Odebrałem teczkę i jestem rozczarowany, bo została wyczyszczona - mówi przewodniczący gorzowskiej Solidarności Jarosław Porwich, którego gościliśmy dziś w Cafe Batavia. Jest tym bardziej rozgoryczony, że stało się to na początku lat `90, gdy żyliśmy już w wolnej Polsce, ale w dalszym ciągu służba bezpieczeństwa funkcjonowała.
W dokumentach, które odebrał była adnotacja, że akta sprawy o kryptonimie Dezerterzy zniszczono w styczniu 1990 roku. Żałuję, że tak się stało nie dlatego, że przemawia przeze mnie zemsta, ale dlatego, że chciałem poznać osoby, które kręciły się wokół mnie i pełniły funkcje tajnych informatorów. Jak dodaje Jarosław Porwich, po części lustracja już spełniła swoje zadanie, bo nagle w pewnych środowiskach gorzowskich, np. akademickich, niektóre osoby zaczęły sobie przypominać o swojej niechlubnej współpracy z organami bezpieczeństwa w latach `80. Zdaniem Porwicha wszyscy agenci powinni ponieść konsekwencje z tytułu swojej działalności.
Komentarze opinie