
TL Ubezpieczenia Stal Gorzów - MKS Nielba Wągrowiec 28:28 k. 3:4
W środę wieczorem w hali Zespołu Szkół nr 20 odbył się ostatni sparing z cyklu pojedynczych spotkań z udziałem TL Ubezpieczenia Stali Gorzów. Po twardym i emocjonującym meczu gorzowianie przegrali z MKS Nielbą Wągrowiec dopiero po rzutach karnych. Przed ligą rozegrają jeszcze dwa turnieje.
To był już drugi testmecz z wągrowiczanami. Pierwszy na wyjeździe "żółto-niebiescy" przegrali 24:28. Również u siebie zapowiadało się na porażkę, bo po pierwszej połowie było 11:16. Gospodarze nie grali jednak źle. Brakowało skuteczności, ponieważ rzuty często lądowały nad lub obok bramki albo zostały wybronione przez bramkarza. Trener Oskar Serpina z czasem zaczął coraz mocniej rotować, a w drugiej połowie częściej w bramce pojawiał się Cezary Marciniak. Około 40. minuty udało się doprowadzić do remisu i wyjść na prowadzenie, ale tylko na jakieś dziesięć minut. Potem Nielba znów weszła na swoje odpowiednie tory, wróciła do wcześniejszego ustawienia i skutecznie broniła.
Ostatecznie grę zakończono przy stanie 28:28, choć było trochę obiekcji co do decyzji sędziego. To wciąż jednak tylko sparing, więc postanowiono zrobić konkurs rzutów karnych, w którym goście okazali się lepsi. Więcej o tym spotkaniu i dalszych planach drużyny przeczytacie w rozmowach z Pawłem Pedrycem i szkoleniowcem gorzowskiego zespołu.
TL Ubezpieczenia Stal Gorzów - MKS Nielba Wągrowiec 28:28 k. 3:4 (11:16)
Jak się wprowadziłeś z powrotem w zespół z Gorzowa?
Paweł Pedryc: Pozytywnie. Na początku trzeba było złapać ten "timing", bo w innym zespole z każdym zawodnikiem jest inaczej. Trener ma inne zagrywki i założenia. Powoli, ale zaczyna to wyglądać. Tak naprawdę dopracować teraz rzut i na ligę wszystko będzie idealnie.
Od twojego ostatniego pobytu nie było zbyt wiele zmian kadrowych, więc chyba nie miałeś problemu z aklimatyzacją?
Z tego składu, co jest teraz, to nie znałem jedynie młodego Dawida Malarka i Kuby Dzieciątkowskiego. Z całą resztą grałem w poprzednim swoim sezonie tutaj.
Jakim trenerem jest Oskar Serpina?
Bardzo dobrym. Wiadomo, jak to szkoleniowiec, dużo wymaga, ale też dużo podpowiada. Nie ma takiego krzyczenia na zawodników. Jak już pójdzie się dobrze do tego rzutu, ale bramka nie padnie, bo bramkarz to obroni, to jesteśmy jeszcze w takim momencie przygotowań, że za to po prostu chwali, bo są pozycje do rzutu. Myślimy, że już na ligę każdy zawodnik będzie grał na lepszym poziomie skuteczności.
Wspomniana przez ciebie skuteczność w pierwszej połowie sparingu z Nielbą Wągrowiec troszeczkę faktycznie zawodziła. Później udało się to poprawić. Dużo jeszcze pracy przed zespołem?
Będziemy teraz schodzić z obciążeń, bo jednak po 2, 2,5, a czasami niektórzy nawet po 3 godziny spędzali w hali. Od przyszłego tygodnia ma być jeden trening, krótszy, po półtorej godziny, więc nogi zaczną puszczać i ręka będzie inaczej się zachowywać. Na Puchar Polski, a nawet tydzień wcześniej w Gryfinie skuteczności powinna wyglądać o wiele lepiej, a w sezon wejdziemy na świeżości.
Nielba to wymagający rywal. Z nimi zawsze dobre i trudne mecze. Tak było też w środę?
To jeden z najlepszych zespołów w całej I lidze. Do przerwy przegrywaliśmy pięcioma bramkami. Na samym początku drugiej połowy udało nam się to odrobić. Szkoda, że nie pociągnęliśmy tego dalej. Jak byśmy lepiej weszli w to spotkanie ze skutecznością, to wynik byłby inny i moglibyśmy wygrać 3-4 bramkami.
