Reklama

Przy Czereśniowej walczyli po raz czwarty. Sukces gali West Fighting MMA

egorzow.pl - Marcin
28/10/2018 23:03

Relacja z gali West Fighting MMA IV

Już po raz czwarty w Gorzowie zorganizowano galę West Fighting MMA. Utalentowani wojownicy nie tylko z województwa lubuskiego, ale i z całej Polski, zmierzyli się w walkach w formule K1 i mieszanych sztuk walki.

 

Całej imprezie towarzyszyły pokazy dzieci z sekcji Judo klubu Jamniuk Gorzów, występy zespołu tanecznego Anny Patykiewicz oraz dobrze znanego na gorzowskich galach saksofonisty Marcina "Pesosa" Stachowiaka. Nie zabrakło też charytatywnego celu, bowiem przeprowadzono zbiórkę na operację oczu Katarzyny i jej córki Zuzi. Same pojedynki, względem roku poprzedniego, nie straciły na jakości, choć ogromnego pecha miała gwiazda wieczoru, Paweł Krawczuk, który ostatecznie nie walczył z powodu kontuzji. W pierwszych starciach mierzyli się młodzi kadeci, trenujący K1.

 

Już pierwsi uczestnicy karty głównej nie zawiedli oczekiwań i dostarczyli wielu emocji w pierwszej, dwuminutowej rundzie. Trzykrotnie leżał Dawid Śliwiński, z czego raz po dość przypadkowym uderzeniu w krocze. Latające kolana, uderzenia z wyskoku, "obrotówki" i oczywiście mocne ciosy proste i sierpy. W tej walce działo się niemal w każdej sekundzie. Gracjan Wiatkowski miał ogromną przewagę, lecz już w drugiej rundzie dostał kilka mocniejszych uderzeń, a punktów nazbierał jego przeciwnik. Popularny "Śliwa" skuteczną ofensywę kontynuował też w trzeciej odsłonie, dwa razy kładąc Wiatkowskiego na deski. Jego zespół i duża część publiki po końcowym gongu nie miała wątpliwości, kto wygrał.

 

W drugiej walce było spokojnie na początku, ale gdy tylko Adrian Buda wyczuł swoją szansę, to przyspieszył i obił rywala. Nie uzyskał jednak znaczącej przewagi, ponieważ Michał Michalak potrafił odpowiedzieć jeszcze w pierwszej rundzie. Druga odsłona była już wyraźnie dla zawodnika ze Świebodzina, podczas gdy gorzowianin leżał dwa razy na macie. Uderzenie w brzuch pozbawiło go oddechu i po drugiej rundzie sędzia zakończył pojedynek. - Po pierwszej rundzie czułem się dobrze. Czułem, że wygrywam. W drugiej trafił mnie dobrze kolanem i odebrało mi to tlen. Nie mogłem nic zrobić, totalny paraliż, tylko się skuliłem. Starałem się, ale to było silniejsze. Chciałem dać dobrą walkę - przyznał walczący dla Biegański Jamniuk Gorzów Buda.

 

Ostatni pojedynek w formule K1 padł łupem Aleksandra Wereśniak. Wojownik gorzowskiego klubu ponownie został zdominowany, tym razem już w pierwszej rundzie. Wereśniak czerpał korzyści z większego wzrostu i zasięgu ramion, a w momencie ataku Tomasza Tomali z łatwością klinczował. W drugiej odsłonie jednak to zawodnik z Barlinka potrzebował interwencji medycznej z powodu lekkiego krwotoku z nosa. Chwilę później to Tomala miał rozbity łuk brwiowy, zalał się krwią i arbiter zdecydował się zakończyć pojedynek. - Zaspałem. Olek był po prostu lepszy. Długie ręce, długie nogi, ogólnie długi koleś i dobry, mający dużo walk. Nochal mu troszkę uszkodziłem, ale i tak drugi raz okazał się lepszy. Swojego łuku nie widziałem, ale podobno mocno dostałem. Myślę, że widzom się podobało, ze mną jest dobrze - mówił po walce wojownik z Gorzowa.

