Reklama

Pełna hala podczas gali MMA w Gorzowie! Sukces West Fighting MMA 5

egorzow.pl - Marcin
16/11/2019 23:37

Relacja z West Fighting MMA 5

Po roku oczekiwania fani MMA z Gorzowa i okolic mieli okazję ponownie oglądać zmagania w mieszanych sztukach walki. Zawiedzeni nie wychodzili, bo pojedynki dostarczyły sporo emocji. Organizatorzy także byli zadowoleni, ponieważ miejsce imprezy wypełniło się kompletem publiczności.

 

Już od około godziny 16 pierwsi kibice mogli wchodzić do hali przy ul. Czereśniowej. Pierwsze pojedynki toczono chwilę później, a były to starcia młodych adeptów K1. Mniejsze doświadczenie nie oznaczało jednak braku emocji. Również i oni stworzyli niezłe widowiska. W dwóch walkach zawodnicy z Gorzowa przegrali, natomiast w trzecim mieliśmy rywalizację kobiet i gorzowskie derby, z których zwycięsko wyszła reprezentantka Dragon Gorzów.

 

Później nastąpiło oficjalne rozpoczęcie, w czasie którego państwowe odznaczenie z rąk Romana Sondeja otrzymał Marian Piaskowski, współorganizator gali, a także organizator miniżużlowych zawodów w Stanowicach, wieloletni działacz speedwaya i szef Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Sportu w Stanowicach.

 

Później przeszliśmy do karty głównej i w sumie 12 walk. Z rozpiski wypadł pojedynek w formule K1 w kategorii do 84 kg. Z powodu kontuzji Aleksander Wereśniak z Akademii Sportów Boran Team nie mógł zawalczyć z Arkadiuszem Jakóbczykiem z Sokoła Boxing Team Szczecin.

 

Już w pierwszej walce, jedynej bokserskiej, ogromną determinacją i agresywnością wykazał się Jakub Krawczuk. Dawid Śliwiński został zepchnięty do głębokiej defensywy, ale zdecydowanie bardziej szedł w siłę niż ruch i już w drugiej rundzie nieco się odegrał. Nadal jednak więcej celnych ciosów miał po swojej stronie zawodnika z Kostrzyna. W trzeciej rundzie inicjatywę przejął "Śliwa", a w samej końcówce obaj bokserzy poszli w ostrą wymianę ciosów. Krawczuk nie oddał jednak zwycięstwa, minimalnie wygrywając na punkty.

 

W formule K1 odbyły się dwie walki. W pierwszej z nich wyraźnie lepszy okazał się Krystian Bondyra, kilkukrotnie przyciskając Michała Wójcika do siatki. Wojownik Biegański Jamniuk Gorzów nie potrafił zdobyć inicjatywy i oddać zbyt wielu celnych ciosów na głowę rywala. W trzeciej rundzie Bondyra pozwolił sobie na ekstrawaganckie rozpoczęcie od kopnięcia z wyskoku. Wójcik również i tego nie wykorzystał, a z narożnika co chwilę słychać było okrzyki, by więcej atakował. Niewiele się jednak zmieniło i reprezentant Boran Team pewnie zwyciężył.

 

Wojnę w ringu stoczyli natomiast dwaj rośli faceci. Dawid Żabierek z Dragon Gorzów dobrze radził sobie z Milanem Lachem, rozbijając go lowkickami. Zawodnik Veto Team Bielsko Biała / Sporty Walki Gorzów szczególnie mocno musiał odczuć końcówkę pierwszej rundy, kiedy skutecznie weszło kilko mocnych kopnięć. Lach większość drugiej rundy spędził pod siatką, nie wyglądając na kogoś, kto ma siły walczyć. Sędzia przerwał pojedynek w drugiej rundzie.

