Dania zajęła ostatnie, czwarte miejsce w finale The FIM PGE Polska Grupa Energetyczna Speedway World Cup 2011. Mało kto spodziewał się tak słabego występu w wykonaniu żużlowców z kraju Hamleta, tym bardziej, że w ich szeregach startują dwaj zawodnicy na co dzień ścigający się na Stadionie im. Edwarda Jancarza oraz rekordzista tego toru. Po zawodach porozmawialiśmy z jednym z jeźdźców Stali Gorzów, Nielsem Kristianem Iversenem.
Na początek Duńczyk został zapytany o przyczyny porażki swojej ekipy.
Było bardzo ciężko. Nie mieliśmy dziś wystarczająco dobrego zespołu, aby wygrać te zawody lub zdobyć jakikolwiek medal. Polska i Australia były dziś bardzo dobre. Jestem rozczarowany. Musimy próbować za rok. - mówił popularny "PUK".
Również Duńczyk wypowiedział się na temat nawierzchni toru, na którym przyszło się ścigać reprezentacjom czterech krajów w sobotni wieczór.
Tor był dobry. Pozwalał na ściganie. Trzeba było tylko znaleźć odpowiednie ustawienia. Mieliśmy z tym problem i zgubiliśmy dużo punktów. - zdradził Iversen.
Zawodnik nie był zadowolony ze swojego indywidualnego postępu. W finale zdobył 8 punktów. Choć był to drugi wynik w zespole to nie było się z czego cieszyć.
Ja i osiągnięcia? Mogłem uzbierać więcej punktów, ale tego nie zrobiłem. Ostatni bieg był dobry w moim wykonaniu, ale potrzebowałem takich więcej. - ciągnął niepocieszony żużlowiec "żółto-niebieskich".
Na koniec Iversen jeszcze raz pochwalił Polaków, którzy mimo słabego początku podnieśli się i zwyciężyli.
Wrócili bardzo silny. Oni to potrafią. Po prostu pokazali, że są obecnie najlepszą drużyną świata. - zakończył Niels Kristian Iversen.
Komentarze opinie