Znakomita czwarta kwarta przechyliła szalę w akademickich derbach
egorzow.pl - Marcin
20/09/2015 18:35
Już na otwarcie sezonu niezwykle emocjonujące spotkanie zaserwowały kibicom koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów. W starciu z Pszczółką AZS UMCS Lublin prowadziły przez niespełna cztery minuty, ale było to w końcówce meczu, który gorzowianki wygrały ostatecznie 67:61.
Pojedynek rozpoczął się od skutecznego ataku gości, a dokładnie rzutu Marty Jujki. Gorzowianki natomiast przekroczyły czas 24 sekund w swojej pierwszej akcji. Lublinianki zdecydowanie lepiej weszły w to spotkanie i przez chwilę prowadziły nawet 10:2. Na parkiecie pojawiła się jednak Angel Goodrich. Nowa rozgrywająca gorzowskiego zespołu najpierw oddała dobry rzut, a potem przechwyciła piłkę i spełniła powinność, jaką było rzucenie do kosza. Po pięciu i pół minucie było 8:10. Szczęśliwie dla miejscowych momentami brakowało skuteczności w ekipie AZS UMCS. Znakomicie spisywała się jednak Leah Metcalf i to głównie dzięki niej przyjezdne prowadziły. Trzeba jednak przyznać, że świetnie radziła sobie obrona gości, która kilkukrotnie przechwyciła piłkę. Te straty były największym mankamentem w ekipie Dariusz Maciejewskiego, stąd wynik 12:23 po pierwszych dziesięciu minutach.
Po krótkiej przerwie gorzowianki rzuciły się do odrabiania strat. Dobrze jednak grały rywalki, choć udało się zmniejszyć ich przewagę do 7 punktów. Niecelnie rzucały koszykarki z Lublina, do czego przyczyniła się też nieco lepsza gra w obronie gospodyń. Ze strony gości oglądaliśmy przez to także więcej gry kombinacyjnej. Nie popisała się Cassandra Brown, która w fatalny sposób straciła piłkę na trzy minuty przed końcem. Nie zdołała potem zatrzymać Jhasmin Player, która była od niej wyraźnie silniejsza fizycznie. Skończyło się udaną akcją 2+1 dla przyjezdnych. AZS PWSZ był przez chwilę w kontakcie, choć niektóre błędy wołały o pomstę do nieba. Można by zaryzykować stwierdzenie, że bez tych błędów to zespół z Gorzowa mógłby prowadzić. Gorąco zrobiło się pod koniec drugiej kwarty, gdy dobry kontratak zakończyła Natalia Sobek. Sędzia dopatrzył się jednak kroków, co wywołało ogromną wściekłość gorzowskiego szkoleniowca, który nie zgadzał się z tą decyzją. Do szatni miejscowe schodziły ze stratą ośmiu punktów.
Po powrocie na boisko oba zespoły miały serię nieudanych akcji. Dopiero Kelley Cain, po blisko dwóch minutach, zdobyła punkty. Wydawało się, że uda się nieco odrobić, ale na przeszkodzie stanęła Metcalf. Dołączyły do niej także koleżanki. "Trójkę" zaliczyła Dominika Owczarzak. Przewaga gości się powiększyła, ale nie można odmówić ambicji miejscowym. Końcówka trzeciej partii wyglądała całkiem nieźle w ich wykonaniu. Popis dała Goodrich, dzięki czemu strata wynosiła pięć punktów. Pierwszy mecz nowego sezonu w gorzowskiej hali i ponownie emocje do ostatnich minut.
Znów niezbyt skutecznie drużyny rozpoczęły. Od niechcenia rzuciła Cain i była to jedna z bardziej dogodnych sytuacji na zbliżenie się do rywalek. Tempo spotkania wyraźnie przyspieszyło i kibice oglądali mocną walkę. Amerykański center gorzowskiego AZS-u poprawił swój błąd kilka chwil później, jednak Kelley lekko ucierpiała w starciu z przeciwniczką. Po przerwie na żądanie dla Maciejewskiego wróciła na parkiet. Już tylko trzy punkty dzieliły obie ekipy, ale do kosza trafiła Player. Dzięki rzutom wolnym Cain przywróciła jednak ten stan rzeczy. Z kolei na cztery minuty przed końcem Angel Goodrich zmniejszyła tę stratę do dwóch punktów, a po jej drugim nieudanym rzucie Cain wyrównała! Na prowadzenie wyprowadziła gorzowianki pozyskania z Gdyni Monika Naczk, a chwilę później przejęła Goodrich, która wspaniałym manewrem okiwała rywalkę i trafiła do kosza! Na nieco ponad trzy minuty przed końcem to KSSSE AZS PWSZ prowadził trzema "oczkami", a kilka chwil później już pięcioma. Doskonale w tym fragmencie grała Goodrich. To oczywiście nie oznacza braku ataków ze strony podopiecznych Krzysztofa Szewczyka, lecz kończyły się one niecelnymi rzutami i zbiórkami Kelley Cain. Na minutę przed końcem gospodynie prowadziły 61:57. W końcówce sporo oczywiście było przewinień, ale to działało na korzyść miejscowego AZS-u. Nie myliły sie Naczk i Katarzyna Dźwigalska. Przyjezdne próbowały rzucać za trzy, ale Jujka pomyliła się o kilka centymetrów, przekraczając linię. Na koniec swoje osobiste trafiła jeszcze Magdalena Szajtauer, ustalając wynik na 67:61. Wybuch radości w gorzowskiej hali miał już miejsce chwilę wcześniej.