 

Pierwsza z walk amatorskich MMA zakończyła się bardzo szybko. Zawodnicy zaczęli spokojnie, ale Wojciech Pająk obalił rywala. Ten początkowo dobrze się bronił, założył nawet duszenie, lecz potem gorzowianin się wyrwał, zrobił pełny dosiad i zasypał przeciwnika gradem ciosów. Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji, jak przerwanie starcia. - Wszystko było pod kontrolą. Duszenie tam nie wchodziło. Partner mnie mocno przyblokował i nie mogłem wyszarpać głowy, ale w końcu znalazłem drogę, złapałem dosiad i uderzałem - mówił Pająk, uprawiający dotąd brazylijskie jiu-jitsu. - Będę się jeszcze zastanawiał. Na razie cieszę się zwycięstwem. Co będzie w przyszłości, to okaże się w następnym tygodniu, jak odpocznę - dodał.

 

W kolejnej rywalizacji reprezentant Biegański Jamniuk Gorzów zaczął znacznie gorzej. Jego noga po kopnięciu została przechwycona i obaj walczący wylądowali w parterze. Łukasz Pietrykowski złapał przeciwnika w gardę, ale to Arkadiusz Żurakowski był w lepszej pozycji. Gorzowianin przeprowadził dwie nieudane próby dźwigni na rękę, by potem znów bronić się na ziemi. Druga odsłona rozpoczęła się od obalenia Żurakowskiego, ale doskonałą pracę wykonywał Pietrykowski, po raz kolejny próbując dźwigni. Pozycja była trudna, ale po dłuższym oczekiwaniu zawodnik Jamniuka znalazł swój moment i wykończył technikę.

 

- Przeciwnik dominował z góry, był silniejszy fizycznie, ale z moim doświadczeniem wiedziałem, że się spompuje. Wyczekałem i wyszła fajnie technika. Długo jednak czekałem na dopięcie tej dźwigni. Do trzech razy sztuka, choć wcześniej chciałem zakładać trójkąty. Gabaryt był konkretny, więc trudno było dopiąć tę dźwignię. Balacha weszła, aczkolwiek nie za szybko. Jak u każdego zawodnika, gdzieś tam jest pompa, niedotlenienie organizmu i chwile zwątpienia były. Myślę jednak, że każdy zawodnik sportów walki ma takie kryzysy. Na tym to wszystko polega, na przetrwaniu. Rozbicie robił mocne, ale ta klatka fajnie odbiera uderzenia pleców, więc praktycznie tego nie odczułem, chyba że jutro wyjdzie - podsumował Pietrykowski.

 

W dużych opałach był Michał "Piwo" Piwowarski w pierwszej z dwóch zawodowych walk w formule MMA. Otrzymał dużo ciosów i był zdominowany przez przeciwnika. Pojedynek został jednak przerwany po tym, jak Przemysław Dzwoniarek w sposób nieprzepisowy oberwał kolanem i nie był w stanie kontynuować walki. - Nie było mowy o symulowaniu. Trzy czwarte pierwszej rundy dominowałem. Robiłem wszystko, co powinno być. Jego niedozwolone kolano mnie zamroczyło i było trudno. Mój trener nie kazał mi szybko tego kończyć. Byłem przygotowany na trzy rundy, więc może dlatego nie skończyłem walki szybciej - zdradził popularny "Dzynu.

 

Równie krótko trwała druga walka wieczoru, w której także główną płaszczyzną był parter. Z niego zwycięską ręką wyszedł wojownik z Berserkers Szczecin Wojciech Janusz, wygrywając przez poddanie duszeniem północ-południe. - Byliśmy przygotowani na trzy rundy. Nigdy nie wolno lekceważyć przeciwnika. Jak się uda wygrać w pierwszej rundzie, to super, ale zawsze jest gotowość na trzy. Wywodzę się ze sportów parterowych i jak już obalę, jestem u góry, to nigdzie się nie spieszę, kładąc przeciwnika po swojemu. Konsekwentnie bez pośpiechu czekam na moment, który wykorzystuję bezlitośnie. Doping fanów niósł i bardzo miło mi, że mam takich kibiców. Wydaje mi się, że było ich dzisiaj około 200 osób, jak nie więcej. Z każda kolejną galą będzie coraz więcej. Super! To taki mój narożnik. Dla nich walczę i dzięki nim wygrywam, bo dają mi kopa - chwalił szczeciński fighter.

