W dniu wczorajszym Rajbud Meprozet GTPS grał w Sulęcinie z tamtejszą Olimpią. Widać było nawet duży progres w porównaniu do poprzednich spotkań. Niestety jednak podopieczni Radosława Maciejewicza zanotowali już piątą porażkę z rzędu, tym razem 1:3. W każdym secie były różne momenty, potrafiliśmy wysoko przegrywać, ale również często wychodziliśmy na prowadzenie. Niestety nie przyniosło to gorzowianom ani punktu do tabeli. Może o sukces w tych derbach było by łatwiej gdyby nie dziwne decyzje sędziny ze Szczecina.
Kibice Olimpii, którzy do ostatniego miejsca zapełnili halę przy I LO w Sulęcinie od początku byli świadkami emocjonującego widowiska. Pewniakiem wręcz do zgarnięcia trzech punktów w tym spotkaniu byli podopieczni Łukasza Chajca. Gospodarze w pierwszym secie przez dłuższy czas nie potrafili uciec gorzowianom na dystans większy jak 1-2 punkty. W grze podopiecznych Radosława Maciejewicza jednak coś się popsuło. Nasi po pewnej blokadzie przegrywali już 13:17 i nie zdołali już odrobić takiej straty do końca seta, przegranego ostatecznie 21:25. Duży wpływ na to miała słaba zagrywka, którą zepsuliśmy aż siedmiokrotnie (tylko w pierwszym secie).
Początek drugiego seta był bardzo podobny, jak w przypadku pierwszego. Nasi głównie dzięki punktom zdobywanym przez doświadczonych Krzysztofa Kocika i Pawła Maciejewicza grali punkt za punkt. Niestety później znów wszystko się posypało. Gospodarze zdołali uciec na 18:15 i głównie dzięki świetnej postawie Szulikowskiego bronili tej przewagi. Nasi w końcówce tej partii nie zdołali nawiązać wyrównanej walki, a szalę zwycięstwa w secie praktycznie na swoją stronę miejscowi już przeciążyli przy wyniku 21:16, a zakończyli go zablokowaniem Pawła Maciejewicza na 25:20.
Kiedy wydawało się, że GTPS już nie ma większych szans na wygranie chociażby jednego seta, nastąpił przełom w grze. Początek seta wyglądał tak jak w przypadku dwóch poprzednich. Wydawało się jednak, że gorzowianie grali z dwa razy większą agresją i z ogromną chęcią tryumfu w tej partii. Niestety od wyniku 8:8 nasi stracili cztery punkty po rząd i wydawać się mogło, że koniec spotkania nastąpi bardzo szybko. Trener Radosław Maciejewicz zdecydował się wtedy na przerwę, po której nasi z nowymi siłami zaczęli odrabiać oczko za oczkiem aż w końcu dało to wymarzony efekt w postaci prowadzenia GTPSu 20:19. Nasi tym razem dali sobie radę z presją i zdołali wygrać seta 25:23. Decydujący punkt padł za sprawą Krzysztofa Kocika.
Na początku czwartej partii poza parkietem pomocy trzeba było udzielić siatkarzowi Olimpii Sulęcin Konradowi Krzywieckiemu, który zasłabł. Na szczęście cała ta sytuacja szczęśliwie się skończyła i zawodnik mógł wrócić na parkiet. Tam zaś gorzowianie fatalnie rozpoczęli bardzo ważnego seta, od którego zależało czy zdobędziemy choć jeden punkt czy też wrócimy do Gorzowa z pustymi rękoma. Po fatalnym rozpoczęciu podopieczni Radosława Maciejewicza przegrywali już 3:7. Gorzowianie dopiero wtedy się obudzili i powoli zaczęli odrabiać straty. Poszło to nam na tyle dobrze, że po ataku Wagnera z drugiej piłki GTPS...prowadził 17:16! Niestety był to miły złego początek. W końcówce nasi popełniali za dużo błędów, czego podsumowaniem było zepsucie akcji przez Wagnera i porażka w secie 21:25, a w meczu 1:3.
Nasi po tej porażce dalej zajmują siódmą pozycję, mając już aż sześć punktów straty do czwartej drużyny. Za tydzień GTPS pauzuje, a za dwa gorzowian czeka wyjazd do Zielonej Góry na mecz z tamtejszym KU AZS UZ.
Komentarze opinie