Reklama

Historia jednego bramkarza

17/03/2013 18:18
Historia ta dotyczy jednego z gorzowskich bramkarzy. Nigdy nie było o nim zbyt głośno, chociaż jego nazwisko przewijało się nie raz przez gorzowskie media. Nigdy nie było żadnych głośniejszych spraw z nim związanych. Aż do teraz. Adrian Krzyżanowski, bo o nim mowa, dotąd był rezerwowym golkiperem Warty Gorzów, która występuje w gorzowskiej okręgówce. Parę dni temu został on oficjalnie wypożyczony do występujących w IV lidze Błękitnych Lubno. W powyższym zdaniu można by było zamknąć całą informację prasową o jego przejściu z klubu do klubu. Jednak historia z tym związana jest trochę skomplikowana.

Krzyżanowski urodził się 8 grudnia 1995 roku w Poznaniu, od najmłodszych lat związany jest jednak z Gorzowem. Niespełna osiemnastolatek zaczynał swoją karierę, czy też przygodę z piłką (jak to niektórzy wolą nazywać), w Gorzowskim Klubie Piłkarskim. Na początku grał on w polu, ale później trenerzy przekwalifikowali go na bramkarza. Blisko cztery lata temu młody golkiper przeniósł się do PUKSu Maksymilian Gorzów. Tam jego szkoleniowcem, w trampkarzach starszych, był Krzysztof Gołębiowski. Pomimo pewnych perturbacji, przez które mało co nie odszedł do Impulsu Wawrów, był on w PUKSie podstawowym bramkarzem i pod wodzą swojego trenera, notabene specjalisty od szkolenia golkiperów, zdołał rozwinąć swoje umiejętności. Na podstawie umowy pomiędzy PUKSem a Wartą Gorzów, Krzyżanowski przeszedł do, A-klasowej wtedy, Warty.

W Niebiesko-Bordowych, dopóki istniał tam zespół juniorów starszych, szkoleniowcem „Lamy” (bo tak koledzy z drużyny na niego wołają) na początku był Wiesław Pastusiak. U mającego za sobą występy w Niemczech szkoleniowca Krzyżanowski był podstawowym golkiperem i powoli rozwijał swoje umiejętności broniąc właściwie wśród starszych zawodników, gdyż mając 16. lat powinien on strzec bramki w juniorach młodszych. Dopóki nie rozwiązano u Niebiesko-Bordowych drużyny juniorów starszych, młody golkiper nieźle się rozwijał, później jednak nastąpił szybki przeskok do zespołu seniorów, który walczył o awans do okręgówki. Tam „Lama” trenował pod okiem uznanego szkoleniowca, Włodzimierza Stronczyńskiego. Pierwszy raz na ławce rezerwowych, bohater tej historii, usiadł w derbach ze Stilonem, 19 września 2012 roku. Od tamtego czasu jego sytuacja zaczęła się komplikować.

Po raz pierwszy Krzyżanowski z klubu chciał odejść jeszcze przed bieżącym sezonem. Wtedy jednak Warta nie puściła go ani do juniorów starszych MKP Gorzów, ani do tej samej kategorii wiekowej w Piaście Karnin. „Lama” był więc zmuszony do pozostania w Niebiesko-Bordowych na jeszcze pół roku. Dla młodego golkipera sytuacja stała się fatalna, gdyż jest on w wieku, w którym powinien regularnie bronić, a nie miał takiej możliwości z dwóch powodów: rozwiązania juniorów starszych i bezkonkurencyjnego w bramce seniorów Grzegorza Szymańskiego. Właśnie to było powodem desperackiego poszukiwania nowego klubu przez Krzyżanowskiego.

Na początku w grę wchodziło wypożyczenie do SHRu Wojcieszyce. Ten plan jednak nie wypalił. W tym czasie z trzeciego zespołu IV ligi lubuskiej (Błękitnych Lubno) odeszli wszyscy bramkarze: Bogusz Talarczyk i Michał Siniecki. Drużyna prowadzona od niedawna przez Sebastiana Puchalskiego wyciągnęła rękę do Mateusz Ćwienka (rezerwowego Stilonu) i właśnie do Adriana Krzyżanowskiego. Wydawało się , że na tym skończy się sprawa transferu, ale nic z tego. 12 marca 2013 roku, w godzinach popołudniowych, z młodym golkiperem skontaktowały się dwie osoby. Najpierw był to wiceprezes Warty, Zbigniew Pakuła, a chwilę później telefon wykonał prezes Piasta Karnin, Jerzy Leśniewski. Okazało się, że w gorzowsko-karnińskim klubie jest tylko jeden golkiper zdolny do gry w III lidze i potrzebny jest zmiennik. „Lamie” zaproponowano półroczne wypożyczenie i solidne stypendium. Bohater tej historii, który był pewien, że Błękitni załatwią jego kartę i będzie pełnoprawnym zawodnikiem tego klubu, odrzucił ofertę od III-ligowca. Warta (która „błogosławiła” wypożyczeniu do Piasta, dzięki dobrym kontaktom między tymi klubami) jednak nie ustąpiła i kiedy miało dojść do przejścia Krzyżanowskiego do czwartoligowca, zgodziła się tylko na półroczne wypożyczenie wbrew oczekiwaniom Błękitnych i samego bramkarza.

Upór Warty jest dziwny, kiedy pomyśli się, że na początku okresu przygotowawczego „Lama” został wyrzucony z kadry meczowej na mecz kontrolny, a zamiast niego pojechali Szymański i Mariusz Kowzan, mimo obietnic, że to właśnie on będzie drugim golkiperem. Kiedy młody bramkarz skontaktował się ze Zbigniewem Pakułą, okazało się jednak, że chodzi o...kasę. Zgodziłby się on na transfer definitywny jeżeli Błękitni zapłaciliby gorzowskiemu klubowi...2 tys. zł.

Sprawa wydaje się dosyć kuriozalna. Rozwój młodego bramkarza, który tak naprawdę był całkowicie zastopowany w najstarszym klubie gorzowskim, jest blokowany w imię 2 tys. zł. Krzyżanowski ma wrócić do tego klubu za pół roku. Na tę chwilę jest pewny występów w A-klasowych rezerwach Błękitnych i zażarcie walczy o podstawowy skład w IV lidze, z Mateuszem Ćwienkiem i wbrew pozorom ma dosyć duże szanse na zwyciężenie w tym pojedynku. Niespełna osiemnastolatek ostatnio wyszedł w podstawowej jedenastce na sparing z Różą Różanki, wygrany przez podopiecznych Puchalskiego 3:0. Za parę miesięcy „Lama” będzie musiał jednak wrócić do drużyny prowadzonej przez Sławomira Bednarczyka i wiele można postawić na to, że epizod z ostatniego czasu się powtórzy. I tutaj nasuwa się jedno pytanie: czy jest sens marnowania talentu obiecującego golkipera w imię marnych dwóch tysięcy złotych?

Konrad Baranowski
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do