Przez 45 minut Stilon Gorzów był w miarę równorzędnym przeciwnikiem dla II-ligowych Błękitnych Stargard. W drugiej połowie jednak goście zdecydowanie bardziej zaznaczyli swoją przewagę i strzelili trzy kolejne bramki, wygrywając ostatecznie 5:1 z IV-ligową ekipą gorzowian.
Spotkanie od początku rozgrywane było w niezłym tempie. W okolicach 14. minuty z dalszej odległości próbowali goście, ale wysoko nad bramką. Niedługo po tym jednak zaatakowali po raz kolejny, tym razem skrzydłem. Dośrodkowanie wpadło wprost pod nogi Patryka Baranowskiego, któremo pozostało tylko wbić piłkę pod samą poprzeczkę, wyprowadzając Błękitnych na prowadzenie. To jednak nie potrwało długo. Ataki Stilonu były w większości rozbijane, ale w 18. minucie piłka trafiła do Abdul Moustapha Ouédraogo, który przelobował wychodzącego do niego bramkarza, doprowadzając do remisu. Goście próbowali odpowiedzieć, atakując prawą stroną, ale strzał głową po dośrodkowaniu pewnie wylądował w rękach Macieja Wolarka. Kolejne minuty stały pod znakiem wymiany ciosów, choć to gospodarze częściej byli na połowie rywali. Dobrze na przedpolu interweniował jednak Przemysław Wróbel, wyprzedzający napastników. W 35. minucie kolejną okazję stworzyli Błękitni. Błąd popełnił Siwiński, który pozwolił się minąć Brzeziańskiemu. Zawodnik przyjezdnych strzelił tuż obok słupka i mieliśmy wynik 1:2. Do końca pierwszej części oba zespoły stworzyły jeszcze kilka sytuacji, ale już bez zagrożenia pod bramką.
Po przerwie doszło do wymiany zespołu Błękitnych. Kilku graczy zmienił też trener Adam Gołubowski. Po 10 minutach wrócił z kolei Tomasz Szwiec. Chwilę wcześniej jednak rezultat dla gości podwyższył Piskorz. Szansę dla Stilonu miał natomiast Jakubowski, ale strzelił obok bramki. "Niebiesko-biali" po zmianach trochę się pogubili i Błękitni w 61. minucie podwyższyli na 4:1. W polu karnym nie poradził sobie Grzegorz Gibki. Trzy minuty później było już 1:5. Gorzowianie mieli jeszcze parę niegroźnych sytuacji. Dużo pewniej prezentowali się jednak przyjezdni. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie.
Następny mecz Stilon Gorzów rozegra już w sobotę. Tym razem będzie to spotkanie o stawkę z Pogonią Siedlce w ramach rundy wstępnej Pucharu Polski. Początek pojedynku o godzinie 18 na Stadionie OSiR przy ul. Olimpijskiej.
Po meczu Adam Gołubowski, trener Stilonu Gorzów, powiedział:Na środku obrony gra z nami Siwiński, chłopak z Witnicy, który ma potencjał, ale też spore zaległości fizyczne i motoryczne. Wszedł Wolarek, który nie bronił wcześniej i dostał mnóstwo zadań, których do tej pory nie miał, choćby gra nogami. W pierwszej połowie były braki, ale pomimo wyniku, byliśmy lepszą drużyną w pierwszych 45 minutach. Nie wykorzystaliśmy kilku możliwości zagrania prostopadłej piłki. Były takie fazy: momentami Błękitni fajnie z nami pograli, a momentami my. Możemy być zadowoleni z tych 45 minut, ale ewidentnie widać, że na środku obrony mamy problem i musi to wyglądać lepiej. Druga połowa była totalnie eksperymentalna. Jest paru chłopaków, którzy nie grali, mieli zaległości, a od paru dni mocno trenujemy i było widać, że fatalnie się czuli. Całkowitymi debiutantami byli Błażej Cerbijan czy Czyżewski, który wszedł na końcówkę. Przed Pawłem Posmykiem jeszcze daleka droga, by biegał swobodnie, chociaż miał dwie sytuacje. Drugie 45 minut to był chaos. Straciliśmy trzy bramki, mogliśmy pięć, ale sami też mogliśmy trzy strzelić. Druga jedenastka Błękitnych to nie to samo, co pierwsza. Z nowych twarzy z zewnątrz nie ma wątpliwości, że Pakuła fajnie wygląda. Dostał tylko 30 minut, bo nie chcę go zamęczyć. Także bardzo fajnie się zaprezentował na lewej obronie taki mały Jordi Alba, Filip Łaźniowski. Bardzo dobrze było w ofensywie i też w defensywie, gdzie nie przegrał pojedynku. Kuba Okuszko zagrał poprawnie, choć są jeszcze braki motoryczne. Patryk Bednarski jest uniwersalnym zawodnikiem. Zaczął na prawej obronie, potem grał na lewej i później w środku. Jest bardzo wartościowy. Z tą dwójką daliśmy sobie jeszcze dwa-trzy dni, aby podjęli decyzję. Z Pogonią poprzeczka będzie jeszcze wyżej, na pewno faworytami nie jesteśmy. Nadzieja w tym, że wykorzystamy wszystko, co będziemy mieli, a oni nie. To jest możliwe. Mamy potencjał na to, by jakąś sytuację bramkową stworzyć. Trzeba ją zamienić na gola. Musimy być bardziej zdyscyplinowani i mieli trochę farta. Jest za wcześnie na to, by nas rozliczać za bezbłędną grę z tyłu. Brakuje Bila, Ogrodowskiego i trochę czasu potrzeba, by ich zastąpić. Gruszecki gra na fajnym poziomie i z dnia na dzień jest coraz mocniejszy.
Komentarze opinie