W tym tygodniu Stal Gorzów obwieściła kibicom wiadomość o kolejnej nowej twarzy w klubie. Piotr Pilarczyk jest osobą, która obejmie stanowisko mechanika klubowego. Nazwisko to jest znane kibicom żużla za sprawą ojca Edwarda, który przed laty również pracował w klubie. Dlatego też postanowiliśmy przybliżyć wszystkim kibicom sylwetkę nowego mechanika.
Piotr Pilarczyk z pewnością jest osobą, która posiadającą wymagane na te stanowisko kompetencje. Od najmłodszych lat przyglądał się, jak wygląda żużel od zaplecza sprzętowego, a to za sprawą ojca. Co więcej pan Piotr pochwalić się może własnym doświadczeniem związanym z czynnym uprawianiem czarnego sportu...
Sandra Rakiej: Jest Pan niewątpliwie kojarzony z ojcem Edwardem, który obejmował stanowisko mechanika w czasach świetności Stali. Mawia się nawet, że był on jednym z najlepszych mechaników w historii polskiego żużla. Ten fakt z pewnością miał wpływ na pana przygodę z żużlem...
Piotr Pilarczyk: Od maleńkości miałem styczność z żużlem, właśnie dlatego, że zajmował się nim mój ojciec. Później zacząłem nawet jeździć. Na początku ojciec zrobił mi taki malutki motorek. Zresztą był on chyba pierwszy tego typu w Polsce. Następnie zdałem licencję żużlową i jeździłem jako zawodnik. Niestety nie szło mi to najlepiej. Dla Stali ścigałem się przez pięć lat. Króciutki okres czasu i bez żadnych większych osiągnięć.Wtedy zacząłem zajmować się silnikami. Na początku pracowałem pod okiem ojca i właśnie w taki sposób bardzo wiele się nauczyłem. Tak wygląda moja historia z mechanikowaniem.
SR: W ubiegłym sezonie współpracował Pan z Piotrem Paluchem kapitanem gorzowskiej drużyny. Jacy zawodnicy jeszcze korzystali z pana usług, czy zajmował się pan tylko motocyklami żużlowymi?
PP: Tak, są to tylko motocykle żużlowe. Co do współpracy do głównie dotyczy ona Piotrka Palucha. Zaczynaliśmy razem jeździć, później, gdy skończyłem karierę, pomagałem mu przy sprzęcie. Na swoim koncie mam również pracę w Szwecji, gdzie zajmowałem się motorami Joonasa Kylmakorpi. Wcześniej pracowałem także w Danii u Fina Rune Jenssena. Tak, wiec nabyłem sporo doświadczenia.
SR: Posada mechanika klubowego z pewnością obejmuje więcej obowiązków. Na czym będzie polegała pana praca?
PP: Obowiązki związane z pracą przy sprzęcie pozostaną te same, jednakże jest więcej młodych chłopaków do przypilnowania. Jest to przede wszystkim większa odpowiedzialność. Myślę jednak, że wszystko będzie grało, że podołamy razem i współpraca wyjdzie na dobre.
SR: Jak doszło do objęcia przez pana tej posady. Czy to pan składał swoją ofertę, czy też wypłynęła ona od zarządu klubu?
PP: Klub szukał mechanika i wiem, że rozmowy prowadzone były z większą grupą osób. Wśród nich między innymi Stanislaw Hućko brany był pod uwagę, a także Henryk Romański. Jednakże moje warunki, nie wiem czy finansowe, czy też wszelkie inne, zadecydowały on tym, że to właśnie ja otrzymałem tą posadę.
SR: Jak wygląda praca mechanika, ile godzin spędza pan w warsztacie?
PP: Jest to ciężka praca, przy motorach siedzi się od rana do nocy. Niekiedy nawet i tę noc trzeba zarwać, aby się przygotować przed meczem. Jednakże taki zawód wykonuję i staram się robić swoje jak najlepiej.
SR: Jak wygląda kwestia przygotowywania motorów dla danych zawodników. Czy sprzęt będzie ustawiany jednakowo dla każdego juniora, czy bierze pan pod uwagę indywidualne predyspozycje?
