Piast Gorzów-Karnin nie zdołał zanotować pierwszego od dawna zwycięstwa. Bielawianka Bielawa okazała się lepsza dzięki bramce super-rezerwowego. Gorzowianie spadli na 15. miejsce w tabeli III ligi dolnośląsko-lubuskiej.
Początek należał do gości, którzy mieli kilka niegroźnych sytuacji już w pierwszych minutach. "Czerwono-czarni" natomiast próbowali się przebić górnymi podaniami, ale niezbyt dobrze to wychodziło. Nie mylili się za to obrońcy Piasta. Po 10 minutach spotkanie nieco się wyrównało, ale żadna z drużyn nie stworzyła realnego zagrożenia pod bramką, oprócz jednej akcji Bielawianki z początku pojedynku. Z kolei w 22. minucie gracze z Bielawy wpadli w pole karne Arkadiusza Fabiańskiego, ale gorzowski golkiper złapał piłkę w odpowiednim momencie. Przyjezdni mieli przewagę w pierwszej połowie, ale nie udokumentowali tego bramką. Okazję mieli też gospodarze, kiedy z rzutu wolnego strzelał Maciej Sędziak. Krzysztof Słonecki wybił jednak piłkę. Podobnie skończyła się akcja z 42. minuty, choć tym razem eks-Stilonowiec był bliżej strzelenia gola. Ostatecznie po 45 minutach na tablicy nadal widniał bezbramkowy remis.
Druga część starcia zapowiadała się podobnie jak pierwsza, ale najpierw sytuację miał Piast Gorzów-Karnin, a dokładnie Daniel Startek. Jeden obrońca wystarczył jednak, by skutecznie się bronić, a piłka obiła się tylko o boczną siatkę. Goście odwdzięczyli się w 54. minucie, kiedy to mogli wyjść na prowadzenie. Piłka w zamieszaniu pod bramką wpadła pod nogi Daniela Chęcińskiego, ale sędzia odgwizdał spalonego. Po tej akcji mecz się trochę ożywił. Po ładnej akcji do Sędziaka dogrywał Michał Pakuła. Na posterunku był Słonecki. Przy podaniu z rzutu rożnego futbolówka była zbyt wysoko zawieszona, by ktoś mógł ją odbić. Zespoły poszły na wymianę ciosów. Strzelał Seweryn Ślepecki, a dobijał Chęciński. Fabiański popisał się dwoma dobrymi interwencjami pod rząd. W odpowiedzi Piotr Buda strzelił obok bramki. Spotkanie nabrało rumieńców po blisko godzinie gry. Raz atakowali jedni, raz drudzy. Z czasem jednak osłabła intensywność strzałów. Trenerzy szukali zmian i Albert Połubiński wprowadził na boisko Dawida Włodka w 76. minucie. Był to dobry ruch, bo już chwilę później po indywidualnej akcji strzelił gola. "Czerwono-czarni" zostali zepchnięci do defensywy, a gra w ataku zupełnie się nie układała. Podopieczni Tomasza Jeża zaczęli popełniać więcej błędów. Bielawianka Bielawa mogła jeszcze podwyższyć na 2:0, ale była nieskuteczna. Goście nie dali już sobie zagrozić, tym samym wywieźli z Karnina trzy punkty.
- Moi zawodnicy nie walczyli tak, jak to było w dwóch ostatnich spotkaniach. Wicher w szatni, a zefirek na boisku. Wypadł nam Remek Brzytwa, po kontuzji Bartek Szamotulski nie może się wyleczyć, Mateusz Grzech również. Co chwilę mamy jakieś urazy. Gramy samą młodzieżą, ale do tej pory jakoś to wyglądało. Najgorzej, jak doświadczeni zawodnicy się poddają, bo coś ich tam boli. To jest normalne, ale trzeba mieć jaja i grać do końca. Okazało się, że niektórzy mają wydmuszki. Mamy taki skład osobowy, jaki mamy. Na tle doświadczonego rywala wyglądaliśmy blado. Zasłużenie wygrała drużyna lepsza. Staraliśmy się walczyć. Szkoda, że zaliczyliśmy zryw dopiero, gdy przegrywaliśmy. Zagraliśmy dwa bardzo fajne mecze, które mogliśmy nawet wygrać i to z o wiele wyżej notowanymi rywalami. Mam nadzieję, że w końcu będzie takim moment, że będziemy mogli wystąpić w pełnym zestawieniu - podsumował trener Tomasz Jeż.
Kolejne spotkanie Piast Gorzów-Karnin zagra również u siebie. 3 maja na Łagodzińską przyjedzie Śląsk II Wrocław.
Komentarze opinie