Gdy przyjdzie wyższa woda czy będziemy znowu płakać i szukać winnych?
Podczas wiosennych podtopień wszyscy – począwszy od prezydenta Gorzowa, poprzez wójta gminy Deszczno, aż po samych mieszkańców podtopionych terenów, mówili o konieczności bieżących prac konserwacyjnych przy kanałach i rowach melioracyjnych. Wskazywano na wieloletnie zaniedbania, na brak pieniędzy, na opieszałość urzędników, krytykowano niezbyt jasne – dla niektórych – przepisy dotyczące kto i za jaki odcinek melioracji odpowiada. Burza jaka się przetoczyła przez gorzowskie media wskazywać mogła, że nareszcie zaczęto zauważać problem, że odpowiedzialni za stan rowów i kanałów melioracyjnych zrozumieli powagę sytuacji, że znajdą się ( i znalazły się ) pieniądze na niezbędne prace. A jak to wygląda w rzeczywistości? Postanowiłam na własne oczy przekonać się czy poza pracami ziemnymi przy kanale Ulgi coś jeszcze się robi? Czy trwają prace melioracyjne na zwykłych rowach, czy też znowu czekamy na wielką wodę, by podnieść alarm? Widok jest przerażający. Rowy i kanały zarośnięte, z kanału w Deszcznie co pewien czas wyławiane są opony, które jakiś “oszczędny” bez skrupułów wrzuca do kanału powiększając jego niedrożność. Kto za jakie odcinki odpowiada? Wójt, prezydent, starosta czy może Lubuski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych? Bez względu na kto i w czyim obowiązku leży dbanie o system melioracyjny, najwyższy czas by siąść do stołu i razem ustalić zakres robót. W interesie gmin, miasta a przede wszystkim mieszkańców. A oni także powinni przyglądnąć się i ocenić efekty pracy swoich władz samorządowych, by rozliczyć je przy najbliższych wyborach.
Komentarze opinie