Problem lubuskiego pogotowia zażegnany. Stawki za tzw. dobogotowość dla zespołów ratowniczych pozostaną bez zmian. Tak zdecydował wojewoda lubuski. Walczyli o to szefowie pogotowia w regionie. Alarmowali, że mniejsze stawki mogą oznaczać kłopoty, na przykład odejścia lekarzy.
Dobro pacjentów jest dla nas najważniejsze, stąd decyzja o pozostawieniu stawek na niezmienionym poziomie - Waldemar Kaak, szef wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie:
Zamieszanie z wysokością stawek wyszło przy próbie przedłużenia kontraktów z tzw. dysponentami ratownictwa medycznego w regionie.
W ostatnich latach NFZ nie rozpisuje nowych konkursów, a przedłuża już obowiązujące umowy. Zadania finansowane są z pieniędzy, które przekazuje wojewoda lubuski. Na przyszły rok NFZ dostał podobną sumę jak w 2014 roku, czyli nieco ponad 65 mln zł. Jednak w aneksach do umów na ratownictwo medyczne stawki za tzw. dobogotowość dla zespołów ratowniczych były niższe. Szefowie pogotowia w regionie pytali dlaczego. Wyliczyli, że może chodzić o nawet 4 mln zł mniej. Wątpliwości rozwiał Lubuski Urząd Wojewódzki. Jak podał Waldemar Kaak, nie chodziło o 4 mln, a o maksymalnie 1,5 mln. Urząd chciał bowiem utworzyć rezerwę na wypadek np. epidemii.
Ostatecznie wojewoda lubuski zdecydował, że stawki na przyszły rok pozostaną bez zmian. - Problem jednak pozostaje, bo będziemy musieli poszukać pieniędzy, aby potrzebną rezerwę utworzyć – podkreśla Waldemar Kaak.
W regionie pracuje 51 karetek, 28 tzw. zespołów podstawowych, czyli z ratownikami i 23 specjalistycznych, czyli z lekarzami.
Komentarze opinie