Ciąg dalszy sprawy prowadzonej przez detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, związanej z siecią aptek Strywald. Pojawiają się spore rozbieżności pomiędzy wersjami wydarzeń Waldemara Strychanina i Prokuratury Okręgowej w Gorzowie.
Działania Rutkowskiego na terenie naszego miasta związane są ze sprawą z zeszłego roku. W czerwcu 2012 roku ktoś podrzucił Waldemarowi Strychaninowi dokumenty i tzw. "list pożegnalny". Była w nim zawarta informacja o konieczności spełnienia wielu warunków, m.in. przelania 160 tysięcy złotych na konta byłych pracowników sieci Strywald - Marka J. i Agnieszki S. Przedsiębiorca miał otrzymać też maila o treści: "wyprostujcie panowie kręgosłupy, w czwartek przejedzie po nich walec". Sprawa została skierowana do prokuratury.
Tymczasem gorzowska prokuratura uważa, że w korespondencji między Strychaninem a Markiem J. nie odnotowano gróźb bezprawnych. - Mówimy tylko o tym, że Marek J. żądając zapłaty określonej kwoty wskazywał, że jeśli nie otrzyma pieniędzy to ujawni nieprawidłowości, które miały miejsce w spółce GWM - mówił w zeszłym tygodniu Dariusz Domarecki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie.
Krzysztof Rutkowski zwołał dziś kolejną konferencję prasową. Jak tłumaczy, spotkanie z dziennikarzami wywołała niejako wypowiedź rzecznika prokuratury, bo przekazana została informacja niezgodnie z prawdą.
- Materiały przekazane prokuraturze były na tyle miarodajne, by podjąć stosowne czynności w stosunku do Marka J. Prokuratura nie jest prywatnym folwarkiem rzecznika prasowego. Jest on urzędnikiem państwowym, który ma obowiązek przekazywać dziennikarzom prawdziwe informacje, a nie informacje mające bronić interesów instytucji, która nie stanęła na wysokości zadania. Nie zostały wykorzystane wszystkie wątki zdarzenia - uważa najbardziej znany polski detektyw.
Wtóruje mu Waldemar Strychanin: - Prokuratura sukcesywnie była powiadamiana o kwestiach, o których rzecznik mówił, że nie są mu znane. Posiadam wszystkie dokumenty poświadczające, że prokuratura je otrzymała.
- Wszystkie materiały były przekazywane prokuraturze, łącznie z napływającymi pogróżkami. Trudno odnieść mi się do zarzutu, że materiał był niekompletny. Zażalenie, które w imieniu pokrzywdzonego wnieśliśmy do sądu, powinno rozstrzygnąć czy materiały były faktycznie niekompletne - mówi Natasza Jemielity, adwokat Strychanina.
Zażalenie ma zostać rozpatrzone jutro w godzinach porannych przez gorzowski sąd.
Komentarze opinie