Piast Gorzów-Karnin wygrał, mimo nerwowej końcówki
egorzow.pl - Marcin
01/10/2016 17:57
Piast Gorzów-Karnin nie bez problemów pokonał Sprotavię Szprotawę 2:1 w 10. kolejce IV ligi lubuskiej. Gorzowianie w miarę kontrolowali przebieg spotkania, ale w końcówce zrobiło się nerwowo. Udało się jednak dowieźć korzystny wynik.
Gospodarzom trudno przychodziły ataki w początkowej fazie spotkania. Bramkarz gości do interwencji zmuszony został dopiero w 23. minucie meczu. Wówczas "czerwono-czarni" mieli rzut rożny, po którym tuż zza pola karnego uderzał Mateusz Trachimowicz, a przed linią bramkową rywali zmylił jeszcze Remigiusz Brzytwa. Przeciwnicy próbowali odpowiedzieć. Strzał z daleka oddali pięć minut po stracie gola. Na więcej miejscowi im jednak nie pozwalali, co było ważne, gdyż dotychczas problemem było szybkie stracenie bramki po wcześniejszym jej zdobyciu. Ostatnie zwycięstwa zdawały się jednak nieść Piasta, a gra wyglądała nieco lepiej, choć trener Jerzy Wandelt wciąż miał sporo zastrzeżeń. Udało się jednak utrzymać korzystny wynik do przerwy, a były też okazje na podwyższenie. Trzeba też zaznaczyć, że łatwego zadania nie mieli sędziowie, którzy musieli temperować zawodników. Inna sprawa, że niektóre decyzje arbitrów wywoływały zdziwienie obu stron.
Od początku drugiej połowy nadal w natarciu był Piast. To poskutkowało drugą bramką, tym razem w wykonaniu Mateusza Trachimowicza, który głową dobił strzał odbity od poprzeczki. Goście wciąż próbowali, ale udało się oddać tylko jeden strzał, w dodatku niecelny. Spotkaniu wciąż towarzyszyły spore nerwy, choć sędziowie nie musieli już tak interweniować. Szkoleniowiec gospodarzy na bieżąco przekazywał uwagi, podobnie Dawid Dłoniak z bramki. Do przyjezdnych uśmiechnął się jednak los i Bartosz Olejniczak wykorzystał rzut karny po faulu Sebastiana Mellera. To Sprotavii dodało skrzydeł, bo po chwili mieli rzut wolny i oddali kolejny strzał, ale niecelny. "Niebiesko-czerwono-biali" do końca walczyli jeszcze o remis, ale bezskutecznie, mimo wielu prób.
Kolejny mecz Piast Gorzów-Karnin rozegra już za tydzień, tym razem na wyjeździe. Rywalem będzie Santos Świebodzin.
Po meczu powiedzieli:
Jerzy Wandelt (trener Piasta Gorzów-Karnin:Przed meczem przestrzegałem zawodników, że gramy czwarte spotkanie w przeciągu dwóch tygodni, bo dwa pucharowe i dwa ligowe. Mówiłem, że będzie trudno, jak nie będą szanować piłki, to będą biegać. Było, co było. W końcu wykrystalizowała się pewna grupa. Wiadomo już, którzy młodzieżowcy mogą wejść, a którzy nie. Zaczęto myśleć, co trzeba zrobić. Tego meczu się bałem, bo młodzi nie są przygotowani, żeby grać czwarty pojedynek w ciągu dwóch tygodni, dlatego to było najsłabsze z tych czterech spotkań. Młody idzie i nie patrzy, że ktoś musi wrócić na jego miejsce i dlatego trzeba krzyczeć "wróć", "cofnij się", dlatego jednego chłopaka wpuściłem i potem zmieniłem, bo nie robił tego, co mu się kazało. Miałem bardzo duże obawy w końcówce. Nie miałem możliwości zmian, a widziałem, że dwóch zawodników grało "na końcówce". Brakowało już sił.
Mieczysław Sobczak (trener Sprotavii Szprotawa:Mecz typowej walki. Obie drużyny znajdują się w podobnym miejscach w tabeli. Punkty są na wagę złota. Miejscowi byli bardzo mocno zaangażowani, zdeterminowani. Chcieli koniecznie spotkanie wygrać. Było to widać zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, kiedy dochodzili do sytuacji strzeleckich. Z tego, co sobie przypominam, to trzy razy mieli piłkę na głowę, z czego strzelili jednego gola. Zabrakło nam większego opanowania, uderzenia z dystansu, gry bokiem. Uważam, że gdyby było więcej akcji bokiem boiska, jak w poprzednim meczu, to mielibyśmy swoje sytuacje i może zdobyli bramkę. Remis byłby wynikiem sprawiedliwym, dlatego zostaje po tym spotkaniu troszeczkę żalu i goryczy.
Komentarze opinie