Mniej bezrobotnych w Gorzowie. W ostatnim czasie liczba zarejestrowanych osób w naszym pośredniaku zmniejszyła się o pół tysiąca. To również dlatego, że bezrobotni szukają szczęścia za granicą. Kuszą oczywiście większe zarobki. Okazuje się jednak, że nawet gdy wybiera się bezpieczne na pierwszy rzut oka oferty pracy i jedzie się w sprawdzone już miejsca, można się rozczarować. Panie Agnieszka i Beata pojechały do Włoch do pracy w warzywnictwie. Zapożyczyły się, by opłacić przejazd i mieć na początek. Miały zostać co najmniej pół roku, a po powrocie spłacić długi i mieć odłożone na lepsze życie. Wróciły po miesiącu, z jeszcze większym zadłużeniem. Wspominają fatalne warunki, w jakich mieszkały: ciasnotę, zimno czy wodę z robakami. Pracowały co najmniej 12 godz. dziennie za marne pieniądze. W dodatku za wszystko musiały dodatkowo płacić. Pan Artur wyjechał do Anglii. Mimo, że nie znał języka, szybko znalazł pracę i to dobrze opłacaną. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie tęsknota za żoną i synkiem. Był za granicą rok. Teraz mówi, że pieniądze nie są warte tego, co czuje się podczas rozstania z rodziną. Zdaniem wicedyrektor gorzowskiego Urzędu Pracy Jadwigi Konik, gdyby pracodawcy płacili gorzowianom wyższe stawki, sporo osób by w ogóle nie, myślało o wyjeździe. Niestety, spora liczba pracowników nadal zarabia najniższe pensje krajowe.
Komentarze opinie