Drugie zwycięstwo w rozgrywkach Basket Ligi Kobiet zanotowały koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów. Akademiczki po fantastycznym meczu pokonały Artego Bydgoszcz 76:71. Pojedynek trzymał w napięciu przez pełne czterdzieści minut.
Początek spotkania był bardzo wyrównany. Bydgoszczanki dobrze stosowały zasłony, natomiast gorzowianki wykorzystywały przewagę wzrostu pod koszem rywalek. Niecelne rzuty przyjezdnych zemściły się jednak tym, że po trzech minutach było 8:4 dla AZS-u. Trener Dariusz Maciejewski zaczął bardzo mocną piątką, ale goście nie byli gorsi. W ekipie Artego zabrakło jednak kontuzjowanej Darii Mieloszyńskiej-Zwolak. Miejscowe przez krótki czas miały minimalną przewagę, ale w końcu same zaczęły mieć drobne problemy ze skutecznością. Trzeba zaznaczyć dobrą dyspozycję Izabeli Piekarskiej, która świetnie spisywała się pod koszem rywalek. W końcówce na tablicy widniał remis 16:16 i wtedy za trzy trafiła Sharnee Zoll. Natychmiast tym samym odpowiedziała jednak Cathrine Kraayeveld.
Drugą część meczu lepiej rozpoczęły przyjezdne, których jakość gry uległa znaczącej poprawie. Akademiczki miały już mniej do powiedzenia pod tablicami, ale wciąż było sporo walki, a wynik oscylował w granicach remisu. Minimalna przewaga bydgoszczanek w każdej chwili mogła zniknąć. Obie ekipy poprawiły jednak celność. Błędy pojawiały się za to przy rozegraniu i wtedy to głównie Artego zaliczało straty. Na trzy minuty przed końcem Zoll wyprowadziła swoją ekipę na prowadzenie 31:30. Półtorej minuty później było już 31:34, a to za sprawą indywidualnych akcji Leah Metcalf, która punktowała najlepiej spośród koszykarek gości. Emocje towarzyszyły kibicom aż do syreny kończącej pierwszą połowę. "Trójka" Taber Spani na 36:36, nieudany atak Artego i potem znów punkty Losi. Po tym kolejne przejęcie Akademiczek pod własnym koszem i Losi tym razem rzucała w biegu z dystansu, gdyż kończył się czas. Trafiła, ustalając wynik na 41:36.
W trzeciej kwarcie długo AZS czekał na pierwsze punkty. Te zdobyła Zoll po dobrym wejściu pod kosz po ponad trzech minutach. Wcześniej to bydgoszczanki próbowały odrobić straty, ale tylko nieznacznie je zmniejszyły. Tempo spotkania odrobinę spadło, ale nadal było emocjonująco. Nie trwało to jednak długo, bo najpierw Piekarska, a chwilę później Spani trafiły za trzy i było już 49:40. Po rzutach osobistych Kraayeveld przyjezdne ponownie rzuciły się do odrabiania strat. Zza linii 6,75m rzucały kolejno Elżbieta Mowlik, Kraayeveld i znów Mowlik. W międzyczasie z ekipy gorzowskiej za dwa zapunktowała tylko Zoll. Zaczęły pojawiać się błędy, ale te popełniali także sędziowie, którzy wywołali spore poruszenie na trybunach. Gorzowianom groził nawet walkower za okrzyki "pajace" w kierunku arbitrów, ale sprawę uspokojono. Pod koniec "trójkę" dołożyła Katarzyna Dźwigalska i po 30 minutach było 57:51.