 

Zanim doszło do rywalizacja w mieszanych sztukach walki, to obejrzeliśmy jeszcze starcie w stylu Muay-Thai. Na samym początku mocno ruszył Adrian Buda, dosięgając przeciwnika. Później było już nieco spokojniej. Trudniej zrobiło się w drugiej rundzie. Do ofensywy przeszedł Przemysław Lubecki. Jego pięść dosięgła nosa gorzowianina, skąd polała się krew. W końcówce walki obaj mieli już niewiele sił. Starcie okazało się niezwykle wyrównane i ostatecznie to pierwsze trzy minuty zadecydowały, że z oktagonu jako zwycięzca wyszedł Buda.

 

Po walkach stójkowych nadszedł czas na przejście do MMA. Gorzowianin Dawid Dworak w górze radził sobie ze zmiennym szczęściem, ale przeszedł do parteru i pod koniec pierwszej rundy był bardzo bliski uduszenia rywala. W drugiej trzymał rywala w gardzie, mimo leżenia na plecach, a na chwilę doszedł do pozycji dominującej. Jednak ponownie będąc na plecach założył trójkąt nogami., ale Marcin Kaczmarek miał tam jeszcze rękę i nie można było skończyć techniki. Zawodnik z Witkowa próbował się uwolnić, dwukrotnie podnosząc Dworaka i uderzając nim o matę, ale wojownik z Gorzowa nie odpuścił i wygrał.

 

Solidną walkę dali też Wojciech Skibiński i Krzysztof Burz. Tu obyło się bez parteru. Mocny doping z trybun miał ten pierwszy i lepiej też wyglądał w oktagonie. Zaciętości i determinacji "Skibie" nie można odmówić, ale jego ciosy nie były tak celne jak rywala. Twarz zawodnika Berserkers Team Szczecin zalała się krwią, a po jednym z kolejnych ciosów było jeszcze gorzej. Sędzia przerwał walkę i chwilę później ogłosił zwycięstwo wojownika z Ankosu MMA Poznań.

 

W pierwszej rundzie następnego pojedynku ciekawie zaczęło się robić dopiero w parterze. Pozycję dominującą zdobył Kacper Rybak, kilkukrotnie próbując skończyć duszeniem. Nie zdołał jednak zapiąć rąk na szyi rywala, choć było naprawdę blisko. Damian Szczerbin wytrzymał naprawdę trudne warunki. Na koniec dostał jeszcze kopnięciem w twarz, gdy zawodnik z Żar bronił się z parteru. Za to arbiter upomniał Rybaka. W drugiej rundzie walczący zmieniali się pozycjami w parterze. Raz jeden był w gardzie, raz drugi, ale potem Szczerbin dotarł do pozycji bocznej, ale wybronił to zawodnik Żarskiego Klubu Sportów Walki, choć znów delikatnie sfaulował, odpychając przeciwnika nogami. Słubiczanin do swojego dorobku dodał jeszcze obalenie i końcówkę ponownie spędził na górze, obijając rywala, który bronił się pracą nóg i szukał balachy. Głosy sędziów podzieliły się tak, że podczas werdyktu ogłoszono remis.

 

Na ostrą wymianę od samego startu poszli walczący w 8. walce wieczoru. Kilka mocnych ciosów z obu stron, a potem parter, w którym najpierw minimalnie lepiej wyglądał Filip Szczepaniak. Pojedynek zakończył jednak Max Ozgun, dusząc rywala na tyle mocno, że temu pociekła krew z nosa.

 

Z podobną intensywnością ruszyli na siebie Wojciech Maciantowicz i Krystian Głowiński, ale ta dwójka postawiła na "stójkę" z nielicznymi zejściami do parteru i jednoczesnymi próbami duszenia, głównie ze strony Maciantowicza, który miał przewagę. Głowiński miał spore problemy, a do tego rozcięcie na głowie. Większość widzów czekała już tylko na egzekucję zawodnika Pretoriana, ale wojownik z Biegański Jamniuk Gorzów nie skończył tego w pierwszej rundzie. Głowiński wrócił do życia i miał też swoje momenty. Obaj walczący byli w dosiadzie i starali się zarzucić drugiego gradem ciosów. Obaj się też wybronili, choć dłużej w tej pozycji był fighter Pretoriana, który pozostał w niej aż do końca walki.

