Reklama

Znów mecz walki przy Chopina i wygrana AZS-u

egorzow.pl - Marcin
24/10/2015 19:46
Po niesamowicie ciekawy i wyrównanym starciu koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów wygrały mecz 6. kolejki z JAS-FBG Zagłębiem Sosnowiec 58:55. Już nie po raz pierwszy gorzowianki zaserwowały swoim kibicom trwający do samego końca thriller. Tym razem zakończył się on jednak zwycięstwem gospodarzy.

Już po ostatnim meczu trener Dariusz Maciejewski mówił o urazie Kelley Cain. Amerykanka była wraz zespołem, ale jedynie wspierała go z ławki, gdyż kontuzja wykluczyła ją z gry. Na rozegraniu spotkanie rozpoczęła zaś Katarzyna Dźwigalska i, jak się okazało, nie bylo to przypadkiem. Niestety, ale również Angel Goodrich przegrała z kontuzją, choć była obecna w protokole, by klub nie otrzymał kary za brak regulaminowych 10 zawodniczek na ławce. Lepszy początek zanotowały sosnowiczanki, ale świetnie z dystansu rzucała Cassandra Brown, dzięki czemu przez chwilę miejscowe były na prowadzeniu. Wtedy jednak dwukrotnie za dwa skutecznie odpowiedziała Aishah Sutherland. W wyrównanym starciu po pierwszych 10 minutach prowadziły koszykarki JAS-FBG Zagłębia, które zyskały większą przewagę dzięki rzutom osobistym i przewinieniu technicznemu ławki rezerwowych gospodarzy.

W drugiej kwarcie Akademiczki konsekwentnie odrabiały straty, które w ciągu trzech minut zmniejszyły do zaledwie jednego punktu. Nieskuteczne były zawodniczki gości, popełniając również wiele błędów. Po kolejnej minucie prowadziły już gospodynie 20:17. Bardzo dobry okres gry w obronie i z kontry miejscowych oraz cała masa strat Zagłębia. Dla AZS-u nie było straconej piłki i to dawało efekt. Ekipa Mirosława Orczyka do kosza trafiła dopiero po rzutach osobistych Pauliny Dąbkowskiej w siódmej minucie tej części gry. To było początkiem słabszej końcówki w wykonaniu gorzowianek, przez co straciły one prowadzenie. Szczęśliwie, tylko na chwilę i na przerwę zespoły schodziły przy wyniku 31:25.

Trzecia partia także była niezwykle wyrównana i obfitowała w walkę. Po ponad pięciu minutach obie drużyny zdobyły łącznie 10 punktów. Sześć było po stronie gospodyń, które grały bardzo ładną i kombinacyjną koszykówkę. Natomiast sosnowiczanki wyglądały jakby nie miały zbytnio pomysłu. Ich ataki były tłamszone przez Akademiczki. Po raz kolejny jednak słabe były ostatnie sekundy. Warto też odnotować dobrą dyspozycję Shannon McCallum, która rzutami osobistymi, a następnie celnym trafienie za trzy "oczka" dała sygnał do ataku. W konsekwencji dało to remis przed decydującą kwartą.

W tej duże znaczenie miały przewinienia. Po niespełna trzech minutach już trzy miały na swoim koncie przyjezdne. Monika Naczk mogła być nieco bardziej skuteczna, ale i tak udało się wyjść na czteropunktowe prowadzenie, a po chwili - dzięki przejęciu Beaty Jaworskiej - sześciopunktowe. Kolejne minuty ponownie toczyły się pod dyktando gorzowianek, a nieskuteczne były koszykarki z Sosnowca. Rzutami osobistymi próbowała nadrabiać Sunderland, ale miejscowe miały dużo więcej z gry. Ostatnie trzy minuty musiały już jednak grać bez sióstr Jaworskich, które usiadły na ławce za pięć przewinień. Po trafieniach McCallum różnica wynosiła sześć punktów. Na 57 sekund przed końcem były to już tylko cztery "oczka", a chwilę później zaledwie dwa. Siedem sekund przed końcową syreną zaatakowały sosnowiczanki, ale zostały zatrzymane. Po przerwie na żądanie dla Dariusza Maciejewskiego gorzowiankom pozostało już tylko utrzymać piłkę. Faulowała jeszcze Swanier i jeden rzut trafiła Dźwigalska. Z daleka próbowała Swanier, ale bezskutecznie i AZS PWSZ mógł się cieszyć z drugiego zwycięstwa w tym sezonie.

To był kolejny niezwykle trudny mecz dla koszykarek z Gorzowa, bardzo wyrównany, pełen walki. Oba zespoły grały falami, mając lepsze i gorsze momenty. Nerwową końcówkę wytrzymały miejscowe. Następny pojedynek KSSSE AZS PWSZ rozegra na wyjeździe. 31 października zmierzą się z MKS-em Polkowice.