Ostatnie minuty nadal utrzymywały w napięciu. Przewaga Akademiczek była minimalna, a zespoły atakiem odpowiadały na atak. Warto też zaznaczyć, że nie sięgano po rezerwy, a więc zmęczenie też robiło swoje. Artego w drugiej połowie grało jedną piątką, gdyż u Justyny Jeziornej odnowił się uraz z meczu Wisłą Kraków. Mimo to koncentracji nie brakowało. W tej części gry także mieliśmy sporo rzutów z dystansu. Na trzy minuty przed końcem przy prowadzeniu gospodyń 73:64 z boiska za 5 przewinień musiała zejść Nwagbo. Skuteczność nie była już jednak atutem ani jednej, ani drugiej drużyny. AZS PWSZ utrzymał przewagę i wygrał drugi mecz w tym sezonie.
Obie ekipy zagrały na bardzo wysokim poziomie i to mimo krótkich ławek. Gorzowianki wykorzystały 7, a bydgoszczanki 6 zawodniczek. Przyjezdne z pewnością odczuły brak Mieloszyńskiej, a przez to Mowlik i Metcalf grały całe 40 minut. To samo spotkało Zoll w ekipie gospodarzy. Do tego wysoka, bo aż 52-procentowa skuteczność rzutów za trzy dla AZS-u. To robi wrażenie. Spotkanie musiało się podobać kibicom, a najważniejsze dla gorzowian jest zwycięstwo ich drużyny, które przedłuża szanse, by jeszcze zapukać do czołowej "szóstki" rozgrywek.
Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów):Byliśmy świadkiem kolejnego bardzo dobrego meczu w naszej hali. Ostatnio ponieśliśmy porażkę, ale z podniesioną głową schodziliśmy z parkietu. Wszystkie mecze przegraliśmy do tej pory maksymalnie ośmioma punktami. Widać, że bardzo walczymy w każdym spotkaniu o zwycięstwo. Trochę brakowało nam szczęścia, ale przede wszystkim zdrowia przez kontuzje. Nawet nie wiecie, jak wielką radość sprawiło mi poniedziałkowy i wtorkowy trening, kiedy byliśmy wszyscy. Moje samopoczucie było przez to dużo lepsze. Chinny miała problemy kondycyjne, bo dwa tygodnie bez treningu koszykarskiego to kolosalna przerwa. Jestem trochę zły na samą końcówkę, bo Bydgoszcz to zespół, który możemy dogonić. Każde punkty są niezmiernie istotne. Bardzo dobry mecz całego zespołu i nie mam do nikogo pretensji. Graliśmy bardzo zespołowo i znów radujemy kibiców rzutami za trzy punkty.
Tomasz Herkt (trener Artego Bydgoszcz):Bardzo wyrównany mecz i każdy mógł zostać zwycięzcą. Zadecydowały detale i trochę szczęścia, jak choćby trzy punkty z połowy boiska przed przerwą czy nasze trzy nieskończone akcje z czystych pozycji w pierwszej kwarcie. Szczęście sprzyja lepszym. Mieliśmy sześć zawodniczek, a potem Justyna Jeziorna nie mogła grać. Ciągle odczuwa skutki uderzenia w głowę z Krakowa. Całą drugą połowę graliśmy jedną piątką i to musiało rzutować na postawę w defensywie, stąd popełniliśmy dużo błędów pod koszami, co skutkowało stratą łatwych punktów.
Izabela Piekarska (KSSSE AZS PWSZ Gorzów):Wszystkie dziewczyny są już zdrowe, dzięki czemu jest różnica i w treningu i w meczu. Świetnie nam się gra z Zoll, która miała 12 asyst. Otwiera tak drogę do kosza, że grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Dobrze nam się gra w ataku, ale tym razem była też obrona, której we wcześniejszych meczach nam brakowało. Cieszę się z wygranej.
Leah Metcalf (Artego Bydgoszcz):To był trudny mecz. Gratulacje dla Gorzowa, który świetnie powalczył. Zdobyli wiele kluczowych trafień i dobrze grali na tablicach. W końcówce straciłyśmy ważne punkty i to zaważyło. Ogólnie włożyłyśmy dużo trudu w ten mecz i to rozczarowujące, że przegrałyśmy.
Komentarze opinie