 

W kategorii ciężkiej doszło do ciekawego zestawienia. Obaj zawodnicy ważyli po 100 kilo, ale różnica w aparycji było znacząca. Ten optycznie mniejszy, czyli Łukasz Budner zabiegał i obił Andrzeja Popiołkowskiego, który otrzymał przerwę na zatamowanie krwawienia z nosa, ale po powrocie nie był w stanie odpowiedzieć na ciosy i w końcówce pierwszej rundy arbiter przerwał pojedynek.

 

Po tym techniczym nokaucie przyszła pora na walki wieczoru w zawodowej formule MMA. Mateusz Rybak chciał rozpocząć od przyjacielskiego zbicia piątki, ale przeciwnik odpowiedział na to ciosem. Szybko tego pożałował, bo gorzowianin zaraz do szedł do słowa kilkoma mocnymi ciosami, sprowadził przeciwnika do parteru i miał nawet sytuację duszenia. Nie udało się jednak tego skończyć. Marcin Łupiński większość czasu spędził jednak na macie, odwrócony plecami do rywala, starając się bronić przed kolejnymi atakami. Nie dawał sędziemu powodów do przerwania starcia aż do czwartej minuty pierwszej rundy!

 

Mocna wymiana ciosów miała też miejsce w walce wieczoru. "Cepy" leciały co jakiś czas, a obaj zawodnicy mocno trzymali się na nogach, chcąc to rozstrzygnąć w "stójce". Przy siatce wokół oktagonu podróżował Arkadiusz Jędraczka, a minimalną przewagę zdawał się mieć Wojciech "Kulkinio" Janusz. Arbiter ringowy zachęcał do większej pracy, bo dużo było szukania dogodnej okazji, a mniej ciosów. Druga runda przebiegała podobnie jak pierwsza. Po kilka uderzeń doszło jednak celu, a obaj walczący coraz bardziej tracili na siłach. Bardziej zmęczony wydawał się Jędraczka, który z czasem otrzymywał więcej ciosów na głowę. Po dwóch rundach dla Janusza wydawało się, że w trzeciej będzie formalność, ale wtedy wojownicy poszli w parter. Sytuację sprowokował zawodnik Nastuli Warszawa, lecz znalazł się na dole i swojej okazji do zakończenia walki szukał "Kulkinio". Trenerzy warszawianina wołali "szukaj poddania", ale nic z tego nie wyszło i szczecinianin wygrał.

 

To była naprawdę udana gala, a pozytywnych odczuć nie ukrywał także gość specjalny wydarzenia, Mateusz Gamrot, który walczy w największej polskiej federacji, czyli KSW. Również Grzegorz Biegański, a więc organizator, był zadowolony z tego, co udało się osiągnąć i już zapowiedział, że na wiosnę zorganizuje kolejną imprezę, doceniając jednocześnie wkład sponsorów.

 

 

Wyniki:

Pokazówki K1:
Szymon Plackowiak (Biegański Jamniuk Gorzów) vs Kacper Wilkowski (Akademia Sportów Boran Team) - 3 x 1 min.

Max Pilarski (Akademia Sportów Boran Team) vs Wiktor Trajnowski (Dragon Gorzów) - 3 x 1,5 min.

Martyna Mucharzewska (Biegański Jamniuk Gorzów) vs Nikola Barczyszyn (Dragon Gorzów) - 3 x 1,5 min.

Karta główna:

BOKS, kat. do 69 kg: Jakub Krawczuk (Twierdza Sportów Walki Kostrzyn) vs Dawid Śliwiński (Streetfighter's Słubice) - na punkty (3 x 3 min.)

