Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Te piłkarskie porzekadło pasuje jak ulał do tego co dzisiaj się działo na stadionie Sparty Grabik. Stilon pomimo ogromnej przewagi (zwłaszcza w pierwszej połowie) jedynie zremisował z trzecią drużyną od końca w czwartoligowej tabeli.
Stilon, który dzięki świetnym wynikom na wiosnę włączył się do walki o awans do III ligi przeważał w tym spotkaniu od samego początku. Pierwszą bramkę dla podopiecznych Tomasza Jeża mógł zdobyć już w 4. minucie Kaniewski, ale z 14 metrów uderzył tuż obok słupka. Skuteczniejszy od niego był zaledwie 120 sekund później Andruszczak, który po dośrodkowaniu Arcimowicza zdołał wygrać pojedynek z obrońcą gospodarzy i pomimo tego, że tylko lekko kulnął piłkę to zdołał pokonać bramkarza gospodarzy.
Po trafieniu dla nas, Sparta cofnęła się całkowicie do obrony co pozwoliło nam na stworzenie wielu dogodnych sytuacji. Festiwal nieskuteczności rozpoczął się od Cieracha, który po rzucie rożnym znalazł się niekryty przed praktycznie pustą bramką, ale uderzył…obok słupka. Później dwukrotnie w dogodnej sytuacji znajdował się Żłobiński. „Żywy” najpierw w sytuacji sam na sam z ostrego kąta uderzył tuż obok słupka, a parę minut później ze skraju pola karnego posłał piłkę tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką. W 28. minucie świetną piłkę od Andruszczaka dostał w pole karne Arcimowicz, który był parę metrów od bramki ale nie zdołał on futbolówki ulokować w siatce.
Po tym wydarzeniu obie drużyny przesunęły grę do środka boiska. Niestety nasi kiedy dochodzili do stuprocentowych sytuacji to w sposób niewiarygodny je marnowali. Przykładem tego może być sytuacja z 39. minuty kiedy to po zamieszaniu w polu karnym do piłki na drugim metrze dotarł Żłobiński, ale uderzył on tylko w bramkarza. Jeszcze w 45. minucie pokonać uderzeniem głową Dębca próbował, któryś z zawodników Sparty, ale na nasze szczęście piłka przeleciała wtedy obok bramki. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem Stilonu.
O ile w pierwszej połowie Sparta praktycznie nie istniała, o tyle w drugiej to właśnie podopieczni Grzegorza Kopernickiego częściej zagrażali bramce Stilonu.
Już w 50. minucie groźnie obok bramki uderzał Łukasz Kaczorowski. Po tej sytuacji gra przyblokowała się w środku pola. Tylko raz na jakiś czas padał strzał, po którym piłka leciała 30 metrów nad poprzeczką. W 65. minucie groźnie ze skraju pola karnego uderzał świeżo wprowadzony na boisko Andruszkiewicz. Na nasze szczęście Dębiec zachował czujność i sparował piłkę na rzut rożny. Nasz bramkarz dobrze również zachowywał się przy uderzeniach Flagi z 73. i Kaczorowskiego z 83. minuty. Kiedy wszyscy związani ze Stilonem już myśleli o końcowym gwizdku sędziego Sparta sprawiła nam psikusa. W 85. minucie po zamieszaniu przy końcowej linii boiska piłka trafiła ponownie do Kaczorowskiego, który tym razem się nie pomylił. Trafienie jeszcze bardziej uskrzydliło gospodarzy. Dwie minuty później ten sam zawodnik po rzucie rożnym uderzał głową, a piłka przeleciała tylko centymetry obok słupka. Pomimo sporej przewagi gospodarzy w drugiej połowie nasi mieli okazję na zdobycie zwycięskiej bramki. W doliczonym już czasie gry futbolówkę w polu karnym dostał Wieczorek, który przed sobą miał praktycznie pustą bramkę ale tak samo jak Żłobiński w pierwszej połowie trafił prosto w bramkarza.
- Po meczu powiedziałem zawodnikom, że nie możemy mieć do nikogo pretensji. Po prostu trzeba było wykorzystać te sytuacje, które mieliśmy i byłaby wygrana - stwierdził po meczu Tomasz Jeż, trener Stilonu.
Komentarze opinie