Koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów po raz drugi musiały uznać wyższość szczecińskich „Wilczyc”. Tym razem w hali rywalek gorzowianki przegrały 52:73.
Podobnie jak w sobotnim meczu w Gorzowie, tak i w Szczecinie podopieczne Dariusza Maciejewskiego miały te same problemy: zmęczenie ciężkimi treningami w górach oraz brak zgrania. - Z obu sparingów jestem naprawdę zadowolony, bo rywal był wymagający, u siebie jeszcze lepszy niż u nas. Momentami obie strony dyktowały już teraz wymagania ekstraklasowe. Bardzo dobrze. Właśnie jak najwięcej takich gier pozwoli nam dojść do zadowalającego poziomu. Cudów nie ma, po ciężkiej pracy w górach, potem nad siłą i małej liczbie koszykarskich treningów, a także tylu zmianach w składzie, może i głowa chce, ale reszta jeszcze za wiele nie może. Jakiś postęp już na pewno był – stwierdził trener Maciejewski.
Tym razem były już jednak spore fragmenty gry, które pokazywały, że z tej mąki może być dobry chleb. Kto wie, może gdyby nie słabsza w wykonaniu gorzowianek pierwsza kwarta wynik byłby zupełnie inny. Potrzeba jeszcze trochę pracy i być może niedługo znów będziemy mogli cieszyć się ze zwycięstw. - Mniej więcej półtorej kwarty zapisujemy dziś na małym plusie i w spokoju pracujemy dalej. Jakieś nerwy w tej chwili są najmniej pożądane, bo doskonale zdajemy sobie sprawę, w jakim miejscu przygotowań aktualnie jesteśmy - zakończył szkoleniowiec KSSSE AZS PWSZ.
Najbliższą okazją do sprawdzenia postępów gorzowskich akademiczek będzie weekendowy dwumecz z zespołem wicemistrzyń Niemiec, SV Halle LIONS.
Komentarze opinie