K1, kat. do 65 kg: Krystian Bondyra (Akademia Sportów Boran Team) vs Michał Wójcik (Biegański Jamniuk Gorzów) - na punkty (3 x 3 min.)

K1, kat. do 84 kg: Milan Lach (Veto Team Bielsko Biała / Sporty Walki Gorzów) vs Dawid Żabierek (Dragon Gorzów) - TKO w 2. rundzie (3 x 3 min.)

Muay-Thai, kat. do 69 kg: Przemysław Lubecki (Akademia Sportów Boran Team) vs Adrian Buda (Biegański Jamniuk Gorzów) - na punkty (3 x 3 min.)

MMA, kat. do 63 kg: Dawid Dworak (Biegański Jamniuk Gorzów) vs Marcin Kaczmarek (MMA Witkowo) - na punkty (2 x 4 min.)

MMA, kat. do 70 kg: Wojciech Skibiński (Berserkers Team Szczecin) vs Krzysztof Burz (Ankos MMA Poznań) - TKO w 2. rundzie (2 x 4 min.)

MMA, kat. do 79 kg: Damian Szczerbin (Streetfighter's Słubice) vs Kacper Rybak (Żarski Klub Sportów Walki) - remis (2 x 4 min.)

MMA, kat. do 77 kg: Filip Szczepaniak (KBS Słońsk/Sporty Walki Gorzów) vs Max Ozgun (KOZAK Gorzów) - technika kończąca w 1. rundzie (2 x 4 min.)

MMA, kat. do 77 kg: Wojciech Maciantowicz (Biegański Jamniuk Gorzów) vs Krystian Głowiński (Ankos MMA/Pretorian Team Gorzów) - remis (2 x 4 min.)

MMA, kat. do 100 kg: Łukasz Budner (Konińskie Centrum JU-JITSU) vs Andrzej Popiołkowski (Akademia Judo Szczecin) - TKO w 1. rundzie (2 x 4 min.)

Zawodowe MMA, kat. do 84 kg: Mateusz Rybak (KOZAK Gorzów) vs Marcin Łupiński (Vale Tudo Białystok) - TKO w 1. rundzie (3 x 5 min.)

Zawodowe MMA, kat. do 93 kg: Arkadiusz Jędraczka (Nastula Warszawa) vs Wojciech "Kulkinio" Janusz (Berserkers Szczecin) - na punkty (3 x 5 min.)

 

 

Po gali powiedzieli:

Michał Wójcik (Biegański Jamniuk Gorzów): Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co się zadziało. Byłem bardzo pewny siebie. Nie pykło. Zabrakło siły. Bardziej się skupiałem na tym, co narożnik Krystiana Bondyry krzyczy, bo byłem bliżej i bardziej w ucho wpadało. Trenera też słyszałem. Rywal był dobry. Następnym razem będzie lepiej. Teraz nie byłem sobą. Każdy pojedynek, jaki będę miał, będę wygrywać i się zrehabilituję.

 

Dawid Żabierek (Dragon Gorzów): Przeciwnik był bardzo wykończony. Ja się dobrze przygotowałem kondycyjnie, jeszcze miałem dużo tlenu. Przez cztery miesiące trenowałem bardzo dobrze do walki, w KOZAKu miałem sparingi i w Dragonie u swojego trenera.

 

Adrian Buda (Biegański Jamniuk Gorzów): Duża satysfakcja, a to dlatego, że dużo pracowałem przez ostatnie dwa miesiące. Codziennie trening, czasami sobie soboty wolne robiłem. Po pracy jadłem obiad i od razu na trening, czy mi się chciało, czy nie, to musiałem. Chciałem dać dobrą walkę i wygrać. Strasznie ciężko się przygotowywałem, dlatego taka euforia. Walka twarda, słabo kondycyjnie, mimo przygotowań. Biegałem na siłowni dwa razy w tygodniu, ciężkie interwały pod górkę, z górki, ale walka to jednak coś innego. Stres był, chociaż drugi raz tu walczyłem. Fajnie, że się udało. Narożnik mi mówił, że prowadzę w czasie walki, ale do werdyktu nie byłem pewny. Mocno dostałem. Walczę u siebie, rodzina patrzyła i musiałem to wygrać.

