Siódme zwycięstwo z rzędu odnieśli w niedziele na własnym torze zawodnicy Mars RTV AGD Gorzów. Tym razem wyższość zawodników z Gorzowa musieli uznać żużlowcy TŻ-u Lublin, którzy ulegli 65:25. Poniżej prezentujemy Państwu wypowiedzi zawodników i trenerów po tym spotkaniu...
Mariusz Franków: W Gorzowie zawsze mi się dobrze jeździło, dlatego też lepiej pojechałem dzisiaj niż w Lublinie, gdzie czuje się jak na wyjeździe, nie jeździ mi się tak dobrze jak tutaj. Koledzy dziś pojechali gorzej nie wiem czemu, może mieli gorszy dzień, może byli zmęczeni daleką drogą.
Jerzy Głogowski: Jest taka sytuacja, że naszą drużynę dosięgła plaga kontuzji. Są kontuzjowani zawodnicy młodzieżowi i Tomek Piszcz, a co za tym idzie mamy słabsze wyniki i przez to publika także nas trochę opuściła. Środki finansowe tym samym się zmniejszyły, dlatego nie było dziś zawodnika zagranicznego. Odnośnie startu w poszczególnych biegach zawodników, korzystaliśmy z zastępstwa zawodnika, wiadomo zawodnicy musieli startować więcej, dlatego Mariusz później nie wystartował jako rezerwa taktyczna, bo nie było momentu żeby odpoczął. Jechał bardzo dobrze, pojechał te swoje biegi co miał pojechać. Odnośnie pozostałych myślę, że dzisiaj nie dysponowani byli Pietruszko i Jeleniewski.
Daniel Jeleniewski: Trudno mi powiedzieć, co było przyczyną słabszego startu, czy to było zmęczenie czy nie. Nie miałem dzisiaj dnia, źle mi się dzisiaj jeździło na gorzowskim torze, motocykle w ogóle nie pasowały stąd ten słabszy wynik.
Piotr Paluch: Ogólnie nie było dziś źle. Przeciwnik nie jest najwyżej klasy i dlatego jeździliśmy na luzie, tak można powiedzieć. Mecze najważniejsze się dopiero zaczną i wtedy pokażemy, na co nas stać.
Krzysztof Pecyna: Wiadomo, że dążę do tego żeby być idealnym, ale czasem zdarza się coś nad czymś nie zawsze można zapanować. Myślę, że na następny mecz będzie to wyglądało inaczej, i postaram się by te trójki były zawsze. Ta dzisiejsza jedynka jest dlatego, że jechałem złym torem, na drugi raz się to nie powtórzy.
Stanisław Chomski: Takie mecze jak dziś usypiają. Dwa różne cele, oni myślą o utrzymaniu się, my natomiast liczymy na zakończenie rundy zasadniczej na pierwszym miejscu. Seria meczy teoretycznie łatwiejszych nie ułatwia, także cały czas muszę pobudzać zawodników, wprowadzać jakieś zmiany, żeby nie poczuli się zbyt pewni. Myślę, że w biegach 7 i 8 można było wykorzystać jeszcze lepszą naszą skuteczność. Najpierw Krzysztof Pecyna jechał zbyt schematycznie, przy krawężniku atakował i to nic nie dało. No i nie potrzebna przycinka Kamila Brzozowskiego, który mógł śmiało po zewnętrznej wyprzedzić Frankowa. Jednak atak na Pietraszke można powiedzieć zmazał jego winy. Podsumowując patrzę, że wszyscy jakoś dojrzewają do tego ciężaru. Kamil przegrał tylko z tym najlepszym w drużynie z Lublina Frankowem, jeszcze trochę musi się uczyć.
Mariusz Guzenda: Ja oglądałem ten mecz z rozdartym sercem. Z jednej strony serce rosło ze zmian, które wprowadzał trener, gdyż te zmiany powinny procentować lepszą dyspozycją całej drużyny w meczach, z tymi którzy bezpośrednio będą rywalizowali z nami o awans do ekstraligi. Z drugiej strony patrząc na bardzo nie licznie zgromadzaną dzisiaj widownie zastanawiam się czy rzeczywiście Gorzów chce ekstraligi czy tylko mówi o ekstralidze. Rok temu jeździliśmy w Gdańsku i było 15 tyś. kibiców, Zielona Góra jak walczyła o ekstralige to było non-stop po 10 tyś. Czegoś nie rozumiem, albo my chcemy tej ekstraligi albo tylko zarząd chce. Ja chce tylko uświadomić, że nie można będzie zrealizować tego celu sportowego bez zapewnienia płynności finansowej.
Komentarze opinie