Dopóki nie zostaną spełnione moje postulaty, nadal będę głodował przed gorzowskim szpitalem – mówił po dwóch dniach protestu przed lecznicą Mariusz Wójcik.
Znany z niekonwencjonalnych happeningów 35-latek protestuje przeciwko, jak twierdzi, złej sytuacji szpitala, zwalnianiu pracowników i braku dialogu między dyrekcją a związkowcami.
Mariusz Wójcik mówił, że choć nikt z dyrekcji szpitala do niego nie wyszedł, to doczekał się od biskupa naszej diecezji Stefana Regmunta telefonicznej odpowiedzi na swój list.
Tuż po swojej wypowiedzi do mediów Mariusz Wójcik zemdlał. Po interwencji przysłuchujących się pacjentów szpitala 35-latka zabrano na krótkie badania. Wójcik nie chciał przerwać głodówki, ale zgodził się na picie wody. O głodówkę przed szpitalem pytany był na konferencji prasowej dyrektor lecznicy.
Pod szpitalem Mariusz Wójcik zbiera podpisy pod apelem do marszałka województwa o zaniechanie działań zmierzających do marginalizacji gorzowskiej lecznicy. Ma już około 600 podpisów.
Komentarze opinie