
Stilon Gorzów - Lechia Dzierżoniów 1:3
Mecz 21. kolejki III ligi grupy III to kolejna porażka Stilonu Gorzów, który pozostaje bez wygranej w rundzie wiosennej. W bardzo deszczowym starciu lepsi okazali się gracze Lechii Dzierżoniów, zwyciężając 3:1.
Niemal wraz z pierwszym gwizdkiem zaczęło też padać, a już w 2. minucie okazję miał Mateusz Ogrodowski, ale przestrzelił. W lepszym stylu rozpoczęli więc gospodarze, lecz ci już po chwili odpowiedzieli atakiem. Miejscowi popisali się niefrasobliwością w obronie. Uderzał Damian Szydziak, ale strzał ten został obroniony. Piłkę wybito jednak z powrotem pod nogi wyżej wspomnianego zawodnika, który tym razem celował pod poprzeczkę i pokonał Krystiana Rudnickiego. Znów więc mieliśmy zły początek w wykonaniu "niebiesko-białych".
W kolejnych minutach deszcz ustał, a naciskać starał się Stilon. Futbolówka nawet znalazła drogę do bramki, ale sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Lechia nie pozostawała dłużna i także czasami zapuszczała się w pole karne gorzowian. Trener Adam Gołubowski apelował z kolei do swoich piłkarzy, by ci ochłonęli. Brakowało wykończenia, dlatego nie dziwiła też dwie próby Patryka Jakubowskiego z dalszej odległości oraz jedna Rafała Świtaja. Ataki ekipy z Gorzowa zintensyfikowały się po 20. minucie, chwilę po tym, jak ponownie zaczęło lać. Niezwykle ciekawą akcję gospodarza przeprowadzili po rzucie rożnym. Piłkę przepuszczało dwóch zawodników, aż w końcu w środku pola karnego dopadł ją Damian Pawłowski. Trafił jednak tylko w tylny słupek bramki.
W dalszej części tej połowy nadal trwała walka z coraz bardziej mokrą murawą i rywalem. Gorzowianie kilka razy stracili piłkę w środku pola, ale na ich szczęście się to nie zemściło. Obu drużynom brakowało klarownych sytuacji. W 36. minucie strzelali goście, ale w ostatniej chwili zablokował to Pawłowski. Niedługo po tym z rzutu rożnego dośrodkowywał Świtaj. Bardzo dobrą interwencją popisał się Dominik Spaleniak. Problem w tym, że ratował skórę swojego kolegi, Grzegorza Borowego, który nienajlepiej wybijał piłkę głową. Przed przerwą jeszcze oglądaliśmy kilka akcji z obu stron, w tym tę jedną najważniejszą! W końcówce doskonale do piłki od Jakubowskiego wyszedł Łukasz Zakrzewski. Mowy o spalonym nie było, a napastnik Stilonu nie pomylił się w pojedynku jeden na jednego, wyrównując stan spotkania.
Deszcz nie dawał za wygraną i po powrocie na boisko widać było, jak mocno ucierpiała murawa. Piłkarze jednak grali dalej z pełnym zaangażowaniem. Więcej z gry wciąż mieli miejscowi, którzy częściej zapuszczali się pod bramkę Spaleniaka. Po raz kolejny w doskonałej sytuacji znalazł się Zakrzewski i uderzył mocno. Golkiper jednak sięgnął piłkę ręką, choć ta wydawało się przetoczy się jeszcze obok niego i przekroczy linię. Ostatecznie przeszła koło bramki. "Niebiesko-biali" starali się coraz bardziej zarysowywać swoją przewagę. Goście rzadko byli na połowie rywala i nie stwarzali dużego zagrożenia.
Przy Olimpijskiej mieliśmy prawdziwe oberwanie chmury, a w miejsce lekko pożółkłej zieleni pojawiało się coraz więcej ciemnych punktów i kałuż. Arbiter Łukasz Groń nie zamierzał jednak przerywać rywalizacji, w której przewagę miał zespół z Gorzowa. Nie przekładało się to jednak na gole. Z kolei w 74. minucie stało się coś, czego się nikt nie spodziewał. Opady wzmagały się, a tymczasem z prawej strony górną piłkę dograł Piotr Pietkiewicz. W polu bramkowym świetnie znalazł się Damian Niedojad i strzelił głową, kierując piłkę do ziemi. Rudnicki nie miał nic do powiedzenia i gorzowianie przegrywali 1:2. Po stracie próbowali natychmiastowo odpowiedzieć, ale bezskutecznie. Do tego emocje brały górę i przez chwilę pachniało awanturą, ale sędzia stanął na wysokości zadania, częstując żółtymi kartkami Barskiego i Bartosza Flisa.
