Pechowo Polacy, słaby Pedersen - relacja z Grand Prix Chorwacji w Gorican
egorzow.pl - Marcin
29/08/2010 16:32
Wielokrotnie w tym sezonie opady deszczu krzyżowały plany żużlowcom. Tym razem nie uratowały się nawet prestiżowe zawody Grand Prix. Ofiarą padło Gorican. Z powodu intensywnych opadów zawody przełożono na niedzielę na godzinę 12, a wygrał w nich Greg Hancock.
Tej rundy do udanych z pewnością nie zaliczą Polacy oraz reprezentanci Caelum Stali Gorzów. Tomasz Gollob zajął piąte miejsce, a Nicki Pedersen dalekie piętnaste. Przez sporą część zawodów nie oglądaliśmy zbyt wiele walki, a pola zewnętrzne były dużo słabsze od tych wewnętrznych. Doświadczyli tego zarówno Chudy jak i Jarosław Hampel, którzy przez pechowe losowanie w pierwszych wyścigach startowali bliżej bandy. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Tor mimo ulew i tak był bardzo dobrze przygotowany. Mocno wysuszona nawierzchnia, gdy przelatywała pod kołami tworzyła tumany kurzu, a szpryca była niezwykle mocna.
Kapitan żółto-niebieskich zaprezentował się już w pierwszej odsłonie rywalizacji. Na wejściu w łuk uderzył go Hans Andersen, co zdecydowanie nie pomogło multimedaliście Indywidualnych Mistrzostw Polski. Gdyby nie błąd Taia Woffindena Gollob mógłby dojechać do mety jako ostatni.
W drugim wyścigu najlepszy okazał się Rune Holta. Z kolei drugi z Polaków na trasie popełnił błąd. Mały z Leszna złapał przyczepność i tego nie opanował. Wyniósł się pod bandę, a w tym samym momencie przy krawężniku pomknął Duńczyk broniący barw gorzowskiego klubu. Przed Peddym przyjechał triumfator tej rundy, Greg Hancock.
W drugiej serii startów również nie poszło podopiecznym Czesława Czernickiego. Gollob nie dał rady w 7. biegu wyprzedzić Davey Watta, który zastępuję kontuzjowanego Emila Safjfutdinova, zaś Pedersen w wyścigu ósmym bronił trzeciej lokaty, ale naciskany przed Andreasa Jonssona nieoczekiwanie popełnił dość szkolny błąd, przez co także wylądował na czwartej pozycji.
Potwierdzeniem tego, że tory bliżej krawężnika były lepsze od tych przy bandzie, był bieg dziewiąty. Po zdobyciu dwóch zer Jarek Hampel w końcu zwyciężył, poskramiając tym samym nieźle napędzonego Fredrika Lindgrena. Zawodnik Falubazu wcześniejsze dwa biegi wygrał.
Natomiast lider klasyfikacji cyklu przebudził się w wyścigu jedenastym. Początku były trudne, bo z przodu pomknął Jason Crump, podczas gdy cała reszta ścisnęła się pod bandą. Tym razem jednak udało się powalczyć jadąc po szerokiej. Gollob wyprzedził zarówno Pedersena, jak i Magnusa Zetterstroema. Trudno było spodziewać się, że dobierze się jeszcze do Australijczyka. Gingerowi wyrwało maszynę do góry, przez co stracił prędkość, a Chudy nie zastanawiając się dłużej dogonił go i wszedł pod łokieć. Zbyt wiele miejsca nie miał, ale się nie patyczkował i zwyciężył.
Gonitwa 15. także zapowiadała się szczęśliwie dla naszego kapitana, ale jak spod ziemi wyrósł Chris Harris, który w tych zawodach był fantastyczny. Brytyjczyk zmotywowany był po porażce w Grand Prix Challenge w Vojens i wiedział, że musi wywalczyć miejsce w czołowej ósemce. Pewnie minął Golloba z prawej strony i pomknął niczym rakieta, nie dając cienia szansy rywalom. O dwa punkty próbował walczyć jeszcze Kenneth Bjerre, lecz Polak wybronił się przed tymi atakami, a z tyłu zasypanym i zdefektowanym motocyklem jechał Holtański.
Do niecodziennego zdarzenia doszło w wyścigu 19. Spisujący się całkiem nieźle Chris Holder wpadł w taśmę zanim wszyscy zawodnicy ustawili się nieruchomo na starcie. Okazało się, że zerwana została linka i sprzęgło nie reagowało na polecenia. Crispy został zastąpiony przez rezerwowego Matije Duha, który nie przeszkadzał pozostałym jeźdźcom. Pewnie wygrał Tomasz Gollob. Za nim jechał Hampel, ale lider leszczyńskich Byków kontynuował paradę błędów i pozwolił minąć się Ajowi.
