Gorzowscy radni podzieleni w sprawie organizowania żużlowego Grand Prix w mieście. – To granda prix- grzmi Jerzy Synowiec. – To impreza, z której możemy być dumni- odpowiada Roman Sondej.
W piątek na antenie radia RMG mówiono, że umowę na organizację zawodów w Gorzowie, jaką miasto podpisało z firmą BSI, wzięła pod lupę Komisja Rewizyjna Rady Miasta. Radni sondują możliwość zerwania umowy, bo niektórzy sądzą, że w czasie kryzysu bardziej może opłacać się zapłacenie kary niż dopłacanie kolejnych milinów do zawodów w kolejnych latach.
- Sprawdzamy czy nie doszło do niegospodarności – tłumaczy członek komisji Jerzy Synowiec. Dodaje, że radni chcą ocenić czy umowa została podpisana „na kolanach” ze strony miasta i klubu, czy też ma charakter biznesowy i przewiduje zyski dla Gorzowa. Synowiec mówi, że na ocenę i decyzję czy warto zrywać umowę jest za wcześnie, ale już widzi jedno- Toruń co roku zarabia na organizacji Grand Prix 800 tys., a Gorzów dokłada kilka milionów. Radnego nie przekonują argumenty o zyskach związanych z promocją miasta .
Roman Sondej był w składzie poprzedniej rady miasta, która analizowała umowę z BSI i wydała zgodę na jej podpisanie. Radny tłumaczy, że pieniądze jakie trzeba zapłacić za organizację zawodów, nie do końca obciążą miejski budżet. Spory koszt ponosi też Stal.
Zwolennicy organizowania Grand Prix w Gorzowie wskazują na nieoszacowane dotąd zyski, związane z promocją Gorzowa w świecie. Wiceprezydent Tadeusz Tomasik wśród korzyści wymienia zyski lokalnych przedsiębiorców, takich jak hotelarze i restauratorzy.
Jak dodaje wiceprezydent Tomasik wycena tych zysków nie jest jednak prosta.
Komisja Rewizyjna jest dopiero przed dyskusją w sprawie umowy na organizację zawodów.
Komentarze opinie