Niebiesko-białym po raz pierwszy w historii udało się wygrać z Dębem Przybyszów. Nastąpiło to w najlepszym możliwym momencie, bo przed pojedynkami, które mogą wiele zmienić w czołówce III ligi dolnośląsko-lubuskiej. Starcie w Sławie nie było jednak dla gorzowian tak łatwe. Po pierwszej połowie piłkarze schodzili do szatni przy bezbramkowym remisie i dopiero kilka ostrych słów w przerwie poskutkowało lepszą grą w drugiej części pojedynku. Jego losy rozstrzygnęły się w przeciągu paru minut.
Od pierwszych minut spotkania optymalną przewagę mieli gorzowianie, ale pierwsi sytuację stworzyli sobie miejscowi. Po rzucie rożnym w 13. minucie tuż nad bramką główkował Karol Kaźmierski. Dużo lepsze sytuacje do wyjścia na prowadzenie mieli jednak podopieczni Artura Andruszczaka. W 26. minucie po odegraniu od Kordiana Ziajki w słupek trafił Rafał Świtaj, a później dwukrotnie nieskuteczny był sam podający. Ziajka najpierw przegrał pojedynek sam na sam z Łukaszem Budzyńskim, a później uderzył głową tuż nad poprzeczką i to z najbliższej odległości. Generalnie lepszym zespołem byli przyjezdni, ale brakowało wykończenia i dokładności, a piłkarze Marka Szafera mądrze się bronili. Pierwsza część spotkania zakończyła się bezbramkowym remisem.
Nie pytaliśmy się, co dokładnie przekazał trener Andruszczak swoim podopiecznym w przerwie, gdyż mogłoby to się nie nadawać do cytowania. Niebiesko-biali po zmianie stron grali już jednak dużo lepiej i szybko przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. 1:0 dla gorzowian było już w 51. minucie, a gola zdobył Rafał Świtaj, który oddał piękny strzał z rzutu wolnego. Minutę później Stilon podwyższył prowadzenie. Tomasz Szwiec z prawego skrzydła dogrywał do Patryka Nowaczewskiego, ale tor lotu futbolówki przeciął Artur Siwy, który wbił piłkę do własnej bramki. Setka kibiców Stilonu, która udała się do Sławy mogła już być pewna o wynik, ale na szczęście podopieczni Artura Andruszczaka rozstrzygnęli losy meczu w 62. minucie. Ziajka przeprowadził indywidualną akcję, wpadł w pole karne i z jedenastego metra oddał płaski strzał, z którym nie poradził sobie golkiper sławian. Po tych trafieniach gorzowianie skupili się na utrzymaniu wyniku i starali się jeszcze dobić rywala. Czwartego trafienia niebiesko-biali jednak nie zanotowali, choć sposobność do tego była. W ciągu ostatnich paru minut swoje okazje mieli Alan Błajewski i Paweł Posmyk, ale pierwszy trafił w słupek, a drugi z ostrego kąta uderzył minimalnie niecelnie. Ostatecznie gorzowianie zwyciężyli na terenie lubuskiego beniaminka 3:0.
Marek Szafer (trener Dębu): Cóż powiedzieć. Gra w pierwszej połowie nawet nieźle wyglądała, skutecznie się broniliśmy. Podejmowaliśmy wymagającego przeciwnika, ale w pierwszej połowie zbyt wielu sytuacji sobie nie stworzył. Na początku drugiej połowy strzelony rzut wolny i powtórka scenariusza, w którym chwilę później tracimy drugą bramkę. Nie wiem nawet, jak to nazwać, jest to jakieś niedopuszczalne rozkojarzenie, bo dzieje się tak już w trzecim meczu z rzędu.
Artur Andruszczak (trener Stilonu): Do przerwy stworzyliśmy trzy sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. W przerwie musiałem użyć ostrych słów, bo jesteśmy w takim klubie, że takie mecze musimy wygrywać. Wyszliśmy na drugą część spotkania bardziej skoncentrowani i z wolą zwycięstwa, co szybko przełożyło się na nasze prowadzenie. Przed najbliższymi meczami jestem spokojny, bo dzisiaj zdobyte trzy punkty pozwalają nam się zbliżyć do czołówki, co nas motywuje, a przeciwników deprymuje. Spotkania w Dzierżoniowie i z Formacją mogą się okazać łatwiejsze od tych ze słabszymi rywalami.
Kolejny mecz gorzowianie rozegrają w środę. Podopiecznych trenera Andruszczaka czeka wyjazd do Dzierżoniowa na zaległe starcie z miejscową Lechią.
Komentarze opinie