W wymagających warunkach, na niezwykle śliskiej murawie, lepiej czuli się przyjezdni. Gorzowscy piłkarze grali z poświęceniem. Wślizgi wykorzystywali Mateusz Bartolewski i Piotr Rymar, lecz nie dawało to dobrych skutków. Gra nie układała się niemal zupełnie, a przypadkowe poślizgi tylko pogarszały sprawę. Na domiar złego duet Pietkiewicz-Barski postraszył, ale niecelnie. Lepszą skutecznością popisali się Marcin Buryło i Niedojad, podwyższając na 3:1 i właściwie pozbawiając przeciwnika szans na korzystny rezultat. Podopieczni Gołubowskiego do końca próbowali coś jeszcze zrobić, ale na nic się to zdało, za to rywale jeszcze pogrozili palcem. Tym samym Stilon Gorzów przegrał trzeci z rzędu mecz w rundzie wiosennej.
Kolejny pojedynek za tydzień, w niedzielę. Gorzowianie pojadą do Zabrze na starcie z rezerwami Górnika.
Po meczu powiedzieli:
Adam Gołubowski (trener Stilonu Gorzów): Jest to nasza trzecia porażka w tej rundzie, czyli fatalny start. Wszyscy zupełnie inaczej to sobie wyobrażaliśmy. Ten mecz był zupełnie inny niż ten pierwszy z Polkowicami, gdzie byliśmy jacyś ospali i łatwo oddaliśmy trzy punkty. To spotkanie na pewno trzeba obejrzeć, żeby to wszystko przeanalizować. Znowu dostajemy bramkę w czwartej minucie, chociaż chwilę wcześniej ma kapitalną sytuację Ogrodowski po rzucie rożnym i powinno być 0:1. Tak się nie stało i to był chyba nasz jedyny błąd w defensywie w tych pierwszych 45 minutach, który został wykorzystany. Boisko w miarę nadawało się jeszcze do gry i konsekwentnie graliśmy to, co sobie założyliśmy. Udało się wyrównać, a przy odrobinie szczęścia można było prowadzić. Zeszliśmy do szatni z podniesionymi głowami i fajną perspektywą na drugą połowę. Z minuty na minuty nasza przewaga była coraz większa. Boisko w drugiej połowie, po tym deszczu, kompletnie nie nadawało się do gry i trzeba było przejść na prostą grę, czyli walkę i długą piłkę. Stąd moje zmiany, bo około 60. minuty widziałem, że nie mamy już przewagi. Gra się wyrównała i było dużo przypadku. Wpuściłem zawodników, którzy dobrze czują się w grze w powietrzu, próbują uciec za plecy. Po tych roszadach mieliśmy swoje bardzo dobre sytuacje. Bramkarz Lechii jest jednak głównym bohaterem i nie dał sobie strzelić na 2:1. Na takim boisku kto pierwszy strzela, ten cofa się do obrony i czeka na kontrę lub wybija piłki. Po dwóch pierwszych meczach miałem dużo zastrzeżeń do siebie i zawodników. Taka jest piłka. Przegraliśmy trochę nieszczęśliwie, ale Lechii trzeba przyznać, że w tych warunkach zagrała bardzo solidnie. Grali to, co lubią. Nie powinniśmy dostać tej bramki na 1:2. Wszystko było pod kontrolą. Bartek Flis na takim boisku powinien piłkę zagrać do przodu czy wybić na aut. Z tego wyszła strata, bramka, 2:1 i dziękuję. Minutę wcześniej ładnie uderzył Zakrzewski, Okuszko dwa razy był blisko. Parę rzutów wolnych i rożnych, ale skończyło się, jak się skończyło. Zespół do ostatniej minuty walczył, starał się, jak mógł, lecz czegoś zabrakło.
