Zespół Meprozetu GTPS Gorzów grał w tym spotkaniu osłabiony brakiem lekko kontuzjowanych środkowych Piotra Trojana i Artura Troski, ale mimo tego nie zapowiadało się na pięciosetowe emocje. GTPS prowadził w pierwszej partii już 24:16, ale miejscowi zdobyli pięć punktów z rzędu zanim gorzowianie postawili kropkę nad „i”. To okazało się przedsmakiem emocji. W drugim secie goście prowadzili już 9:2, ale gnieźnianie szybko odrobili straty i doprowadzili do wyrównania. Trzeci set to już prawdziwy koncert gry gospodarzy, zapachniało więc sensacją. Na szczęście drużyna Krzysztofa Kocika szybko się przebudziła i doprowadziła do tie-breaka, którego udało się minimalnie wygrać.
- Gospodarze zagrali bardzo ambitnie. To dojście w pierwszym secie dało im wiatr w żagle. W drugiej partii wdało się w nasze szeregi trochę za dużo spokoju i luzu. Gnieźnianie mocno zaryzykowali zagrywką i to się opłaciło. Generalnie popełniali mało błędów. U nas chyba już było za dużo myślenia o środowym meczu i o tym, co się może później wydarzyć. Na szczęście po trzecim secie graliśmy zupełnie inaczej - ocenił trener Meprozet GTPS, Krzysztof Kocik.
A kolejny mecz właśnie w środę w Pucharze Polski przeciwko pierwszoligowemu AGH AZS Kraków, który w lidze nieoczekiwanie pokonał Krispol Września 3:0.
Komentarze opinie