Kibice piłki ręcznej w Gorzowie mieli nadzieję na bardzo ciekawy mecz w sobotni wieczór. Nie zawiedli się, gdyż AZS AWF wraz z MSPR Reflex Miedzią Legnica stworzyli wspaniałe widowisko. Niestety zabrakło tylko 8 sekund do szczęścia. Goście w ostatniej chwili strzelili bramkę, która dała im zwycięstwo 23:22.
Spotkanie rozpoczęli przyjezdni, ale strzał Tomasza Fabiszewskiego został zablokowany. Taki obrazek oglądaliśmy kilkukrotnie, ale niestety nie uratowało nas to od porażki. Pierwsza bramka padła po rzucie karnym, wykonywanym przez Wojciecha Gumińskiego. Popularny ,,Guma"" po prostu przelobował bramkarza. W początkowej fazie tej rywalizacji dobrze spisywał się Robert Fogler. W dość krótkim czasie strzelił trzy bramki, lecz potem znów maszyna się zacięła. Po pięciu minutach prowadziliśmy 3:1. Dobrze funkcjonowała nasza obrona, a w sytuacji, gdy Luchien Zwiers sam musiał sobie radzić, wychodził z tego obronną ręką. Holender zdołał nawet wybronić karnego, którego sędziowie podyktowali po faulu Władimira Huziejewa, za który dostał on żółtą kartkę. Z minuty na minuty vis a vis Zwiersa, Atur Banisz grał jednak coraz lepiej. Ogromnie pomogło to legniczanom, którzy wykorzystali także słabą skuteczność gorzowian. Kwadrans gry przyniósł nam rezultat 5:5. Gospodarze nie zdobywali goli, co pozwoliło graczom Edwarda Strząbały na zmianę wyniku z 5:2 na remis. Po chwili, mimo przewagi jednego zawodnika, straciliśmy kolejną bramkę i to Miedź objęła prowadzenie. Od tego momentu sytuacja naszego zespołu mocno się skomplikowała. Musieliśmy gonić rywali, jednak trzybramkowa przewaga gości utrzymywała się, zmniejszając się tylko na chwilę. W zaledwie kilka minut kapitan naszej drużyny Krzysztof Misiaczyk zarobił dwie żółte kartki, co stworzyło dla niego niebezpieczeństwo przedwczesnego zakończenia meczu. Po drugiej kartce karnego obronił Paweł Kiepulski, na którego trener Dariusz Molski stawiał potem w takich momentach. Na koniec pierwszej połowy rzut rozpaczy wykonał Huziejew, ale z łatwością obronił to Banisz. Po poł godzinie wynik brzmiał 8:12.
Drugą część rozpoczęliśmy w osłabieniu, gdyż na minutę przed końcem pierwszej połowy karę dostał Tomasz Jagła. Staraliśmy się odrabiać, co udało nam się dzięki kilku dobrym atakom, a także dobrej kontrze trzech na jednego, po której bramkę strzelił Mateusz Krzyżanowski. Niestety Legnica nie czekała zbyt długo z odzyskiwaniem trzybramkowej przewagi. Brakowało dobrze zakończanych akcji w ekipie AZS-u. Swoich szans nie wykorzystywał Fogler. Bardzo dobrze zaś na prawym skrzydle pracował Jakub Tomczak. Było to jednak za mało na dynamiczne kontry gości. W 44. minucie gry udało się w końcu doprowadzić do remisu 15:15, lecz kara dwóch minut dla Włodka poskutkowała karnym. Przez ułamek sekundy wydawało się, że Kiepulski to obronił, lecz Paweł Piwko odbitą od naszego golkipera piłkę złapał i skutecznie dobił. Pojedynek stał się niezwykle wyrównany. Obie drużyny grały niemalże gol za gol. Fatalnie jednak zachował się Huziejew przy kolejnym już rzucie karnym. Próbował technicznym strzałem pokonać Banisza, ale zupełnie mu to nie wyszło i piłka znalazła się pod stopą bramkarza. W odpowiedzi skutecznie Piwko i było już 18:21. Nastąpił jednak przełom w gorzowskim zespole. Najpierw Arkadiusz Bosy łapie w powietrzu piłkę i piekielnie mocnym strzałem trafia do siatki. Następnie dwie minuty kary dostał Grzegorz Garbacz i na 20:21 strzelił Misiaczyk. Do remisu udało się doprowadzić na cztery minut przed końcem. Przez minutę Legnica grała w podwójnym osłabieniu, gdyż do Garbacza dołączył Piwko. Misiaczyk wyprowadził drużynę z miasta nad Wartą na prowadzenie, gdy zostały trzy minuty meczu. Potem karę otrzymał Fogler, a w kolejnej akcji gości bramkę wyrównującą strzelił Adam Skrabania. Końcówkę spotkania fani zgromadzeni na trybunach oglądali, obgryzając paznokcie. Nie układało się po naszej myśli. Legniczanie długo rozgrywali piłkę i prowokowali naszych szczypiornistów. Udało im się, gdyż z boiska z trzecią karą i czerwoną kartką wyleciał kapitan naszej drużyny. Zostało zaledwie osiem sekund, lecz to nie przeszkodziło Garbaczowi trafić do siatki. Mecz zakończył się wynikiem 22:23, który wielu kibiców zszokował.
Dla AZS-u było to niewiarygodnie trudne spotkanie. Obie ekipy urządzały sobie w pewnych momentach szachy. Zwarta obrona nie pozwoliła łatwo wyprowadzać ataku, dlatego sędziowie często sygnalizowali grę pasywną. Jak natchniony przed długi czas bronił Zwiers. Wielka szkoda, iż dostawaliśmy tak wiele kar. Łącznie na ławce kar nasi zawodnicy spędzili aż 16 minut, przy zaledwie 4 minutach przyjezdnych. Bardzo bolesna była rażąca nieskuteczność gorzowian, która była kluczowym aspektem tego spotkania. Goście kontrowali, a ich bramkarz także miał bardzo dobry dzień. Z pewnością w zespole trenera Molskiego zabrakło odrobiny finezji, która zazwyczaj wprowadzał Filip Kliszczyk. Niestety nie zagrał z powodu urazu. W miarę dobre zawody rozgrywali skrzydłowi. Trójka obrotowych również się pokazywała, ale oni też zmarnowali kilka sytuacji. Rywalizacja była ciekawa, bo nie poddaliśmy się, ale zabrakło odrobiny szczęścia w końcówce i lepszej celności. Wystarczyłoby wykorzystywać należycie rzuty karne. Jednakże przegraliśmy, pogarszając tym samym swoją sytuację w tabeli. Do końca rozgrywek jest jeszcze 10 spotkań, ale trudno będzie się wykaraskać ze strefy play-out. AZS dalej pozostaje bez wygranego meczu i o przerwanie tej passy będzie bardzo trudno, gdyż już za tydzień jedziemy do Kwidzyna, by zagrać z tamtejszym MMTSem, czwartą drużyną tamtego sezonu.
Komentarze opinie