Strajkiem głodowym grożą związkowcy z gorzowskiego szpitala. Chcą protestować nie tylko dlatego, że naszej lecznicy nie uwzględniono w rządowym programie pomocy, ale też dlatego, że zauważają ogromne różnice w płacach między lekarzami a niższym personelem. Teraz, gdy szuka się oszczędności, mają stracić ci, którzy i tak zarabiają najmniej. Prezydent Gorzowa ma 8 tysięcy złotych pensji brutto, a nasi lekarze nawet po 13 tysięcy. I jeszcze im mało- mówi przewodniczący szpitalnej Solidarności Andrzej Andrzejczak. Lekarze żądają, by utrzymać wynegocjowane dla siebie kilka miesięcy temu podwyżki, a sięgały one nawet 80 procent średniej pensji. Andrzejczak mówi, że przed zwolnieniami, w szpitalu pracowało ok. 400 salowych, teraz została połowa i pracują ponad siły. Dostały po 80 złotych podwyżki, a teraz jeszcze i to się im zabierze. To wielka krzywda. Jak dodaje Andrzej Andrzejczak decyzja o tym czy w szpitalu będzie głodówka zapadnie lada dzień. Już teraz protest popiera ok. półtora tysiąca pracowników szpitala.
Tymczasem do jutra dyrekcja gorzowskiego szpitala musi dogadać się z komornikiem, by nie zajął pieniędzy, jakie na konto lecznicy przeleje na usługi medyczne NFZ. Mieszkańcy Gorzowa, z którymi rozmawiało RMG są coraz bardziej zaniepokojeni. Obawiają się likwidacji naszej lecznicy. Nie chcą jeździć na leczenie np. do Zielonej Góry.
Komentarze opinie