Wynik meczu pomiędzy drużynami z odmiennych biegunów ligowej tabeli otworzył kapitan gorzowskiego zespołu Tomasz Jagła. Mogłoby się wydawać, że gorzowianie od samego początku spotkania przejmą inicjatywę i będą kontrolować mecz. Ambitnie grający gospodarze nie przestraszyli się jednak wyżej notowanego rywala i mimo gry w podwójnym osłabieniu i bramce Jakuba Blejsza wyszli na prowadzenie 7:4. Trener Michał Kaniowski już po dziesięciu minutach gry zmuszony był do wzięcia czasu na żądanie dla swojej ekipy. Krótka przerwa podziałała mobilizująco na piłkarzy z Gorzowa Wlkp., którzy już po trzech minutach gry doprowadzili do wyrównania. W kolejnych minutach żadna z ekip nie potrafiła osiągnąć przewagi. W 22 minucie gorzowianie grali w podwójnym osłabieniu, co natychmiastowo wykorzystali piłkarze ręczni Energetyka ponownie wychodząc na prowadzenie 13:11, a następnie 14:12. W końcówce pierwszej połowy wytworzyło się spore zamieszanie. W drużynie Energetyka na parkiecie pojawił się jeden dodatkowy gracz, a po chwili zegar odmierzający czas odmówił posłuszeństwa. Ostatecznie gospodarze wygrali pierwszą cześć spotkanie 15:14.
Wynik drugiej połowy podobnie jak pierwszej otworzył najskuteczniejszy w ekipie AZS-u tego dnia Jagła, a już kilka minut później po bramkach Arkadiusza Bosego i Marcina Skoczylasa przyjezdni prowadzili 16:19. Trener Arkadiusz Augustyniak podobnie jak trener Kaniowski w pierwszej połowie, bardzo szybko poprosił o przerwę dla swoich zawodników. Nie przyniosła ona jednak spodziewanych rezultatów. W bramce gości kilkoma dobrymi interwencjami popisał się Łukasz Wasilek, a w 43 minucie AZS "odskoczył" na pięć bramek. W drugiej połowie dobry występ zanotował Tomasz Rafalski, zdobywca 4 bramek. W drużynie gospodarzy przypomniał o sobie dobrze znany w Gorzowie Wlkp. Tomasz Rzewiński. W ostatnich dziesięciu minutach gryfinianie nie byli wstanie odrobić poniesionych strat, a spadkowicz z ekstraklasy spokojnie dotrzymał wynik do końca. Ostatecznie lider pierwszoligowych rozgrywek wygrał 26:30.
Komentarze opinie