Półfinały nie były szczęśliwe dla całej trójki Polaków, jaka się do nich dostała. W pierwszym z nich zbyt mocno wykontrowany motocykl zaprzepaścił szansę Małego na awans do finału. Próbował na kresce dogonić Lindgrena, ale to się nie udało. W drugim półfinale Tomasz Gollob próbował ściąć w pierwszym zakręcie do krawężnika, by bardziej się napędzić ale zabrakło mocy na wyprzedzenie Crumpa. Na czele bez problemu jechał Herbie, natomiast Polacy wzajemnie sobie przeszkadzali, czego skutkiem był upadek Rune Holty, ale nie doszło do wykluczenia, gdyż był to już ostatni wiraż.
W Wielkim Finale po pewne zwycięstwo w swoim 130. turnieju Grand Prix pojechał Hancock, a za nim znalazł się sensacyjny tego dnia Bomber Harris. Był to najlepszy układ dla biało-czerwonych, którzy prowadzą w generalnej klasyfikacji, gdyż trzecie miejsce Crumpa nie pozwoliło mu odrobić więcej punktów i wyprzedzić Hampela. Na czwartej pozycji dojechał zrezygnowany Lindgren, który starty w przyszłym roku ma pewne dzięki Challengowi, ale może pomóc Januszowi Kołodziejowi stać się stałym uczestnikiem. Szwed musi się zmieścić w czołowej ósemce.
Bardzo słabo wypadł drugi zawodnik Stali Gorzów. Nicki Pedersen uzbierał zaledwie 4 punkty i prócz rezerwowego gorszy był od niego tylko Andersen. Najlepszym występem Peddyego był bieg czternasty, w którym przyjechał za plecami Holdera. Duńczyk dobrze wystartował w biegu 17., ale zbyt twarda walka z Wattem na zewnętrznej otworzyła drzwi dla Harrisa i Lindgrena. Tym samym ta dwójka uciekła wtedy Polakom w klasyfikacji tych zawodów.
Niekwestionowanym bohaterem dzisiejszej rywalizacji był Chris Harris. Zajął drugie miejsce w finale, w którym przyjechał przed Crumpem, rewanżując się tym samym za przegrany szósty wyścig. Bomber był niewiarygodnie szybki i to w miejscach, w których inni zawodnicy mogli tylko marzyć o wyprzedzaniu. Podejmował rękawice w każdym wypadku lub po prostu wystrzelił do przodu i już tam został. Z pewnością dał do myślenia firmie BSI. Jeśli nie zakwalifikuje się do ósemki, a dalej będzie pokazywać wysoką formę to będzie trzeba się liczyć z dziką kartą dla niego.
Mimo niezbyt wygórowanego dorobku punktowego całkiem nieźle spisał się gospodarz, Jurica Pavlic. W pokonanym polu zostawiał takich zawodników jak Gollob, Bjerre, Andersen czy Holta. Młody Chorwat walczył ambitnie i najwidoczniej zabrakło spasowania z domowym torem, który po wczorajszych ulewach mógł być trudny do rozgryzienia.
Po raz kolejny na minus zaliczamy występ Jonssonowi. Zaledwie 6 punktów i do tego nieodpowiedzialne zachowanie. W biegu trzynastym mógł nieźle poturbować Crumpa, który wyhamował, aby się nie rozbić. Szwed natomiast z niezłym impetem w niego wpadł. Nie zyskał na tym pozycji i dalej jechał czwarty. Na dodatek było to już prawie czwarte kółko, więc przerwanie wyścigu było delikatną przesadą, ale Australijczyk na tym skorzystał.
Niewątpliwie był to niezadowalający występ dla fanów polskiego speedwaya. Obecny IMŚ nadrabia straty do liderów. Aktualnie do Golloba traci 10 punktów, zaś tylko 3 do Hampela. Do sporych przetasowań doszło na dalszych miejscach. Harris przebojem przedarł się z 12. pozycji na ósme miejsce, wyrzucając Fretkę. Nicki Pedersen znalazł się dopiero na dwunastym miejscu i ma nikłe szansę na pozostanie w elicie. O jedno oczko awansował Holta, który jest zaraz za podium. Sześć punktów za nim jest Bjerre, a już tylko oczko dzieli Duńczyka od Hancocka. Pozostały trzy turnieje: w Vojens, Terenzano i Bydgoszczy. Mistrza Świata możemy poznać nawet po ostatnich zawodach. Emocje będą ogromne, a zawodnicy muszą radzić sobie z presją. Grand Prix Nordyckie w Vojens 11 września.
Komentarze opinie