To było spotkanie o przysłowiową pietruszkę. KSSSE AZS PWSZ Gorzów razem z Lotosem Gdynia stworzyli jednak wspaniałe widowisko. Zwycięsko z tej potyczki wyszła drużyna przyjezdnych, wygrywając 71:65. W tym spotkaniu nie oglądaliśmy Milki Bjelicy, która na porannym treningu doznała kontuzji pleców.
Na kilka minut przed spotkaniem przedstawiciele Rady Miasta wręczyli Honorowe Odznaki Miasta Gorzowa dla Katarzyny Dźwigalskiej, Samanthy Richards i Justyny Żurowskiej. Na uroczystości byli obecni rodzice zawodniczek. Warto wspomnieć, że kibice w czasie przemówienia Krystyny Sibińskiej po raz kolejny wyrazili swoje niezadowolenie z nierównego podziału pieniędzy na sport.
Oba zespoły rozpoczęły rywalizację w dość dynamicznym tempie. Po dwóch minutach prowadziliśmy już 6:0 po trafieniach Chiomy Nnamaki i Żurowskiej. Akademiczki znów dobrze grały w obronie. Zaledwie 150 sekund potrzebował trener George Dikaioulakos, by poprosić o pierwszą przerwę. Pierwsze punkty dla Gdyni zdobyła Marta Jujka. Od początku dominowali gospodarze. Gdynianki miały spore problemy z wyprowadzaniem ataków. Odrobinę agresywniejsza gra Lotosu w kolejnych minutach na niewiele się zdała. Skuteczna była Marta Jujka, ale ona sama nie mogła doprowadzić do remisu. Pod koniec kwarty drużyny się odsłoniły i wpadło więcej rzutów, a wynik po 10 minutach brzmiał 24:16.
W kolejnej odsłonie pojedynku lepsze wrażenie sprawiali goście. Zmniejszyli minimalnie stratę i nie pozwalali na zbyt wiele w swojej strefie obronnej. Dość kluczowe były dwa przechwyty Pauliny Krawczyk, po których punktowała. Po czterech minutach tej części gry było 28:27. AZS stracił na animuszu i to Gdynia była częściej w ofensywie. Niestety, po kolejnych dwóch minutach dzięki akcji 2+1 w wykonaniu Naketii Swanier mieliśmy remis 30:30, a Monica Wright, wykorzystując jeden ze swoich rzutów osobistych, wyprowadziła swoją ekipę na prowadzenie. Walka na parkiecie była coraz bardziej zacięta. Końcówką kibice mogli nacieszyć oczy. Szybka, twarda gra i do tego wiele błędów, co powodowało przechwyty. Na przerwę AZS schodził ze stratą 4 punktów do Gdyni, bo było 34:38.
Tym razem obie strony zaczęły od serii nieskutecznych ataków. Niemoc przerwała Izabela Piekarska. Zarówno Gorzów, jak i Gdynia prezentowały szarpaną grę, tracąc sporo piłek. Pogorszyła się gra defensywna naszych zawodniczek. Kilkakrotnie do kosza nie mogły trafić koszykarki Lotosu, a my nie mogliśmy zebrać piłki, aż w końcu trafiła znakomicie grająca w tym meczu Jujka. Niezwykłe gwizdy rozległy się przy rzutach Swanier. Sędziowie odgwizdali faul mimo ataku na piłkę i kibice wyraźnie pokazali swoje niezadowolenie. Na niespełna trzy minuty przed końcem tej kwarty wyrównała Richards. Gra nadal toczyła się w dynamicznym tempie. Australijka po chwili wyprowadziła nasz zespół na prowadzenie. Reakcja greckiego szkoleniowca była natychmiastowa. Prowadzenie jeszcze na chwilę się zmieniło, ale dobrze rozprowadzona piłka i trafienie Agnieszki Skobel doprowadziło do wyniku 54:53.
Emocje nie opadały i w czwartej odsłonie rywalizacji również oglądaliśmy wyrównane i bardzo dobre zawody. W ciągu czterech minut drużyny nie zdobyły zbyt wiele punktów. Po tym czasie Lotos prowadził 57:56. W pewnym momencie goście znów przejęli inicjatywę, odzyskując również piłkę pod koszem rywalek. Dobra postawa Eliny Babkiny pozwoliła uzyskać pięciopunktową przewagę. Z kolei Agnieszka Kaczmarczyk wyleciała z boiska za piąte przewinienie. Gorzowianki starały się wyrównać stan spotkania rzutami za trzy, ale to nie wystarczyło. Gdynianki przycisnęły i ostatecznie zwyciężyły 71:65.
Chociaż było to spotkanie mistrza i wicemistrza polski to chyba nikt nie spodziewał się oglądać porywającego spotkania. Tak jednak było. Obie drużyny już przed meczem były pewne swoich pozycji w tabeli, ale zagrały wspaniałą koszykówkę, ku uciesze kibiców. Teraz Ford Germaz Ekstraklasa wkracza w decydującą fazę. Już w najbliższą środę rozpoczynamy rundę play-off.
Komentarze opinie