O sprawie zrobiło się głośno w połowie czerwca. Sprzedawcy otrzymali zawiadomienie z Gorzowskiego Rynku Hurtowego, który zarządza terenem pod cmentarzem, że do 10 lipca mają opuścić plac i zabrać swoje stragany. Jak tłumaczyła wiceprezydent Gorzowa Ewa Piekarz, w mieście nadszedł czas na uporządkowanie i ucywilizowanie handlu na tymczasowych obiektach.
Miasto przez kilkanaście lat zawierało co roku umowę z handlarzami. Od 2000 roku przystosowywane do handlu były bowiem nieruchomości handlowe znajdujące się kilkanaście metrów od przenośnych straganów. Gdy obiekty zostały zasiedlone przez hurtownię kwiatów i producenta zniczy, prezydent Tadeusz Jędrzejczak zadecydował nie zawierać kolejnej umowy z kupcami.
Od kilkunastu lat umowy z handlarzami były zawierane tylko na rok, bo docelowo handel miał się odbywać wyłącznie w obiektach zamkniętych. Ostatnia umowa zawarta była na okres sześciu miesięcy. Było to sygnałem dla GRH, że kończy się czas handlu tymczasowego - wyjaśniała na specjalnie zwołanej konferencji Ewa Piekarz.
Umowa wygasła 30 czerwca, ale handlarze cały czas pozostają na dotychczasowym targowisku. Sprzedawcy nie mogą pogodzić się z decyzją władz miasta. - W pawilonie obok znajduje się restauracja, sklep producenta zniczy i hurtownia kwiatów. Zaopatrujemy się właśnie u takich producentów i hurtowników. Jeśli znikniemy, ceny u producentów i w hurtowni pójdą do góry, a to odbije się na klientach - mówi Mirosław Zotow, który przy cmentarzu handluje od 17 lat.
Stanowisko kupców poparła rada miasta. Pod koniec czerwca radni wnioskowali o przedłużenie umów dla handlujących.
Magistrat zapowiada jednak skierowanie sprawy do sądu w przypadku nie wydania gruntów. Sprzedawcy ani myślą o takim rozwiązaniu i zapowiadają trwanie na dotychczasowym miejscu pracy.
Komentarze opinie