Koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów zdecydowanie przegrały w pierwszym ćwierćfinałowym meczu z Wisłą CanPack w Krakowie 43:79. Choć wynik taki, a nie inny, to Akademiczki nie dały się całkowicie zdominować gospodyniom. Kilka słów o tym spotkaniu powiedział nam trener gorzowianek, Dariusz Maciejewski.
Na początek szkoleniowiec docenił klasę przeciwnika i zwracał uwagę na poszczególne detale, nawet te najmniejsze, które mimo wszystko mogą cieszyć. - Graliśmy przeciw bardzo silnemu zespołowi Wisły Kraków. Trzeba się cieszyć z pojedynczych meczów, sukcesów, gry naszej młodzieży. Jedna z młodych musiałaby zastąpić Sybil Dosty, dlatego też Kasia Jaworska wyszła w pierwszej piątce. Cały zespół grał. Potrafiliśmy nawet wygrać jedną kwartę. To są te największe wartości, które osiągnęliśmy. Mecz na pewno pod wyraźną kontrolą Wisły Kraków. Trudny dla nas, bo wszystkie atuty były po stronie rywalek. Nie było całkowitej dominacji Wisły, a my pograliśmy na tyle, na ile to było możliwe dla nas - mówił. - Wynik jest odzwierciedleniem tego, że Wisła to zupełnie inna półka - dodał.
AZS PWSZ zagrał dziewiątką zawodniczek, a najbardziej eksploatowane były Chineze Nwagbo i Agnieszka Skobel. Gorzowianki miały swoje dobre momenty. - Wiadomo było, że nie możemy utrzymać wyższego poziomu przez większy okres czasu. Ci podstawowi gracze nie wytrzymają fizycznie trudów całego spotkania. Cała druga kwarta była w naszym wykonaniu dobra. Dopóki nie robiliśmy dużych zmian to także początek trzeciej części. Muszę przyznać, że w pewnych momentach na boisku były same młode zawodniczki, rzucone na głęboką wodę. - relacjonował opiekun Akademiczek.
W ekipie z miasta nad Wartą obecna była również Beata Jaworska, siostra bliźniaczka Katarzyny, która jeszcze nie miała okazji do występu w pierwszym zespole. Wciąż jednak ma na to szanse. - Beata na pewno jutro zagra. Graliśmy dzisiaj w układzie z Chineze, jako podstawowym graczem. Do tego dwie zawodniczki na zmianę: Magdalena Szajtauer i Katarzyna Jaworska. Chciałem zobaczyć, jak sobie poradzą przy dłuższym graniu, stąd na boisku nie pojawiła się Beata. - wyjaśnia trener.
Już jutro, we wtorek, drugi ćwierćfinałowy pojedynek między tymi zespołami. Nasz rozmówca dobrze wie, że pozytywny rezultat nie jest w naszym zasięgu. Chce jednak, aby zespół pokazał się z jak najlepszej strony, czyli tak, jak to miało miejsce w pierwszym starciu. - Przed drugim pojedynkiem obejrzymy sobie jeszcze ten pierwszy. Przygotujemy jakieś warianty gry. Zobaczymy, jakie zrobiliśmy błędy. Na pewno chcemy znowu powalczyć, żeby wyjść z tego z podniesioną głową. Zwycięstwo jest dla nas w sferze marzeń, ale trzeba zrobić wszystko, żeby mimo takiej przepaści walczyć. - zakończył Dariusz Maciejewski.
Komentarze opinie