Przegrana dopiero w karnych z Nielbą Wągrowiec, a po pierwszej połowie trzeba było gonić. Jak ocenisz to jedno z ostatnich sparingowych spotkań przed sezonem 2020/2021?
Oskar Serpina: Jeszcze trochę tego grania nam zostało. Teraz, tylko teoretycznie, ze słabszymi drużynami. To jednak tylko na papierze, bo szacunek mamy dla każdego rywala. To za jakiś czas. Tu mieliśmy drugi sparing z bardzo silnym Wągrowcem. Zależy nam na takich sparingpartnerach. Wszystkie gry są tak ułożone, aby były to drużyny, z którymi można mocno się pozderzać. Pierwsza połowa 11:16 i ten, kto był w hali, może potwierdzić, że możemy to zrzucić na karb nieskuteczności. Jeśli chodzi o skuteczność, to cały czas sobie powtarzamy, że ona będzie najważniejsza 19 września, bo wtedy zaczyna się nasza walka o jak najwyższą skuteczność. A jak nie, to po to wszyscy zawodnicy są ograni, żeby wejść, zmienić czy po prostu wnieść coś świeżego. Gramy na zmęczeniu, bo jesteśmy jeszcze w cyklu przygotowań i mamy dużo treningów. Na tej skuteczności aż się więc nie koncentrujemy. Najważniejsze, że są sytuacje rzutowe. Pierwsze linia z bardzo silnym rywalem, druga linia też bardzo dobrze grała. Gdybyśmy swoje akcje w pierwszej połowie wykorzystywali, to moglibyśmy się pokusić o wygraną. W drugiej skuteczność była już o wiele lepsza. To się bierze z różnych przyczyn. Do tego dodajemy naszą obronę, choć ona była mocna już w pierwszej połowie, ale nie było to może tak uwidocznione, bo chłopaki z Wągrowca nas kontrowali, a to jest bardzo trudne do obrony. Stąd wygraliśmy drugą połowę dość wyraźnie, odrobiliśmy pięć bramek i do końca biliśmy się o wygraną. Niby tylko sparing, ale nam chodzi o zwycięstwa, bo budujemy mentalność zwycięzców, by w każdym meczu podchodzić do każdego z ogromnym szacunkiem i po to, żeby z każdym wygrać, niezależnie od tego, z kim gramy. Po tym sparingu jestem bardzo zadowolony. Chłopaki pokazali wolę walki i oby tak dalej. Budujemy się na 19 września, bo wtedy zaczyna się egzamin, który potrwa osiem miesięcy i w maju będziemy się z podniesioną głową cieszyć z osiągniętego celu.
19 września początek rozgrywek ligowych. Jaki plan przygotowań do tego momentu?
Mieliśmy sparować między sobą w sobotę, ale stwierdziłem, że musi być też odpoczynek. Będziemy mieć z drużyna wspólną, porządną regenerację. Dlatego też zagraliśmy w środę, a jeszcze w piątek zagramy gierkę wewnętrzną. Później, 5 września, jedziemy na wojewódzki szczebel Puchar Polski, który mogliśmy organizować my, ale Nowa Sól bardzo prosiła o organizację, bo będzie ten turniej rozgrywany ku czci niedawno zmarłego byłego prezesa Lubuskiego Związku Piłki Ręcznej, Bronisława Maly. Chcemy tam wygrać, ale będzie to brane pod uwagę jeszcze jako gry kontrolne, będziemy dużo rotowali. Gramy z lokalnymi rywalami: UKS Trójka Nowa Sól, Zew Świebodzin i KU AZS UZ Zielona Góra. Następnie 12 września jedziemy na turniej w Gryfinie, gdzie otwierana będzie ponoć bardzo piękna, kameralna hala. Tam zagramy z Koszalinem, Nową Solą i gospodarzami. To będzie koniec tego grania, więc mamy jeszcze czas, żeby się ograć, pewne rzeczy dopracować, jak chociażby skuteczność. Doszlifowujemy zagrywki, które sobie ustalamy. Wielkimi krokami zbliżamy się do 19 września. Myślę, że ta chęć zagrania o pełną pulę jest u zawodników bardzo duża i wszyscy nie możemy się tego dnia doczekać. Chcemy wygrywać wszystko, ale liga jest dla nas najważniejsza.
W składzie zmian zbyt wiele nie ma, ale kadra wydaje się szczuplejsza. Przyszedł tylko Paweł Pedryc, a odejść było więcej. Czy wobec tego większa będzie rola takich zawodników jak Marcin Gałat czy wchodzących do zespołu juniorów, jak chociażby Rafał Renicki?
