W jedynym sobotnim spotkaniu gorzowskich drużyn GSPR Gorzów w meczu 10. kolejki I ligi piłki ręcznej mężczyzn przegrał z SMS-em ZPRP Gdańsk 19:25. Decydujące okazało się drugie 15 minut pierwsze połowy. Wiele do życzenia pozostawiała również skuteczność gospodarzy. Lepiej wykorzystane rzuty karne pozwoliłyby na walkę w kontakcie. W tym pojedynku jednak dużo do powiedzenia mieli sędziowie.
Wynik spotkania otworzyli gorzowianie w pierwszej akcji meczu. Bramkę strzelił Mateusz Wolski. Rozpoczęliśmy w najmocniejszym możliwym składzie. Po raz pierwszy niemal cała nasza siódemka składała się z seniorów. Ci dobrze radzili sobie w obronie. Po bramce Roberta Jankowskiego było 2:0 dla gorzowian. SMS przeprowadzał nieudane ataki środkiem. Dobrą dyspozycję prezentował Krzysztof Nowicki, który po pięciu minutach gry miał już na koncie kilka ważnych interwencji. Gra toczyła się dość spokojnym tempem. W 9. minucie dwie minuty kary dostał Michał Pieksza. Karnego obronił jednak Nowicki! Chwilę później bramki strzelili Jakub Malczewski i Wojciech Prymlewicz i było 4:3. W 15. minucie Malczewski dzięki kontrze po niedokładnym podaniu Wolskiego doprowadził do remisu 6:6. Błędy w naszej ekipie zaczęły się mnożyć i pojawiły się nerwy. Gdańszczanie potrzebowali minuty, by ostatecznie wyjść na prowadzenie. Kluczem do tego okazały się długie podania bramkarza świetne wyłapywane przez Malczewskiego. Goście coraz lepiej organizowali się w obronie, nie pozwalając na rzuty gospodarzom. Nie pomogła nawet kara dla Krzysztofa Misiejuka. W 23. minucie było już 11:7 dla SMS-u ZPRP. Szybki atak gdańszczan, słaba skuteczność i błędy przy podaniach gorzowian w głównej mierze zdecydowały o wyniku pierwszej połowy, który brzmiał 8:14. Nie można też zapomnieć o Nowickim, który kilkanaście razy uchronił podopiecznych Piotra Gintowta od straty gola. Gdyby nie on to rezultat mógłby być dla nas dużo gorszy.
Druga część pojedynku nie zaczęła się dla nas pomyślnie. Powalony już na ziemię Misiejuk zdołał jeszcze oddać skuteczny rzut i powiększył prowadzenie gości. Gorzowianom przestały wychodzić już nawet rzuty karne. W bramce naprzeciw Wolskiego stanął Patryk Plaszczak, ale nasz zawodnik rzucił nad poprzeczką. Do 38. minuty strzelali tylko gdańszczanie. Po dwóch niewykorzystanych rzutach karnych, karach dla Michała Nieradko i Tomasza Jagły w końcu w rywalizacji sam na sam z bramkarzem lepszy okazał się Tomasz Gintowt, który zaraz potem zaliczył dobrą serię strzelecką. Jednakże wciąż wiele pozostało do odrobienia. Trener Dariusz Tomaszewski poprosił o czas przy stanie 11:20. Gorzowianie w tym momencie wrócili do gry. Agresywniejsza obrona, lepsza skuteczność i dobre obrony Nowickiego. W to wszystko wmieszał się jednak sędzia, który na dwie minuty wykluczył Ryszarda Patalasa. W tym czasie udało nam się nie stracić bramki, ale niestety nie wykorzystaliśmy karnego. Na 15 minut przed końcem było 14:21. Na ławkę kar sędzia odesłał w pewnym momencie Marcina Szopę. Sytuacji mieliśmy bardzo dużo, ale żadnej nie wykorzystaliśmy. Mogliśmy zmniejszyć stratę, która na niecałe 10 minut przed końcem wynosiła pięć bramek. Im bliżej końca tym gorzej wyglądała sytuacja gorzowskich szczypiornistów. Przez ponad minutę graliśmy w potrójnym osłabieniu, gdyż kary dostali Wolski, Jankowski i Gintowt. W tej sytuacji szkoleniowiec GSPR-u poprosił o przerwę. Tą fatalną sytuację udało się wytrzymać. W 55. minucie byliśmy już w komplecie, a na tablicy widniał wynik 17:23. Końcówkę spotkania zagraliśmy na maksymalnej agresji, o co pretensje mieli goście. Wcześniejsze decyzje sędziego mocno zdenerwowały z kolei nasz zespół.
Po raz kolejny już tylko na początku zagraliśmy dobrze. SMS ZPRP przeprowadzał jednak zabójczo skuteczne szybkie ataki. GSPR nadal zamyka tabelę z zerowym dorobkiem i nadzieja na jakiekolwiek zwycięstwo jest już znikoma. Za tydzień gramy w Malborku z Pomezanią.
Komentarze opinie