 

Dawid Dworak (Biegański Jamniuk Gorzów): Nie było lekko. Stójkowo czułem się w miarę okej. Wiedziałem, że mam dobry parter i chciałem sprowadzać do dołu. W pierwszej rundzie dostałem palca w oko i wypadła mi soczewka. Walczyłem z jedną, co nie wpłynęło mocno na walkę, ale już w drugiej rundzie pojawiło się zmęczenie. Trójkąt nie dopięty, bo nogi spompowane, ale było okej. Mocne przygotowania, codziennie po dwa treningi w klubie przy ulicy Głowackiego u trenera Biegańskiego. Uderzenia o matę kompletnie nie odebrały mi oddechu. Myślę, że jakby wyżej wyniósł to tak, ale nie mógł, bo takie przepisy były.

 

Max Ozgun (KOZAK Gorzów): Jestem bardzo zadowolony. Szczerze mówiąc, liczyłem na takie rozwiązanie tej walki. Chciałem to skończyć przed czasem, żeby było widowiskowo. Z rywalem oczywiście fair play, zbiliśmy sobie piątkę na wczesnym ważeniu, na oficjalnym, przed walką i po walce. Jeszcze sobie zdjęcie zrobiliśmy. Ta walka zaczęła się z przytupem. Rywal zapoczątkował walkę lewym prostym. Odpowiedziałem mu i tak się to potoczyło.

 

Wojciech Maciantowicz (Biegański Jamniuk Gorzów): Uciekły, minęły mi te cztery minuty. Jestem od bicia się, a nie od sędziowania. Jeśli ludzie uważają, że pierwsza runda dla mnie, to bardzo mnie to cieszy. Jest żal, że nie udało się tego skończyć. To, co trenerzy krzyczeli, to niewiele brakowało do tego. Centymetry, dostawienie nogi, wyprostowanie tego ciosu i mogłoby być z głowy. W drugiej rundzie zabrakło tlenu. Inaczej bym spokojnie te walkę przewalczył. Był moment, że się podpaliłem, bo chciałem koniecznie to skończyć, co poskutkowało, że końcówka była niekorzystna.

 

Krystian Głowiński (Ankos MMA/Pretorian Team Gorzów): Strasznie ciężko. To był debiut na takiej gali. Jak wszedłem do oktagonu to miałem miękkie nogi. Jak dostałem cios, to trochę się wystraszyłem, ale powstałem i chciałem dalej walczyć. Przyszła przerwa i słuchałem narożnika. Nie miałem siły, ale próbowałem robić, co mi kazali. Moim zdaniem druga runda była dla mnie. Zabrakło trochę doświadczenia.

 

Mateusz Rybak (KOZAK Gorzów): Jest to moja czwarta walka zawodowa. Wszystkie wygrywam w ten sam sposób, obijając ciosami w parterze. To chyba mój konik aktualnie. Przeciwnik miał mocną głowę, nie poddawał się i próbował walczyć do końca, starał się. Sędzia przerwał w odpowiednim momencie, a nawet mógł troszkę szybciej, ponieważ obijałem go cały czas, skrupulatnie. Arbiter dał kilka komend, ale nic to nie działało i w końcu zakończył pojedynek na zdrowie Marcina. Super miałem doping. Wiele osób przyjechało na moją walkę. Walczyć u siebie to jest coś wielkiego. Cieszę się, że mogłem to zrobić.

 

Arkadiusz Jędraczka (Nastula Warszawa): Przeciwnik doświadczony. To była jego czwarta walka w tym roku, a moja pierwsza po rocznej przerwie. I tak jestem z siebie zadowolony. Przewalczyłem trzy rundy z bardzo mocnym przeciwnikiem. Zabrakło kondycji, żeby to wygrać.

