Bez większych problemów Stal Gorzów wygrała swój drugi mecz w II lidze pomorskiej, pokonując Gwardię Koszalin 33:21. "Żółto-niebiescy" od samego początku narzucili przyjezdnym twarde warunki gry i szybko zdobyli przewagę.
Pierwszy atak należał do gości, jednak dobrze spisał się Krzysztof Nowicki. Po drugiej obronie świetna kontra poszła do Mateusza Stupińskiego, który w powietrzu złapał piłkę i trafił do bramki Dawida Gryzio. Gorzowianie powiększyli przewagę już chwilę później, a to za sprawą kolejnej kontry. Przyjezdni byli bardzo nieskuteczni na początku tego spotkania, czego nie można powiedzieć o gospodarzach. Indywidualną akcją i bramką po zwodzie popisał się Mariusz Kłak. Dobra gra miejscowych poskutkowała wynikiem 5:0. Trener przyjezdnych poprosił o przerwę po zaledwie sześciu minutach gry. Dopiero w 11. minucie Gwardii udało się po raz pierwszy pokonać Nowickiego. Ekipa z Koszalina nieco się później rozkręciła, starając się zniwelować straty za sprawą Michała Felsztigiera i Jakuba Radosza. Gorzowianie jednak skutecznie odpowiadali i po 20 minutach było 13:5. Potem nieco spadło tempo zdobywania goli. Po obu stronach dochodziło do strat. Pod koniec karę otrzymał Maciej Polak, ale to nie przeszkodziło Stali zejść na przerwę z 9-bramkową przewagą.
Blisko dwie minuty trzeba było czekać na pierwszą bramkę w drugiej połowie, a zdobył ją z karnego Mateusz Stupiński. Faulowany był Piotr Książkiewicz. Swoje okazje mieli piłkarze Gwardii, lecz znów znakomicie między słupkami spisywał się Nowicki. Różnica bramkowa utrzymywała się na poziomie 8-9 trafień. Goście nieco odrobili dzięki dwuminutowej karze dla Jakuba Kubackiego. Na niewiele się to zdało, bo potem - mimo braku Mateusza Kminikowskiego - miejscowi byli w stanie jeszcze powiększyć przewagę, by prowadzić 24:14 na nieco ponad 15 minut przed końcem meczu. Sam ukarany strzelił bramkę chwilę po powrocie na parkiet. W 42. minucie w starciu z Piotrem Prudzienicą ucierpiał Mariusz Kłak. Nic poważnego mu się jednak nie stało i wrócił jeszcze do gry. Tymczasem gorzowianie nadal trzymali dystans, a nawet go zwiększali. Gwardia przez kilka minut nie była nawet w stanie strzelić bramki. W końcówce trafienie zaliczył jeszcze bramkarz z Koszalina - Henryk Rychnarski, który zobaczył wysuniętego Łukasza Szota i ostatecznie "żółto-niebiescy" zwyciężyli 33:21.
Kolejny mecz Stal Gorzów zagra za tydzień na wyjeździe z MKS-em Brodnica. U siebie "żółto-niebiescy" podejmą LKS Kęsowo na początku października.
Po meczu powiedzieli:
Janusz Szopa (trener Stali Gorzów):Zagraliśmy naprawdę bardzo dobry mecz. Od początku narzuciliśmy swój styl grania - mocno w obronie, sytuacje z kontry wykorzystane i z tego taki wynik. Był taki moment przestoju na początku drugiej połowy, ale potem wszystko już zatrybiło jak trzeba. W końcówce wszyscy zagrali. Oby tak dalej. Na każdej pozycji mamy po dwóch na zmianę i widać, że jak ktoś wchodzi na boisko, to jest świeży. Gwardia sama się zaskoczyła, bo myśleli, że przyjadą i będzie łatwo. Postawiliśmy warunki i myślę, że od Gorzów będzie taką twierdzą i zespoły, które przyjadą, będą musiały wykazać się ogromną mobilizacją i zagrać super mecze, by z nami powalczyć i uzyskać pozytywny dla siebie rezultat.
Marek Baraniak (Stal Gorzów):Na pewno nie myśleliśmy, że będzie tak łatwo. Sądziliśmy, że Gwardia postawi trudne warunki, ale zagraliśmy dobrze w obronie. Przede wszystkim defensywa, bo z tego można wyprowadzać skuteczne kontry. Mamy czterech skrzydłowych, wszyscy mogą grać i możemy się zmieniać. Jak jednemu nie idzie, to drugi wejdzie i na pewno coś pomoże. Skoncentrujemy się teraz na następnym spotkaniu, gdzie też pojedziemy po punkty.
Komentarze opinie