 

Zadowolony z całości, choć niepocieszony postawą niektórych swoich zawodników był Grzegorz Biegański. Główny organizator zapowiedział już także, że będą starania o piątą edycję West Fighting MMA. - Sporo ludzi przyszło, trzy czwarte hali, więc dużo więcej niż ostatnio. Już podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku zorganizujemy kolejną galę. Są też takie pomysły, żeby były dwie. Zobaczymy, jak nasz budżet wytrzyma. Dla mnie najatrakcyjniejsza była walka mojego zawodnika. Łukasz Pietrykowski w pierwszej rundzie dał się zdominować, w drugiej zaczął kombinować i ta balacha z parteru, którą włożył tak, że ręka przeciwnika odwinęła się w drugą stronę. Walki wieczoru mają to do siebie, że albo trwają nie wiadomo ile czasu albo bardzo krótko. Było tu dwóch doświadczonych zawodników. Ten, który przegrał, jest stójkowcem głównie i niepotrzebnie dał się obalić. Gdyby był Paweł Krawczuk, to mam nadzieję, że by wygrał. Był w dobrej formie, wagę miał zrobioną, wszystko na tip-top i niestety kontuzja. Przez to nie wystartował. Wszystkie walki oceniam różnie. Nasi zawodnicy dominowali w pierwszych rundach w walkach K1. Później się okazało, że nie do końca byli przygotowani kondycyjnie, "wypsztykali" się i kolejne rundy pokazały, że są braki - ocenił mistrz Polski w judo.

 

Kadeci K1:

Kacper Sobkowiak (Jamniuk Gorzów) vs Kacper Wilkowski (Akademia Sportów Walki Boran Team) - bez rozstrzygnięcia

Jan Fabich (Jamniuk Gorzów) vs Aksel Gozdek (Street Fighters Słubice) - na punkty po pełnym dystansie

Jakub Pawłowski (Jamniuk Gorzów) vs Szymon Rodziewicz (Akademia Sportów Walki Boran Team) - na punkty po pełnym dystansie

Walki K1 (3 rundy po 2 minuty):

kat. do 67 kg - mężczyźni: Gracjan Wiatkowski (Klub Sportowy Warriors) vs Dawid Śliwiński (Street Fighters Słubice) - na punkty po pełnym dystansie

kat. do 72,5 kg - mężczyźni: Adrian Buda (Biegański Jamniuk Gorzów) vs Michał Michalak (Team Świebodzin) - TKO w 2. rundzie

kat. do 81 kg - mężczyźni: Aleksander Wereśniak (Boran Team Barlinek) vs Tomasz Tomala (Biegański Jamniuk Gorzów) - TKO w 2. rundzie

Walki amatorskie MMA (3 rundy po 3 minuty):

kat. do 61 kg - mężczyźni: Wojciech Pająk (Pretorian Gorzów) vs Mateusz Szymański (Devil Świebodzin) - TKO w 1. rundzie

kat. do 84 kg - mężczyźni: Łukasz Pietrykowski (Biegański Jamniuk Gorzów) vs Arkadiusz Żurakowski (Lutadores Team Opole) - poddanie w 2. rundzie

Zawodowe walki MMA(3 rundy po 5 minut):

kat. do 110 kg - mężczyźni: Michał "Piwo" Piwowarski (Jatubath Szczecin /BKS Olimp) vs Przemysław Dzwoniarek (Solo Team Namysłów) - dyskwalifikacja przeciwnika w 1. rundzie

kat. do 94 kg - mężczyźni: Krzysztof Pietraszek vs Wojciech Janusz (Berserkers Szczecin) - poddanie w 1. rundzie

 

Autor: Marcin Malinowski

Fot.: Dawid Lis

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do