Gorzowianie w ostatnim domowym meczu w 2013 roku efektownie pokonali Polonię/Spartę Świdnica, 6:2. Oznacza to, że podopieczni Tomasza Jeża wskoczyli na pozycję wicelidera i mają zaledwie jeden punkt straty do pierwszej Ślęzy Wrocław. Mimo, że niebiesko-biali przyjezdnych pokonali wysoko, to mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Podopieczni Jarosława Laty groźnie kontrowali i nie raz kibicom Stilonu zadrżało serce. Przed gorzowianami jeszcze dwa mecze. Za tydzień jadą do Bielawy, a za dwa tygodnie zagrają na wyjeździe z Bystrzycą Kąty Wrocławskie.
Od początku obie drużyny grały dosyć dynamicznie, dzięki czemu spotkanie było emocjonujące. Zarówno Stilon, jak i Polonia/Sparta tworzyły sobie sytuacje, ale nie były one klarowne. Powoli jednak przeważać zaczęli niebiesko-biali. W końcu przełożyło się to na prowadzenie Stilonu. W 15. minucie z rzutu rożnego świetnie dośrodkował Rafał Świtaj, a głową do bramki trafił Paweł Posmyk, który wraca do formy po niedawnym urazie. Stilon zaczął zdecydowanie przeważać, ale podopieczni Jarosława Laty groźnie kontrowali. W 23. minucie do piłki w polu karnym dopadł Jacek Fojna, który na szczęście trafił tylko w słupek, ale chwilę później po zamieszaniu w polu karnym na 1:1 strzelił Grzegorz Borowy. Na szczęście zespół Tomasza Jeża nie pozwolił długo się denerwować kibicom i już dwie minuty później znowu wyszedł na prowadzenie. Po raz kolejny z rożnego dośrodkował „Świtek”, ponownie uderzał głową Posmyk, ale tym razem jeszcze piłkę wręcz z linii bramkowej wbił Adam Suchowera i to on był strzelcem bramki na 2:1. Naszych to jednak nie zadowoliło. W 34. minucie Posmyk długo prowadził piłkę przed polem karnym, w końcu zdecydował się na uderzenie, futbolówka jeszcze odbiła się od obrońcy przyjezdnych i wpadła za plecy Piotra Bęca, dzięki czemu Stilon wygrywał już 3:1. Przed przerwą niebiesko-biali wbili jeszcze jedną bramkę. Świtaj świetnie podał do Bartosza Werbskiego, jego strzał został wybroniony przez golkipera gości, ale chwilę później skutecznie dobijał Kordian Ziajka i Stilon prowadził już 4:1. Takim właśnie wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.
Po zmianie stron niespodziewanie groźniejsza była drużyna przyjezdna. W 52. minucie Robert Kozioła nie zrozumiał się z Dawidem Dłoniakiem, piłkę przejął Mateusz Jaros, ale na szczęście w dogodnej sytuacji uderzył nad poprzeczką. W 59. minucie z kolei z Dłoniakiem zderzył się Radosław Somrani (w konsekwencji czego ten drugi został zmieniony), a wykorzystał to właśnie Jaros, który trafił do pustej bramki. Ta sytuacja sprowokowała podopiecznych Tomasza Jeża do jeszcze lepszej gry. Niebiesko-biali tworzyli sobie sytuacje, ale nie potrafili ich wykorzystać. W końcu w 82. minucie padła bramka na 5:2. Po ogromnym zamieszaniu, w trakcie którego piłka odbiła się od paru obrońców przyjezdnych, futbolówka trafiła do Ziajki, a ten wystawił ją do Posmyka, który ustrzelił hattricka. Napastnikowi Stilonu było jednak dalej mało. Jeszcze w doliczonym czasie gry król strzelców IV ligi z ubiegłego sezonu ustalił wynik spotkania na 6:2. Parę minut później sędzia użył gwizdka po raz ostatni.
Tomasz Jeż (trener Stilonu): To był trochę dziwny mecz. Dużo bramek strzeliliśmy, ale nie do końca byliśmy przygotowani na to, co się działo na boisku. Chłopcy lubią ze sobą współpracować, dlaczego może czasem brakowało zdecydowanego wykończenia. Jestem też pewien, że Paweł utrzyma tę dyspozycję w dwóch ostatnich meczach rundy. Co z Radkiem i Dawidem jeszcze nie wiem: jeden ma uraz żeber, drugi trochę oberwał w głowę. W szpitalu po badaniach, będziemy wiedzieć więcej.
W przyszłą sobotę podopieczni Tomasza Jeża udadzą się do Bielawy, gdzie zmierzą się z tamtejszą Bielawianką.
aa nie ma czegoś takiego jak Polonia/Sparta - jest POLONIA