To był po prostu znakomity comeback miejscowych Akademiczek, a zawdzięczają to przede wszystkim Kelley Cain, która zdobyła 20 punktów i 10 zbiórek. W debiutanckim meczu przed gorzowską publicznością, mimo zmęczenia, wykręciła double-double. Nieoceniona była też Angel Goodrich ze swoimi świetnymi ofensywnymi wejściami. Do tego dorzuciła kilka ważnych przechwytów, choć w tej statystyce dorównała jej także Szajtauer. Solidnie pokazały się też Dźwigalska i w końcówce Naczk. W ich cieniu znalazła się Brown, która zanotowała sporo strat i często przegrywała fizyczne pojedynki z rywalkami. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo.
A już w środę KSSSE AZS PWSZ Gorzów zagra w Bydgoszczy z Artego, które jest aktualnym wicemistrzem kraju i liderem tabeli po pierwszej kolejce tego sezonu Tauron Basket Ligi Kobiet.
Po meczu powiedzieli:
Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów):Należały nam się gratulacje za końcówkę, bo doskonale ją rozegraliśmy. Odrobiliśmy dwanaście punktów straty i jeszcze dołożyliśmy, wygrywając sześcioma punktami. Powstrzymać tak ofensywny zespół jak Lubin na 61 punktów... Dzięki temu wygraliśmy. Z przyczyn oczywistych nie graliśmy w ataku tej koszykówki, którą byśmy chcieli. Dopiero się poznajemy. Nie była tego czucia, dobrego ustawienia. Byliśmy totalnie pogubieni. W drugiej części zmieniliśmy system grania i po czasie skoncentrowaliśmy się na dwóch zagrywkach i dwóch osobach, które miały nam dać zwycięstwo. Kelley miała kapitalne zawody, zaczynając sezon od double-double. Na początku jej jakby nie było, miała problemy ze zdrowiem. 18 punktów Angel, choć zaczęła z ławki. Takim cichym bohaterem jest cały zespół, a szczególnie Magda Szajtauer, która dała sześć bloków, sześć punktów, jedenaście zbiórek i trzy przechwyty. Cieszę się, bo to wychowana u nas dziewczyna i da sygnał pozostałym, że ciężka praca daje efekty i zaufanie trenera jest bardzo duże. Rozpocząć sezon od zwycięstwa, przy tak trudnym terminarzu, było dla nas kluczowe. To zwycięstwo powinno dać nam wiarę w to, że jesteśmy w stanie pokonać wszystkich.
Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółka AZS UMCS Lublin):Nie da się ukryć, że przyjechaliśmy do Gorzowa jako faworyt. Mamy w tym roku zdecydowanie mocniejszy skład i przez trzy kwarty wydawało się, że to prowadzenie dowieziemy do końca. W czwartej części meczu wyszły wszystkie nasze bolączki ze spotkań sparingowych. Pojawiły się już wcześniej, ale ostatnia kwarta była tego kwintesencją. Niecelne rzuty spod kosza, brak zastawienia. Zespół gorzowski poszedł na fali, ponieśli go kibice i zasłużenie wygrał ten mecz.
Katarzyna Dźwigalska (KSSSE AZS PWSZ Gorzów):Bardzo trudne spotkanie trafiło nam się na dzień dobry we własnej hali. Mocne warunki, obrona, postawione ze strony Lublina. Nie mogłyśmy poradzić sobie w ataku, ale myślę, że wynikało to też z braku zgrania. Dużo głupich strat i błędów wynikało z nieporozumienia na boisku. Nie znamy się jeszcze tak dobrze. Z Angel mieliśmy dwa treningi, żadnego sparingu. Zaskoczyła w drugiej połowie i rzuciła bardzo ważne punkty, nakręciła tę grę. Nawet nie spodziewałam się, że Kelley Cain rzuci 20 punktów. Myślę, że dużo wniesie do naszego zespołu. Cała drużyna zasłużyła na gratulacje. Nie położyłyśmy się, choć było kilkanaście punktów straty. Podjęłyśmy walkę i wygrałyśmy.
Dominika Owczarzak (Pszczółka AZS UMCS Lublin):Gratulacje dla zespołu z Gorzowa. Lepiej by było zacząć ten sezon od zwycięstwa. Myślę, że teraz musimy wyciągnąć wnioski i poprawić wreszcie to, z czym mamy problem już od spotkań sparingowych. Miejmy nadzieję, że poprawimy się w następnym meczu i zaczniemy wygrywać.
Komentarze opinie