PP: Oczywiście zawsze trzeba myśleć, jakiego motoru dany zawodnik potrzebuje, na jakim torze będzie się ścigał, aby odpowiednio ustawić silnik. Tak, więc wiele czynników determinuje ustawienie motocykla.
SR: Czy w tym sezonie będzie pan również pierwszym mechanikiem Piotra Palucha?
PP: Niestety musieliśmy się z Piotrem rozstać, gdyż najzwyczajniej nie byłbym w stanie podołać tylu obowiązkom. Trzeba przypilnować, aby w klubie robić wszystko dobrze, do tego praca przy sprzęcie Piotrka - to byłoby zdecydowanie zbyt wiele. Jednakże Paluch ciągle będzie robił u mnie silniki, w tej kwestii nie ma problemu. Opieką nad całą resztą będzie musiał się niestety zająć ktoś inny.
SR: Zawodnicy podzielili się na tych, którzy jeżdżą na Jawach i tych, którzy używają GM-ów. Jak ta różnica wygląda z punktu widzenia mechanika?
PP: Ciężko jest jednoznacznie określić, który z tych silników jest lepszy. Zarówno jedne, jak i drugie można ustawić dobrze, obydwa mogą być przecież i złe, mieć jakieś usterki. Przygotowanie i Jawy i GM-a wygląda jednak bardzo podobnie. Ja osobiście wolę robić GM-a, gdyż jest to zgrabniejszy silniczek. Lepiej mi się przy nim pracuje, jest po prostu konkretny.
SR: Skład Stali jest już niemalże znany. Jak ocenia Pan szanse naszej drużyny?
PP: Na pewno będzie walczyć, aczkolwiek trudno jest powiedzieć do końca, jak to będzie wyglądać. Pierwszoligowe drużyny bardzo się wzmocniły, zespoły są silne. O awans z pewnością będzie bardzo ciężko, jednakże nie skreślamy tej możliwości. Będziemy walczyć. Liczyć będzie się każdy punkt.
SR: Wiemy, jak nowe przepisy działać będzie na zawodników. Czy sądzi pan, że większa ilość obcokrajowców wpłynie również na fakt, że polscy mechanicy będą mieć mniej pracy?
PP: Niestety właśnie wszystko w tym kierunku idzie. Obawiam się, że będziemy mieć coraz mniej pracy, a nawet dojdzie do tego, że w ogóle nie będzie warsztatów klubowych. Każdy będzie musiał sobie radzić sam.
SR: Wracając do ubiegłego sezonu mecz z Ostrowem na naszym torze. Zawodnicy przez tak długi czas trenowali, a podczas spotkania nie mogli spasować swojego sprzętu. Jak to się stało?
PP: To prawda zrobiliśmy niejako pułapkę sami na siebie. Usypaliśmy nawierzchnię, wierząc, że będzie lepiej. Jednakże Ostrów zrobił ten sam krok, w tym samym czasie. Byli po prostu lepiej przygotowani na panujące warunki.
SR: Fakt, że jeździł pan kiedyś z pewnością pomaga w pracy przy motocyklach...
PP: Oczywiście, w szczególności, gdy trzeba dopasować motor do toru. Jeden zawodnik potrzebuje dużych obrotów silnika, inny zaś woli, gdy jest on słaby mniej się wyrywa. W tym momencie moje doświadczenie na pewno pomaga.
SR: Podczas wyścigów motocyklowych teamy często prowadzą zapiski odnośnie specyfiki torów, przełożeń i wszelkich ustawień motocykla. Czy w żużlu takie notatki również się przydają?
PP: Tak, jest wielu żużlowców, którzy tak właśnie robią. Większość prowadzi takie zeszyty dotyczące silnika jego numer, przebieg, ilość biegów. Opisuje się jaka była nawierzchnia, jakiego zapłonu użyto, dyszy, to wiele pomaga. Polecam to przede wszystkim najmłodszym. Prowadzenia takich zapisek wręcz będę od nich wymagał.
Komentarze opinie