Po meczu powiedzieli:
Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów): Gratulacje należą się dziewczynom, bo pokazały kapitalny charakter. Pół odprawy powiedziałem po polsku, pół po angielsku i zakończyłem po polsku, bo właśnie to od miejscowych dziewczyn zależało to, czy przegramy, czy wygramy. Cassandra Brown była dzisiaj niesamowita. 31 punktów i 45 procent skuteczności rzutów za trzy, pięć celny. Było to ważne ogniwo. Zadaniem było wymusić jak najwięcej strat i przejść z nich do kontrataku, zdobywać łatwe punkty. Trudno byłoby nam je zdobywać w akcjach pozycyjnych. Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w przejściu z obrony do ataku. Biegaliśmy całym zespołem. Centry były w stanie wyprowadzić piłkę i obsłużyć koleżanki, co zawsze jest naszą wielką siłą. Bardzo mi się to podoba. Mieliśmy bardzo dużo problemów. Od początku było wiadomo, że kontuzja Kelley Cain jest bardzo poważna. Skończyło się to operacją. Angel wypadła w ostatniej chwili i musieliśmy ograniczyć się do gier, które byłyby dla nas najskuteczniejsze. Bez determinacja i wielkie woli zwycięstwa na pewno nie byłoby zwycięstwa. Przerwaliśmy złą passę, ale na pewno nie będzie nam dalej łatwo. Cel to "ósemka" i musimy zrobić wszystko, by tam się znaleźć. Taką postawą na to zasługujemy. Warto postawić na te młode dziewczyny, zaufać im. Kelley ma złamanie z odpryskiem. Trzymaliśmy to w tajemnicy, bo chcieliśmy to rozegrać strategicznie. Nie udało nam się to. Też nie wiedziałem, że Angel jednak nie zagra. Dowiedziałem się dopiero w sobotę. Jeżeli chodzi o Kelley, to wszystko jest jasne: kilka tygodni przerwy. Zobaczymy, ile dokładnie. Wariant pesymistyczny jest taki, że potrwa to do nowego roku. Wszystko zależy od organizmu. Po tym, jak wróci, powinna być w lepszej kondycji fizycznej. Sezon jest długi i jeżeli chodzi o Angel, to uraz kolana jest zawsze groźny. Nie można ryzykować. Gdybyśmy stracili drugiego gracza na długi okres, to faktycznie byłoby nam bardzo trudno. Wygraliśmy bez niej, ale jest nam potrzebna w następnych meczach. Z kolanami jest różnie. Liczymy, że będzie w porządku.

Mirosław Orczyk (trener JAS-BFG Zagłębie Sosnowiec): Zapytałem sam siebie, czy strata takich zawodniczek nie pomogła Gorzowowi, który zagrał w swoim stylu. Myślę, że przy braku tych koszykarek pomogła im duża determinacja. Zagrali to, co zawsze grali. W tych pierwszych meczach wyglądało to inaczej i myślę, że miało to duży wpływ. Nie zatrzymaliśmy gracza, a nasza "trójka" przegrała sromotnie. Przegraliśmy we wszystkich elementach. Widowisko bylo na pewno emocjonujące. Jechaliśmy z nadzieją, że powalczymy i zrobiliśmy to. Zespół z Gorzowa był jednak lepszy, bardziej zdeterminowany, żywszy, pokazując dużą siłę w innej grze. Musimy być razem, dalej trenować i grać. Od poniedziałku wiedzieliśmy o kontuzji Kelley i może stąd był ten spokój u nas. Nie wiedzieliśmy natomiast, że również druga zawodniczka nie zagra.

Katarzyna Jaworska (KSSSE AZS PWSZ Gorzów): Z powodu kontuzji Kelley i Angel wiedziałyśmy, że dużo będzie zależało od nas. Miałyśmy bardzo dużo do zyskania. Kiedy zaczęłyśmy prowadzić, to już do końca nie oddałyśmy tego. Bardzo chciałyśmy wygrać i cieszę się, że dostarczyłyśmy tylu emocji, mogłam spędzić tyle minut na boisku i wygrałyśmy.

Marta Dobrowolska (JAS-BFG Zagłębie Sosnowiec): Miałyśmy fatalną skuteczność, 26 strat. To mówi samo za siebie. Przy tych statystykach wynik i tak jest chyba dla nas korzystny. Nie załamujemy się. Mamy następne mecze i mam nadzieję, że będzie lepiej.


KSSSE AZS PWSZ Gorzów - JAS-FBG Zagłębie Sosnowiec 58:55 (10:17, 21:8, 8:14, 19:16)

AZS: Brown 31 (5x3), Szajtauer 4, B. Jaworska 4, Dźwigalska 1, Sobek 0 oraz K. Jaworska 10, Czarnodolska 5 (1), Naczk 3.

JAS-FBG: Sutherland 27 (15 zb.), McCallum 11 (1x3), Swanier 9 (1), Bekasiewicz 4, Dąbkowska 2 oraz Rozwadowska 2, Dobrowolska 0, Głocka 0.

Autor: Marcin Malinowski
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do