W Gorzowie w minionych kilku dniach po trzech alarmach bombowych były stawiane na nogi wszystkie służby. Za każdym razem okazywało się, że alarmy były fałszywe. Policjanci bez trudu namierzyli i zatrzymali sprawców każdego z nich.
W minioną środę fałszywy alarm sparaliżował ruch na dworcu kolejowym w Gorzowie. Były opóźnienia pociągów i zdenerwowanie pasażerów. Sprawcą zamieszkania okazał się 30-letni mieszkaniec Gorzowa.
W poniedziałek na skutek alarmu przez kilka godzin zakłócona była praca szpitala wojewódzkiego. Odwołano planowane zabiegi, do szpitala nie można było wejść. Tym razem sprawcą alarmu okazał się 12-latek.
Dwa dni później policjanci z psami przeszukiwali Zespół Szkół Budowlanych. W tym przypadku informacje o bombie, której nie było przekazał jeden z uczniów; jak tłumaczył się policji 17-latek w ten sposób chciał uniknąć klasówki.
Każdy taki alarm oznacza podjęcie działań przez straż pożarną, policję, pogotowia energetyczne, gazowe itp., nie wspominając już o problemach w funkcjonowaniu instytucji, której dotyczy. Wiąże się to ze sporymi kosztami. Policja przestrzega przed robieniem głupich dowcipów, gdyż ostatni tydzień pokazał, że w Gorzowie policja w stu procentach wykrywa autorów bezmyślnych telefonów.
Pełnoletnim sprawcą grozi poważny zarzut i nawet do 12 lat pozbawienia wolności oraz rachunek za akcję. W przypadku nieletnich sprawą zajmuje się Sąd Rodzinny i Nieletnich. Z reguły rodzice lub opiekunowie muszą się liczyć z koniecznością pokrycia strat jakie w wyniku policyjnej akcji poniosły instytucje i podmioty gospodarcze , których fałszywy alarm dotyczy. Może to być nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Również policja może w imieniu Skarbu Państwa wystąpić z powództwem cywilnym przeciwko sprawcą fałszywych alarmów o zwrot kosztów poniesionych w związku z koniecznością podejmowania zbędnych działań. Może to być kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Komentarze opinie