Reklama

Rozmowa z Jarkiem Łukaszewskim

04/05/2005 21:35
Jarosław Łukaszewski – zawodnik, który po 13-tu latach tułaczki po polskich klubach powrócił do Gorzowa. Zawodnik niezwykle ambitny, a przy tym bardzo skromny i sympatyczny człowiek. Przedstawiamy Państwu rozmowę z nowym-starym zawodnikiem Stali „Łukaszem”, w której opowiedział nam o swych startach, przyjęciu w drużynie i planach na przyszłość.

- Po ostatnich startach Jarek Łukaszewski powoli zaczyna ucierać nosa tym, którzy zbyt wcześnie postawili na niego krzyżyk…

- Uważam, że w końcu zacząłem jechać tak, jak ja sam chcę jechać, czyli po prostu wszędzie, w każdym miejscu na torze. To jest bardzo ważne, bo czucie motocykla, czucie się na torze to podstawa. Zaczynam jechać coraz lepiej i mam nadzieję, ze będzie tak w każdym meczu – może nie zawsze z taką zdobyczą punktową jak ostatnio w meczu z Opolem, ale byleby w takim samym stylu. A widzę, że motocykl, który posiadam pozwala mi na to. Wcześniej nie potrafiłem pojechać poprawnie i była to taka moja bezradność, o której ja wiedziałem i to jest najgorsze w tym wszystkim…


- Czyli jednak psychika też ma swój negatywny wpływ na Twoją jazdę?

- Może nie do końca psychika… Ja powiem tak szczerze, że we wcześniejszych meczach, w których wcześniej jechałem w ogóle się nie denerwowałem. A podczas meczu z Opolem strasznie! W sumie to już przed meczem z Grudziądzem tak lekko zaczęło mnie brać. Ale myślę, że jest to dobry prognostyk, bo przez to bardziej się zmobilizowałem. Jednak dobra współpraca i czucie motocykla to też bardzo ważna sprawa.

- Jak odczuwasz przyjęcie swojej osoby tu w Gorzowie?

- Jeśli chodzi o drużynę to super. W końcu z chłopakami się znamy, jest bardzo fajnie. Nawet młodsi podchodzą i mnie starszego, że tak powiem, pocieszają gdy nie idzie i mówią, by nie załamywać się. Bo to jest taki sport –chcieć się chce, ale nie zawsze wychodzi. A gdy nie wychodzi – czasami są tacy, co człowieka dobijają, ale to właśnie wtedy trzeba pomóc…

- Podczas relacji w telewizji meczu z Rzeszowa był pokazany fragment jak przed biegiem, w którym jechali Twoi koledzy, stałeś w parkingu z mocno zaciśniętymi kciukami. Był to bardzo wymowny obrazek ukazujący, że jesteś z drużyną na 100%

- No oczywiście – to w ogóle nie podlega chyba najmniejszej dyskusji! Przyjechałem tutaj, znam chłopaków, tu się wychowałem. My jesteśmy naprawdę super zgrani – jeden drugiemu zawsze pomaga. Chociażby przykład Roberta Flisa, gdzie na XIV bieg powiedział trenerowi, że ma on już tak dobrze spasowany motocykl, że jak ktoś chce to niech na nim jedzie. Paweł miał wtedy trochę wolniejszy sprzęt i wziął od Roberta, było 5:1 i w ten sposób wygraliśmy mecz! I to była też jego zasługa, bo gdyby nie pożyczył tego motocykla to może byśmy przegrali… I to jest właśnie drużyna! Ja się z tego bardzo cieszę! Nie ma tego, co miałem w innych drużynach, bo jednak tyle lat się „pałętałem” po całej Polsce, że jak mój kolega wygrywa bieg to wszyscy są źli i „krzywo patrzą” na niego. A tu wszyscy się cieszą – jeden za drugim. Dzisiaj ja wygram, a jutro kolega. A w innych klubach koledzy za wygraną byli czasem na mnie obrażeni, czuć było czystą nienawiść… Dlatego ta atmosfera, jak panuje tutaj jest naprawdę super i oby było tak dalej.

- A jak odczuwasz przyjęcie przez kibiców?

- Nie mam jakiegoś bliższego kontaktu z kibicami tak żeby z nimi rozmawiać. Ale wydaje mi się, że jest normalnie – na pewno gwiżdżą jak jest źle, jak jest lepiej to się cieszą. Jest to normalne – kibic płaci, przychodzi na trybuny i żąda wyniku. Choć czasem nie zna wszystkiego „od kuchni” – nie wie dlaczego czasami dzieje się tak, a nie inaczej, bo widzi tylko to, co jest na torze.

Jarek pomimo nienajlepszego początku sezonu z optymizmem patrzy w przyszłość

- Jak wyglądają najbliższe, głównie te indywidualne plany Jarka Łukaszewskiego?

- Raczej nie mam żadnych planów. Nie stać mnie finansowo, żeby gdziekolwiek startować. Poza tym mistrzostwo Polski czy świata mi już nie grozi, stąd nie zgłaszałem się do żadnych zawodów indywidualnych. Realnie podchodzę do tego wszystkiego. Dla mnie jest ważny wynik tutaj w drużynie i startuję jeszcze w lidze duńskiej - akurat teraz 4-go jadę tam na mecz i prawdopodobnie 5-go razem z Robertem będziemy mieć zawody w Szwecji. Także nastawiam się tylko na ligę i na tym będę bazował – to jest dla mnie najlepsze rozwiązanie.

- Czy chciałbyś coś jeszcze dodać?

- Chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców gorzowskiej drużyny, a korzystając z okazji dziękuję wszystkim moim sponsorom, którzy pomogli mi do tej pory i mam nadzieję, iż będą mnie nadal wspierać. Ten sport jest niestety tak drogi, że nie na wszystko można zarobić, ale mam nadzieję, że nadal będzie co najmniej tak jak jest teraz. Jeszcze raz wszystkim dziękuję za okazane wsparcie!

- Dziękuję za rozmowę!
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do