Choć to Zespół Szkół Odzieżowych, z szyciem ma już niewiele wspólnego. Brzmi nieprawdopodobnie, gdy w całej Polsce i za granicą poszukiwane są krawcowe i szwaczki, ta gorzowska placówka z powodu zbyt małej liczby podań, nie utworzyła w tym roku klasy w technikum. Tylko trochę lepiej jest w zawodówce, gdzie udało się nazbierać połowę oddziału.
Jak mówi wicedyrektor szkoły Anna Maciejewicz, sytuację komplikuje fakt, że Gorzowie i okolicach nie ma dużych zakładów, które potrzebowałyby wykwalifikowane krawcowe. Większość produkcji opiera się na powielaniu szablonów. A do tego wystarczą szwaczki. Ten zawód wydaje się młodym ludziom niezbyt atrakcyjny. W rezultacie do tej szkoły trafiają osoby, które w innych placówkach nie znalazły miejsca lub prawdziwi pasjonaci. Coraz mniejsza liczba uczniów sprawia, że kurczy się też grono pedagogiczne. "Nauczyciele, odchodzą lub przekwalifikowują się" - mówi Maria Szcześniak, kierownik kształcenia praktycznego. Szkoła kształci w sumie w 12. specjalnościach, oprócz krawcowych można tu zdobyć zawód fryzjera, kucharza czy cukiernika. Chętnych do szycia jest najmniej.
Komentarze opinie