W dzisiejszej Rzeczpospolitej zamieszczono obszerny wywiad z Szymonem Parulskim, doradcą podatkowym w spółce Ernst & Young. Tematem rozmowy jest zgodność projektu ustawy o podatku ekologicznym z normami unijnymi.
Rz: Podczas niedawnej rozprawy w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości w sprawie polskiej akcyzy na unijne samochody padło twierdzenie, że polski rząd mógł uniknąć zarzutów o niezgodności naszych przepisów z regulacjami UE, wprowadzając podatek ekologiczny. Czy obecny projekt ustawy w tej sprawie jest już w pełni zgodny z normami wspólnotowymi?
Szymon Parulski: Projekt jest lepszy od poprzedniego, ale co do zgodności z wymogami UE budzi istotne zastrzeżenia. Wątpliwości pojawiają się przede wszystkim w kontekście art. 90 traktatu WE zakazującego jakiejkolwiek dyskryminacji produktów pochodzących z innych państw UE. Nasz projekt nie przewiduje wprawdzie uzależnienia podatku od wartości pojazdu, ale dyskryminacja pozostaje, i to większa niż obecnie. Co ciekawe, podatek ekologiczny na auta starsze niż 10-letnie może okazać się nawet dwukrotnie wyższy od ceny ich zakupu za granicą. Zresztą, to samo dotyczy aut młodszych. Według szacunków analityków rynku motoryzacyjnego, kupując np. 12-letniego opla za 1000 euro, trzeba będzie zapłacić ok. 2000 euro podatku ekologicznego.
Rz: Pozostanie zatem zróżnicowanie między podobnym autem sprowadzonym z Unii i kupionym w Polsce, a to przecież główny zarzut w stosunku do obecnej akcyzy...
SP: Różnice będą. Czteroletni samochód krajowy w ogóle nie będzie np. obciążony podatkiem ekologicznym, jako że ma być on płacony tylko przy pierwszej rejestracji. Trudno zaś wyobrazić sobie, aby auto tyle lat stało w garażu i nie zostało zarejestrowane. Natomiast sprowadzając taki sam pojazd z zagranicy i rejestrując go, trzeba będzie podatek ekologiczny uiścić. Oczywiście w cenie auta nabytego w Polsce będzie zawarta akcyza, ale ponieważ będzie niższa, zróżnicowanie między podobnym autem sprowadzonym z Unii i kupionym w Polsce pozostanie.
Rz: A trzeba jeszcze pamiętać, że w cenie auta z importu może być już zawarty podatek zbliżony do akcyzy.
SP: Wtedy dojdzie do podwójnego opodatkowania, tyle że niezgodne z normami unijnymi okażą się przepisy obcego państwa, które sprzedawcy nie zwróci podatku, a nie regulacje polskie.
Rz: Część ekspertów twierdzi, że w ogóle nie sposób stworzyć podatku, który byłby zgodny z wymogami stawianymi przez art. 90 traktatu WE. Czy mają rację?
SP: Może to być poważny problem. Z Węgier np., gdzie obowiązuje podatek ekologiczny oparty na zasadach podobnych do proponowanych w Polsce, już trafiły do ETS dwa pytania o ustalenie, czy nie narusza on zakazu dyskryminacji towarów pochodzących z jednego państwa członkowskiego w innym. Polski ustawodawca powinien dokładnie przeanalizować wyrok w tych sprawach (zapadnie on w najbliższych dniach) i wyciągnąć wnioski, szczególnie jeżeli okażą się one niekorzystne dla rządu węgierskiego.
Rz: W przeszłości do ETS trafiały spory dotyczące współczynnika, o który można pomniejszyć podatek płacony od aut używanych. W Polsce też się go planuje. Czy nasze rozwiązania będą zgodne z unijnymi?
SP: ETS kilkakrotnie stwierdzał już, że współczynniki są dopuszczalne, ale sposób ich wyliczania powinien być powszechnie znany. Tymczasem nasze władze w uzasadnieniu projektu nie wyjaśniły dostatecznie jasno, dlaczego dany współczynnik przyporządkowano do danego rocznika pojazdu. Tak było np. w Finlandii. Po wyroku ETS fiński rząd musiał zmienić swoje przepisy. Może się to stać także udziałem Polski.
Rz: Nasz projekt nie przewiduje możliwości kwestionowania wysokości należnego podatku. Czy takie rozwiązanie może zostać zakwestionowane przez europejski sąd?
SP: Tak. Podobna sytuacja miała miejsce w Portugalii i ETS orzekł, że podatnik powinien móc wykazać, iż jego auto ze względu na stan techniczny lub wyposażenie powinno być obciążone niższą kwotą podatku. Tak więc i ta okoliczność może być podstawą do zakwestionowania przez Trybunał polskiego podatku ekologicznego.
Komentarze opinie