Jest jedyną stocznią na Warcie, a niektórzy gorzowianie nawet nie wiedzą o jej istnieniu. Powinno się to zmienić w najbliższych latach, gdy znów zacznie funkcjonować, a nawet rozszerzy działalność takie plany ma Stowarzyszenie Wodniaków Gorzowskich Kuna, które właśnie objęło pieczę nad tym miejscem, gdy po latach wróciło do miasta.
Jak powiedział nam Jerzy Hopfer, kierownik nadzoru wodnego i jednocześnie prezes Stowarzyszenia: "Historia stoczni sięga 1886 roku, gdy powstała jako tak zwany port ochronny mogły się w nim schronić statki na czas wysokiej wody czy zatorów lodowych albo okres zimowy". Teraz akwen ma się znów ożywić. W planach jest przywrócenie stoczni i budowa mariny, czyli portu jachtowego. "Mamy ostatnią stocznię na Warcie, wiele statków warto remontować, więc spodziewamy się, że ruch tutaj byłby duży. Miejsca na wodzie starczy także dla jachtów" - mówi Jerzy Hopfer. I dodaje, że nie tylko na wodzie, gdyż cały teren kryje potencjał na świetne zaplecze tak dla statków, jak i wodniaków. Na przykład zabytkowy budynek po kuźni mógłby spełnić rolę stylowego hoteliku. Jak dodaje prezes Stowarzyszenia: "Jest szansa, by część środków na realizację tych planów pozyskać z unijnego programu "Łączą nas rzeki" - to program odbudowy infrastruktury turystycznej na Odrze, Warcie i Noteci".
Stowarzyszenie Wodniaków chce zrealizować podstawowy zakres planów przywrócenia stoczni i budowy portu jachtowego w ciągu najbliższych trzech lat.
Komentarze opinie