O 3.00 nad ranem dyżurny Komendy Miejskiej Policji otrzymał zgłoszenie o uprowadzeniu 20-letniej dziewczyny. Do działań włączyło się kilkunastu policjantów. Porwanie zgłosił młody mężczyzna. Okazało się, że zgłaszający otrzymał telefon od przebywającego w Wielkiej Brytanii brata.
Ten opowiedział mu, że telefonowała do niego jego dziewczyna, mieszkanka Gorzowa.
"Dziewczyna zadzwoniła do swojego chłopaka do Wielkiej Brytanii. Opowiedziała mu o zdarzeniu które miasto miejsce w Gorzowie. Powiedziała, że została porwana przez osoby które oferowały prace w Niemczech, a teraz jest więziona i przetrzymywana w nieznanym jej miejscu" - mówi rzecznik prasowy gorzowskiej policji - Sławomir Konieczny. Policjanci ustalili numer z którego dzwoniła dziewczyna. Wszystko wskazywało na to, że tej rzeczywiście grozi niebezpieczeństwo. Kolejne wysiłki policjantów potwierdziły jednak, że Kinga G. jest w kraju. Po wytypowaniu gorzowskiego adresu na miejsce przyjechała grupa policjantów. Gdy weszli do mieszkania, ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że dziewczynie nic nie grozi. Kinga G. całą sprawcę opisała, jako żart, który chciała zrobić przebywającemu za granicą chłopakowi.
Komentarze opinie