Trwa spór o kształcie dyskusji na temat kierunku rozwoju Gorzowa. Wymianę zdań rozpoczęła konferencja prasowa szefa miejskich struktur SLD.
Marcin Kurczyna zaprosił wójta Deszczna i burmistrza warszawskiego Ursynowa i wytknął prezydentowi, że po dwóch miesiącach od rzucenia hasła „wielkiego Gorzowa” w sprawie nic nie drgnęło. Tadeusz Jędrzejczak odbijał piłeczkę. Podkreślił, że przed zwołaniem konferencji radny nie pofatygował się do prezydenta, by zapytać o ewentualny postęp prac nad koncepcją poszerzenia granic miasta o ościenne gminy. – A taki postęp jest – zapewnia prezydent. Dziś Marcin Kurczyna wyraził jednak wątpliwość, czy nowe dokumenty w tej sprawie faktycznie powstają. Jego zdaniem, gminy czekają, aż pomysł prezydenta nabierze konkretnego kształtu.
Urzędników broni przewodniczący klubu radnych Nadzieja dla Gorzowa. Zdaniem Jakuba Derecha-Krzyckiego, dwa miesiące, jakie minęły od ogłoszenia pomysłu powiększania miasta, to za mało, by w sprawie zapadały jakieś decyzje. – Warto jednak słuchać podpowiedzi, jeśli są merytoryczne, choćby pochodziły od osób niezwiązanych z Gorzowem – zaznacza Derech-Krzycki, nawiązując do krytycznych uwag prezydenta na temat gościa SLD z warszawskiego Ursynowa. Dodaje jednak, że są problemy, których rozwiązanie leży poza kompetencjami samorządów.
Jakub Derech-Krzycki dodaje jednak, że po ewentualnym połączeniu mieszkańcy ościennych gmin nie powinni obawiać się wyższych podatków. – Te gminne są zbliżone do tych, jakie obciążają portfel gorzowianina.
Komentarze opinie