Od początku wychodzimy z założenia, że każdy zawodnik musi na boisku dać z siebie tyle samo. Od kiedy zaczęliśmy przygotowania, to staramy się każdego wkomponować w skład. Niezależnie od tego, co się wydarzy na boisku, czy ktoś zagra minutę czy trzydzieści, rzuci osiemnaście bramek czy jedną. To jest nieważne, bo wszyscy jesteśmy tyle samo warci. Jesteśmy drużyną i określa nas herb Stali Gorzów. Gramy po to, żeby reprezentować miasto, klub i siebie. Każdy wchodzący na boisko musi dać z siebie wszystko, co ma najlepsze. Chłopaki to wiedzą i podczas sparingu z Nielbą to pokazali. Za to im bardzo dziękuję. Takim podejściem się wygrywa i to będziemy chcieli zrobić w I lidze. Odejścia musiały być, ale w żaden sposób nie spowodowało to, że kadra jest słabsza. Zespół jest bardzo mocny, uszyty na miarę i taki, jaki sobie wymarzyłem. Bardzo się z tego cieszę. Zawodnicy oddają mi to. Wspólnie obdarowujemy się dużym kredytem zaufania. Z bardzo dobrej strony pokazał się młody zawodnik Rafał Renicki. Dostał swoje minuty Dawid Malarek. Ta młodzież musi być stopniowo ogrywana. Nie jest to łatwe, kiedy na celu jest awans do przyszłorocznej ligi centralnej, ale każdy stanowi o sile tego zespołu.
Większość chłopaków już kilka lat tutaj gra. Czy zgranie, które było widać w tym meczu, bo gracze wiedzieli, gdzie siebie szukać, będzie siłą tej ekipy?
Jesteśmy jeszcze na początku budowania tego wszystkiego, ale już widać pewne schematy. Zawodnicy grają ze sobą tyle lat, że znają się i swoje poruszanie się. To jest teraz tylko kwestia dopracowania. Mamy też nowe elementy taktyczne, nad którymi pracujemy. Zaraz sobie przypomnimy stare, dobre rzeczy, w których się świetnie czujemy na boisku, jeśli chodzi o zagrania w ofensywie. Ten zespół jest zawsze tak budowany, żeby doświadczenie było połączone z młodością. Znakomicie to się przekłada na boisko w tej chwili, bo mamy doświadczonych zawodników, którzy stanowią o obliczu tej drużyny i młodzież, która też chce to robić. Na każdej pozycji jest walka i o to w tym wszystkim chodzi.
Co się dla ciebie zmieniło, jeśli chodzi o funkcjonowanie w drużynie, kiedy zostałeś grającym trenerem? Jak wygląda kontakt z innymi zawodnikami i czy wykazujesz jeszcze bardziej ojcowskie podejście do młodych, niż gdy byłeś kapitanem lub po prostu ich inspiracją?
Jak się spotkaliśmy na początku, to nakreśliliśmy sobie zasady współpracy. Każdy wie, czego od siebie oczekujemy. Zawodnicy i ja również weszliśmy w ten układ. Obdarowaliśmy się kredytem zaufania i tak to ma być budowane. Budujemy się mentalnie i merytorycznie. Spaja nas wspólna chęć odniesienia sukcesu. Muszę być wszędzie, ale póki mam siłę i energię, to tak będę żył i będę dawał z siebie wszystko (Oskar Serpina jest nie tylko trenerem i zawodnikiem Stali Gorzów, ale też radnym Rady Miasta - dop. red.). Tak jak zawodnicy. Jeżeli tak to będzie wyglądało, to rewelacja. To mój wymarzony model współpracy.
Jak widzisz siebie jako trenera? Surowy ojciec czy dobry wujek?
Trener musi w tej chwili ważyć każdą emocję, każde zachowanie. Z jednej strony musi być surowy i wymagający, a z drugiej trzeba być mentorem dla młodszych zawodników i służyć radą im, jak też starszym graczom. Wiem, kiedy popełniam błędy. Nas spaja merytoryka. Rozmawiamy, wyciągamy wnioski, poprawiamy i tak to ma być budowane, tak to funkcjonuje. Dziękuję zawodnikom za to, że tak to wygląda. Wspólnie budujemy drużynę. Oczywiście ja mam ostatnie słowo, bo jestem bossem, ale mówię to pół żartem, pół serio.
Autor: Marcin Malinowski
Fot.: Dawid Lis
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie