Wszyscy skupiają się na problemach lekarzy i szpitala, a nikt nie myśli o chorych - mówią słuchacze RMG, którzy dzwonią i pytają - gdzie się leczyć po zamknięciu oddziału kardiologii. Wszystko wskazuje na to, że zdani są sami na siebie i swoją przedsiębiorczość, bo dyrektor gorzowskiego szpitala, problemu nie widzi. Jak mówi nam słuchacz- od lipca czekał na wizytę w przyszpitalnej poradni kardiologicznej. Nie doczekał się, bo kardiolodzy w szpitalu już nie pracują. Z sekretariatu dyrektora odesłany został do izby przyjęć, a stamtąd do Narodowego Funduszu Zdrowia. Ten przygotował listę lecznic, do których mają zgłaszać się chorzy wymagający hospitalizacji. To szpitale i Zakłady Opieki Zdrowotnej w Międzyrzeczu, Nowej Soli i Zielonej Górze. Wiadomo, że w Gorzowie są poradnie kardiologiczne m.in. w przychodniach przy Piłsudskiego czy Kolejowej, ale tam mają też długie kolejki swoich pacjentów. Co na to dyrektor szpitala Wojciech Martula? Jego zdaniem pacjenci nie mogą być zaniepokojeni, bo nie ma pacjentów. O niepokoju chorzy mogli mówić wówczas gdy przebywali na oddziale, z którego odeszli lekarze, teraz tutaj nikt się niczym nie niepokoi- mówi dyrektor Martula.
Komentarze opinie