Nie mają szczęścia gorzowianie do meczów z czołowymi drużynami III ligi dolnośląsko-lubuskiej. Tym razem niebiesko-biali przegrali ze swoim bezpośrednim sąsiadem w tabeli, trzecią Ślęzą Wrocław. Ciężko powiedzieć, co przez zimę stało się z podopiecznymi Tomasza Jeża. Mecz ze Ślęzą był wierną kopią spotkania z MKS Oława. Wrocławianie robili z naszą defensywą co chcieli, a zawodnicy ofensywni Stilonu nie potrafili przebić się przez mur obronny Ślęzy. Swoją cegiełkę do porażki Stilonu dołożył również sędzia sobotniego spotkania.
Od pierwszych minut tego spotkania kibice zgromadzeni na trybunach obiektu przy ulicy Olimpijskiej mogli mieć wrażenie, że cofnęli się w czasie, do pojedynku Stilonu z MKS Oława. Podopieczni Tomasza Jeża przegrywali praktycznie wszystkie pojedynki biegowe, byli za wolni w defensywie i nie mieli pomysłów na grę w ofensywie. Pierwszą sytuację podopieczni Grzegorza Kowalskiego stworzyli sobie w 5. minucie, kiedy to po wrzutce z rzutu rożnego z najbliższej odległości do bramki nie trafił Maciej Bielski. Niebiesko-biali mniej szczęścia mieli niecałe dziesięć minut później. Z prawego skrzydła dośrodkował Dariusz Góral, a niekryty Grzegorz Rajter z najwyższym spokojem pokonał naszego golkipera głową. W 22. minucie efektownego gola z półobrotu mógł zdobyć Konrad Kątny, ale futbolówkę zdołał wyłapać czujny Dawid Dłoniak. Podopieczni Tomasza Jeża próbowali konstruować akcje ofensywne, ale gorzowianom brakowało pomysłów na przejście linii defensywnej wrocławian. W 34. minucie w pole karne futbolówkę dograł Rafał Brusiło, a tuż nad poprzeczką strzelił nabiegający Damian Celuch. Później na mocne uderzenie zdecydował się sam Brusiło i po raz kolejny swoimi umiejętnościami musiał popisać się Dłoniak. Pierwsza część spotkania zakończyła się wynikiem 0:1.
Po zmianie stron mieliśmy ponownie deja vu z meczu z MKS Oława. Stilon starał się atakować, żeby odrobić straty, a rywal mądrze się bronił i groźniej kontrował. Sytuację niebiesko-białych utrudniła jeszcze czerwona kartka dla Pawła Posmyka z 56. minuty, za rzekome uderzenie zawodnika drużyny przeciwnej. Inicjatywę mimo tego przejęli podopieczni Tomasza Jeża, ale wciąż to przyjezdni stwarzali większe zagrożenie pod bramką gospodarzy. W 66. minucie po dobrym podaniu w świetnej sytuacji znalazł się Rajter, ale futbolówka mu odskoczyła i na szczęście znalazła się w rękach Dawida Dłoniaka. Bramkę przyjezdni powinni zdobyć również w 73. minucie, ale będący praktycznie w sytuacji sam na sam Celuch huknął nad poprzeczką. Później nastąpił okres, w którym blisko wyrównania byli niebiesko-biali. W 77. minucie po dośrodkowaniu Rafała Świtaja z rzutu wolnego głową tuż obok słupka uderzył kapitan Stilonu, Robert Kozioła. Parę chwil później Kordian Ziajka...zdobył bramkę, ale sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję o jej nie uznaniu, z powodu rzekomego faulu na obrońcy Ślęzy. Więcej groźnych sytuacji gospodarze sobie nie potrafili stworzyć. Wyżej zwyciężyć mogli za to podopieczni Grzegorza Kowalskiego. W 88. minucie dobrze ustawiony Celuch przelobował gorzowskiego bramkarza, ale futbolówka przeleciała obok słupka. Parę minut później sędzia Mateusz Pancerz z Ząbkowic Śląskich zakończył sobotni pojedynek Stilonu.
Kolejne spotkanie Stilon rozegra już w najbliższą środę. Podopieczni Tomasza Jeża pojadą do Rzepina, gdzie zmierzą się z tamtejszą Steinpol-Ilanką.
Tomasz Jeż (trener Stilonu): Mecze o stawkę usztywniają nas. Przy każdym mocniejszym przeciwniku tracimy wszystkie swoje atuty, to był kolejny taki mecz w naszym wykonaniu. Przegraliśmy praktycznie wszystkie spotkania z drużynami, które są usytuowane w górnej części tabeli. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Zawodnicy fundują mi huśtawkę nastrojów, bo po kiepskim meczu z Oławą zagraliśmy dobre spotkanie w Dzierżoniowie, dzisiaj daleko było od tego, żebyśmy dobrze wyglądali. Muszę rozważyć z zarządem swoje własne funkcjonowanie, może potrzebne są inne bodźce. Być może ćwiczenia, które proponuję zawodnikom są nieodpowiednie na tyle, że nie potrafią się zmobilizować na te kluczowe spotkania. Szczerze mówiąc nie widziałem sytuacji z Posmykiem, bo skupiłem się na czym innym. Mecz był nagrywany i będziemy decyzję sędziego oceniać. Teraz już jest za późno na to, żeby dzielić skórę na niedźwiedziu.
Grzegorz Kowalski (trener Ślęzy): Przeglądaliśmy dotychczasowe mecze Stilonu. Byliśmy na spotkaniu w Dzierżoniowie, gdzie Stilon wygrał, ale wydaje się, że wyciągnęliśmy jakieś wnioski. Oglądaliśmy również urywki ze spotkania z Oławą. Myślę, że wyłączenie tego środka i zwracanie baczniejszej uwagi na Posmyka, to już jest pierwszy krok, który trzeba wykonać. Drugi zaś, to jak najszybsze dogranie skośnej piłki do napastników, gdyż w linii obrony Stilon jest dosyć wolny i to jest sposób, który jeżeli jest konsekwentnie wykonywany, to przynosi sukces. Gdybym miał do dyspozycji bardziej doświadczony zespół, to punktował by on dzisiaj Stilon mocno.
Robert Kozioła (kapitan Stilonu): Nie miało tak być. Wyszliśmy w pierwszej połowie z innymi założeniami, a po stracie bramki graliśmy jak panienki. W drugiej połowie mieliśmy wyjść odważniej. Zadanie utrudniła nam czerwona kartka, czy słuszna nie wiadomo. Mam do siebie i do całego zespołu ogromne pretensje, bo tak grać w pierwszej połowie nie możemy. Mówimy sobie po pierwszym meczu, że ma to wyglądać inaczej, a gramy dokładnie to samo. Mieliśmy się zrehabilitować przed własną publicznością, a po raz kolejny nie mieliśmy powodów do radości. Wypada nam tylko przeprosić kibiców, bo ten początek nie jest taki, jaki byśmy sobie wymarzyli.
Komentarze opinie