Zbigniew Soczewski (trener Lechii Dzierżoniów): Przede wszystkim cieszymy się z trzech punktów i ze skuteczności. Odnieśliśmy tu pierwsze, historyczne zwycięstwo. Jeszcze nigdy nie wygraliśmy w Gorzowie. Cieszy nas to, że drugi, kolejny mecz gramy dobrze, konsekwentnie, nie popełniamy błędów i nie dajemy przeciwnikowi prezentów, ale gramy skutecznie i stwarzamy sytuacje, które później wykorzystujemy. Po pierwszym spotkaniu, gdzie słabo zagraliśmy, mówiliśmy sobie, że słabo weszliśmy w ligę. Na pewno tutaj warunki w drugiej połowie nie pozwalały na grę finezyjną, gdzie Stilon próbował grać piłką, rozgrywać. Boisko na to nie pozwalało. Obraz meczu mógłby być inny, gdyby warunki atmosferyczne były lepsze.
Rafał Świtaj (Stilon Gorzów): Ten mecz, w porównaniu do tych dwóch poprzednich, był zdecydowanie inny. Każdy z nas dawał z siebie sto procent, nikt nie odpuszczał. Walczyliśmy, ale taka jest piłka. Jak nie idzie, to dwa, trzy, a nawet cztery mecze. A czasami jest tak, że idzie i trzy, cztery kolejki się wygrywa. Mam nadzieję, że to jest ostatni taki pojedynek. Nie ukrywam, zabrakło nam też trochę farta. Zespół z Dzierżoniowa nastawił się na kontrataki i dłuższe granie na Borowego, który bardzo fajnie im zgrywał piłki i konstruowali swoje akcje. My mieliśmy sytuacje. Przy 1:1 równie dobrze my mogliśmy strzelić na 2:1 i wygrać. Lechia konsekwentnie broniła i w końcu jedna z kontr zakończyła się golem. Bramka na 3:1 była już raczej wynikiem tego, że graliśmy wysoko.
Marcin Buryło (Lechia Dzierżoniów): Mecz ułożył się dobrze dla nas, bo na początku zdobyliśmy bramkę. Mogliśmy się trochę cofnąć do obrony i wyczekiwać kontr, na które wydaje mi się, że jesteśmy dobrze przygotowani. Kluczem do zwycięstwa była konsekwencja w obronie. Może boisko trochę przeszkodziło Stilonowi, bo nie mogli pokazać wszystkich swoich pozytywnych stron, ale my z konsekwencją graliśmy to, co założył nam trener i wywozimy stąd trzy punkty po raz pierwszy.
Stilon Gorzów - Lechia Dzierżoniów 1:3 (1:1)
Zakrzewski 45' - Szydziak 4', Niedojad 74', 88'
Stilon: Rudnicki - Ogrodowski, Jakubowski (59' Bartolewski), Bednarski (72' Rymar), Lisowski, Świtaj (66' Flis), Łaźniowski, Pawłowski, Ouedraogo (59' Okuszko), Stańczyk, Zakrzewski
Trener: Adam Gołubowski
Lechia: Spaleniak - Borowy, Paszkowski (88' Terpiłowski), Buryło, Szydziak (80' Lechocki), Niedojad, Pietkiewicz, Barski, Juźwik, Korkuś, Tomaszewski
Trener: Zbigniew Soczewski
Sędzia główny: Łukasz Groń (Zabrze)
Żółte kartki: Ogrodowski 7', Bednarski 55', Rymar 73', Flis 77', Stańczyk 86' - Szydziak 38', Barski 77'
Pozostałe mecze 21. kolejki III ligi gr. III (za 90minut.pl):
Polonia Głubczyce - KS Polkowice 2:4
Ślęza Wrocław - Pniówek Pawłowice Śląskie 2:0
BKS Stal Bielsko-Biała - Rekord Bielsko-Biała 1:3
Skra Częstochowa - Stal Brzeg 1:0
Unia Turza Śląska - Górnik II Zabrze 1:1
Zagłębie II Lubin - Falubaz Zielona Góra 1:0
Piast Żmigród - Gwarek Tarnowskie Góry 0:0
Miedź II Legnica - Ruch Zdzieszowice 4.04.2018r., godz. 15
Autor: Marcin Malinowski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie