GKP Gorzów uległ w dzisiejszym meczu sparingowym Lechowi Poznań 0:2. Na tle trzeciej drużyny Ekstraklasy GKP spisał się całkiem przyzwoicie, kilkukrotnie zagrażając bramce Kolejorza. W kluczowych momentach szczęście uśmiechało się jednak do gospodarzy, dla których bramki zdobyli Ivan Djurdjevic i Mateusz Możdzeń. Była to próba generalna dla poznaniaków przed zbliżajacą się inauguracją Ekstraklasy. Spotkanie odbyło się we Wronkach. Kolejny sprawdzian GKP za 4 dni. W Międzyrzeczu zagramy z Lechią Zielona Góra.
Rywalizacja rozpoczęła się zgodnie z planem, czyli o 13. Lech na początku starał się poszanować futbolówkę, ale już po 120 sekundach mogliśmy oglądać pierwszą akcję. Król strzelców ligi białoruskiej - Sergiei Krivets atakował lewą flanką, następnie dośrodkował piłkę w pole karne. Tam królował Grocholski, który szybko wyekspediował piłkę poza szesnastkę Gorzowian.
Chwilę później Mikołajczak znajdował się w podobnej sytuacji. Scenariusz pozostał ten sam, co przy poprzedniej próbie. W 5. minucie Seweryn Gancarczyk pokusił się o strzał z około połowy boiska. Łatwo wywnioskować, że Janicki nie miał żadnych kłopotów z interwencją. Po tym zdarzeniu zawodnicy Adama Topolskiego przeprowadzili pierwszą groźną akcję. Łuszkiewicz pędził na bramkę skrzydłem, starał się zagrać futbolówkę do środka, lecz zrobił to niedokładnie. Tym samym umożliwił obrońcy Lecha na wyjaśnienie całej sytuacji dalekim wykopem.
W ślady naszego pomocnika poszedł Emil Drozdowicz. Były gracz Lechii Zielona Góra pokusił się o uderzenie z daleka, lecz po rykoszecie wywalczył tylko rzut rożny. Następne kilka minut obfitowało w dobre wejścia obrońców. Najpierw Truszczyński przeciął groźne podanie Stilica w kierunku Krivetsa. Po drugiej stronie podobną rzecz wykonał Bosacki przy zagraniu do Drozdowicza.
W 9. minucie nasi pupile powinni objąć prowadzenie. Dobry kontratak zorganizowali napastnicy. Dokładnym podaniem został obsłużony Ilków-Gołąb, który wyprowadził w pole jednego ze stoperów, ale nie zachował zimnej krwi przy strzale i w konsekwencji trafił w Burica. Dobitkę Drozdowicza obronił z linii bramkowej Djurdjevic. Swoją okazję miał również Andruszczak, ale kapitan GKP również nie znalazł sposobu na umieszczenie futbolówki do siatki. Lech od tej pory grał już trochę uważniej. Dwa razy mógł wyjść na prowadzenie. Najpierw Peszko spudłował z prawej nogi, następnie Zapotoka huknął jak z armaty, ale bohaterem okazał się Janicki, który zaliczył niesamowitą robinsonadę. Lech natomiast wywalczył sobie dzięki temu ważny korner. Krivets dośrodkował celnie w pole karne, gdzie przyjął sobie piłkę Djurdjevic i wpakował ją do bramki (1:0).
Można powiedzieć, że piłkarze z Gorzowa spisywali się bardzo dobrze do utraty gola. Później gra wyglądała już nieco gorzej. Po połowie godziny Stilic starał się zaskoczyć bramkarza wolejem, który jednak został zablokowany. W tej samej minucie Truszczyński otrzymał pierwszą indywidualną karę w tym meczu, czyli żółtą kartkę i dwie minuty kary za faul na Krivetsie. W osłabieniu zawodnicy w pasiastych strojach stworzyli sobie dogodną sytuację. Emil Drozdowicz znajdował się niemal w sytuacji sam na sam, ale jego strzał minął się z celem o mniej więcej pół metra. Gospodarze -bo tak można nazwać podopiecznych Jacka Zielińskiego w tym spotkaniu- mieli inicjatywę i starali się ukąsić kolejny raz przeciwnika. Okazję na to miał Peszko po centrze Krivetsa, ale główka byłego piłkarza Wisły Płock była słaba. Na sam koniec pierwszej odsłony z dobrym kontratakiem wyszli Gorzowianie. Próba Piątkowskiego zakończyła się na Buricu.
Po krótkiej przerwie i rozmowach przy ławkach rezerwowych trenerzy zdecydowali się przeprowadzić po cztery zmiany. Wśród gości można było zauważyć na murawie Białożyta, który przeprowadził w 52. minucie rajd prawą stroną. Zakończył się on wybiciem defensorów Kolejorza. Następnie ponownie pokazał się Krivets. Wykonał on dobrą centrę, lecz w powietrzu najlepszy był Sławomir Janicki. Podobnie jak Białożyt, również inny rezerwowy - Janusiński postanowił na samotny sprint skrzydłem. Efektem tego był tylko rzut rożny, ale i on nic nie przyniósł piłkarzom Adama Topolskiego.
Kiedy na zegarze minęła godzina, wtedy do akcji ruszył Drozdowicz. Jego pół-wolej, pół-przewrotka zakończyła się niezbyt dobrze, ponieważ piłka przeleciała obok zewnętrznej strony słupka. W 62. minucie mieliśmy już 2:0. Wprowadzony 120 sekund wcześniej Mateusz Możdżeń otrzymał bardzo dobre zagranie od partnera, zostawił z tyłu obrońców, którzy zgubili młodego zawodnika Lecha. Ten zaś nie miał problemów z podwyższeniem stanu spotkania (2:0).
Poddenerwowani goście zaczęli faulować, konkretniej Paweł Kaczorowski, który wykonał brzydkie przewinienie na Mikołajczaku. Skutkiem tego było opuszczenie murawy przez napastnika. Na murawę zaś musiał wrócić Krivets, ponieważ wcześniej Białorusin został zmieniony, a Jacek Zieliński nie miał już nikogo na ławce rezerwowych. Następnie Robert Sing poszedł w ślady partnera z drużyny. Wyglądający na dość łagodny wślizg został oceniony bardzo surowo przez arbitra, dlatego Kanadyjczyk otrzymał żółty kartonik i na dwie minuty opuścił plac gry.
GKP atakował sporadycznie, tak naprawdę kwadrans przed końcem Białożyt starał się podtrzymać na duchu kolegów. Jego mocną wrzutkę w pole karne wyłapał jednak Krzysztof Kotorowski. Miejscowi stwarzali sobie również okazje, ale już głównie nie za bardzo niebezpieczne, jak np. słaby strzał głową Krivetsa. Ostatnia akcja w spotkaniu przypadła na drugą minutę doliczonego czasu. Po przewinieniu na Białożycie honorowego gola z rzutu wolnego starał się zdobyć Machaj. Jednak zagrożenie spod własnej bramki zneutralizowali defensorzy. Tak oto zakończył się sparing we Wronkach, który Gorzowianie przegrali 0:2. .
Komentarze opinie