 

Wojciech Janusz (Berserkers Szczecin): Już drugi raz tutaj jestem i bardzo chciałbym wrócić, bo rewelacyjnie walczy mi się w Gorzowie. Zawsze jestem przyjęty jak prawdziwy wojownik i przez organizatorów i przez kibiców. Dziękuję im bardzo za to. Walka na pełnym dystansie, ale fajnie. To jest kolejne doświadczenie z mocnym rywalem. Cieszę się, że wygrałem. Byłem przygotowany nawet na pięć rund. Wygrałem, to najważniejsze. Widziałem, że rywal spuchł, ale pamiętajcie, że nigdy nie można lekceważyć przeciwnika. Zawsze może mu wyjść jakiś cios, nawet na takim zmęczeniu. Przeciwnik był przygotowany na to, że mam bardzo mocny prawy sierp i uciekał mi cały czas w moją lewą stronę, od tej prawej ręki. Taka była jego taktyka, bardzo mądra szczerze powiem. Musiałem go gonić, ale taki jest sport.

 

Mateusz Gamrot (zawodnik federacji KSW, m. in. w latach 2016-2019 międzynarodowy mistrz KSW w wadze lekkiej): Generalnie bardzo fajna gala, udana. Pełna publika w hali. Bardzo mi się podobało, że od pierwszej walki amatorskiej do ostatniej publiczność żyła, kibicowała swoim, dopingowała. Było czuć klimat swojskiej, dobrej gali. Poziom sportowy był w niektórych walkach bardzo zadowalający. Każdy mistrz kiedyś zaczynał i to są właśnie te gale, na których zaczynają przyszli mistrzowie. W amatorskich walkach jest mniej kalkulowania, bardziej pójścia na żywca, a w zawodowych walkach wchodzi taktyka, logika gry i często zawodnicy kalkulują, żeby wygrać walkę, a nie walczyć widowiskowo. Charakterystyka jest różna, ale taki sport. Wojciech Janusz bezapelacyjnie trzy rundy zdominował. Pierwsze dwie w stójce, trzecia w parterze. To mój bardzo dobry kolega, trzymałem za niego kciuki i w sumie wiedziałem, że tak potoczy się walka. Myślę, że po nowym roku pojawią się jakieś informacje odnośnie mojej własnej walki.

 

Grzegorz Biegański (organizator West Fighting MMA): Było więcej walk na karcie, trwały one długo, bo mało było nokautów, czyli krótkich, szybko kończących się pojedynków. W walce wieczoru było widać pełne trzy rundy, czyli 15 minut z przerwami, czyli prawie 20 minut walki zawodników, dlatego tyle to trwało. Remis Maciantowicza z Głowińskim... Różne są opinie na ten temat. Ważne jest to, że zawodnicy pokazali swoje. Inni z mojego klubu, np. Buda wygrał w walce muay-thai, mocnej walce. Tam idą łokcie, kolana. Cieszę się, że zwyciężył, bo to jest bardzo mocny pracuś i na treningu i poza, więc należało mu się to. Różne były wyniki naszych zawodników, młodzi się uczą, więc powolutku do przodu. Zostały sprzedane wszystkie bilety na galę. Samych kibiców było około 1200 osób, więc jak na Gorzów jest to bardzo dużo. Próbowaliśmy jakoś zwiększać pulę, bo było wiele telefonów. Jestem bardzo zadowolony z imprezy, bo wyszło dużo lepiej niż w zeszłym roku. Niektóre błędy poprawiłem, ale wiem, nad czym jeszcze muszę popracować. Na pewno przydałaby się nowa sala. Niektórzy sponsorzy już zapowiedzieli wsparcie, również nowi. Podjąłem decyzję, że będę robił kolejną galę na wiosnę.

 

Autor: Marcin Malinowski
Fot.: Dawid Lis

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do