Reklama

Wypowiedzi po meczu MSPR Reflex Miedź Legnica - AZS AWF Gorzów

egorzow.pl - Marcin
08/09/2010 20:50
W minioną sobotę piłkarze ręczni AZS AWF Gorzów sensacyjnie wygrał w Legnicy z tamtejszą MSPR Reflex Miedzią 32:27. Swojego zadowolenia nie krył były szkoleniowiec Michał Kaniowski, który cały czas bardzo pomaga zespołowi prowadzonemu przez Dariusza Molskiego. Trener zgodził się opowiedzieć nam o pierwszym meczu sezonu 2010/2011.

Jechaliśmy na to spotkanie pełni nadziei, ale jednocześnie zatroskania i obaw. Zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądała gra z zespołem, który jest bardzo mocno naszpikowany zawodnikami Śląska Wrocław, Travelandu Olsztyn i upatrywany jako jeden z pretendentów do pozycji medalowych. W związku z tym świadomość naszych zawodników była taka, że trzeba bardzo dobrze zagrać, z pełnym respektem. Trener zrobił bardzo dobre rozpoznanie drużyny. Te wiadomości, które mogliśmy uzyskać to uzyskaliśmy w bardzo szerokim zakresie. Trener skomponował to wszystko w jedną wspólną ocenę i bardzo dobrze przygotował zespół do tego meczu. Było to widać od samego początku, kiedy zespół bardzo dobrze prezentował się na rozgrzewce. Mieliśmy takiego pecha, że Paweł Kaniowski doznał uszkodzenia mięśnia podkolanowego i było wiadomo, że nie zagra. To nie zdeprymowało zespołu, lecz go zmotywowało. – opowiada o kulisach spotkania trener Kaniowski.

Do piętnastej minuty wynik był remisowy 7:7. Później kilka udanych interwencji bramkarza Piekulskiego i obrony. To powodowało, że wyszliśmy na czterobramkowe prowadzenie. Chłopacy złapali dobry rytm. Była szansa na pięć bramek, ale przy wyprowadzaniu kontry popełniliśmy błąd kroków. Rywale zniwelowali stratę do dwóch goli. W 24. minucie było 13:12 dla AZS - u. W tym momencie dokonaliśmy zmiany golkipera. Wszedł Zwiers i obronił rzut ze skrzydła dostając w twarz od Piwki lub Brygiera. Później przestrzelili kilka sytuacji, a my ostatnie pięć minut zanotowaliśmy pięć trafień i wynik zrobił się 12:18. Euforia była bardzo duża. Na dodatek trener wziął czas na 12 sekund przed zakończeniem pierwszej części spotkania i można było dorzucić jeszcze siódmą bramkę różnicy. Przeciwnik jednak nie pozwolił nam na to. Po przerwie początek był na naszą korzyść, lecz nie wykorzystywaliśmy okazji rzutowych. Dwa razy na kole w nieczystej sytuacji rzucał Tomek Jagła, ale akcja została puszczona, nie odgwizdana jako błąd przeciwnika, przez co dorzucili nam dwie bramki. Walka bramkę za bramkę trwała prawie całe 15 minut. Była mała różnica w wyniku. Zmartwiliśmy się, kiedy w 45. minucie Krzysztof Misiaczyk dostał trzecie wykluczenie, a w konsekwencji czerwoną kartkę i nie mógł już zagrać. Wszystko się jednak dobrze ułożyło. Chłopacy grali naprawdę dobrze w obronie. Natomiast w ataku Włodek Huziejew, Bosy, Gumiński, Fogler i Filip Kliszczyk dorzucali wspaniałe bramki. Przeciwnicy nie mogli sobie z nami poradzić. Kontrowaliśmy przebieg spotkania. Na 10 minut przed końcem czuliśmy, że to będzie nasz mecz. Nic nie zapowiadało złej gry. W końcowych minutach trener wziął czas, dając upust radości, bo cała drużyna cieszyła się z pierwszych dwóch punktów wyjazdowych. Na boisko został jeszcze wprowadzony Stupiński, Wasilek do bramki i Marcin Skoczylas, dzięki czemu wszyscy wzięli udział w grze. Radość była olbrzymia, bo zrobiliśmy niespodziankę wielkiego kalibru. Te dwa punkty dodają dużo animuszu, ale jednocześnie ostrożność, żeby nie popadać w hurraoptymizm, bo to są dopiero pierwsze mecze i różnie może to się układać. Są to jednak bardzo cenne punkty. – relacjonował szkoleniowiec.

Zapytaliśmy też, jak obecnie czuje się Paweł Kaniowski i jak przebiega jego rekonwalescencja.
Naderwane są włókna mięśnia podkolanowego, w związku z tym ta przerwa musi być dłuższa. Nie może wrócić zbyt szybko, bo ten uraz może się pogłębić. Po rozgrzewce w Legnicy nie mógł stanąć na nodze. Dzisiaj jest lepiej, ale nie nadaje się jeszcze do grania. W tym tygodniu pełni rolę drugiego trenera, pracuje z bramkarzami.

W przerwie między sezonami do klubu z Gorzowa dołączył Holender Luchien Zwiers. Sytuacja bramkarzy uległa pewnym zmianom, dlatego też dowiedzieliśmy się, jak postrzega to trener Kaniowski.
Cieszymy się, że mamy bardzo dobrą rywalizację na tej pozycji. Bramkarze bardzo fajnie ze sobą współpracują. Dotychczas wszystkie zgrupowania i gry kontrolne pokazywały, że są oni na równi. Pozycja bramkarza w składzie wyjściowym to kwestia dyspozycji dnia albo przeciwnika. Trenerzy zawsze będą analizowali, na którego bramkarza postawić. Luchien Zwiers będzie musiał trochę poznać naszych zawodników, bo on pierwszy raz widzi naszą ligę. Jeśli chodzi o Łukasza Wasilka i Pawła Kiepulskiego to są oni na równi. Uważam, że mamy trzech równych bramkarzy i być może trener zdecyduje się wystawić całą trójkę do spotkania. Tak to miało miejsce w ostatnim meczu, kiedy Paweł doznał kontuzji. Łukasz Wasilek wszedł na ostatnią akcję i obronił. Miał więc 100 procent w obronie (śmiech). To nadaje impuls do pracy treningowej na co dzień. Nie można nigdy zostać z dwójką bramkarzy, bo jest to pozycja niebezpieczna i w momencie kontuzji zostajemy z jednym bramkarzem, a w piłce ręcznej tak być nie może.

Rozmawiał: Marcin Malinowski
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do