Oczekiwania wobec tego euroligowego meczu były ogromne. Kibice nie mogli czuć się zawiedzeni. Niestety tylko do końca pierwszej połowy. Drugie 20 minut koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów zagrały słabo, zaś na wyżyny swoich umiejętności wspięło się Bourges Basket, które wygrało 86:65.
Oba zespoły rozpoczęły z wysokiego C. Najpierw celnie z dystansu rzuciła Catherine Joens, a niemal natychmiast zrewanżowała się Justyna Żurowska. Po dwóch minutach gry akademiczki prowadziły 7:3. Zawodniczki przyjezdne próbowały atakować po obwodzie, ale więcej zyskiwały na indywidualnych akcjach Emmeline Ndongue. Na boisku widzieliśmy sporo walki, jednakże zarówno jednej, jak i drugiej ekipie zdarzało się sporo błędów w ofensywie. Niedokładne podania przyczyniały się do strat. AZS prowadził 13:12 na niespełna trzy minuty przed końcem, ale sytuacja zmieniała się co chwilę. Dobrze sprawowała się nasza obrona, ale w ataku gubiliśmy piłkę. Spotkanie było bardzo wyrównane, a pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 17:15. Prowadzenie zawdzięczaliśmy punktom Samanthy Richards z rzutów osobistych.
Drugie 10 minut wyglądało bardzo podobnie. Cały czas żaden z zespołów nie uzyskał większej i bezpiecznej przewagi. Wciąż także była spora nieskuteczność, choć Bourges postraszyło nas trafieniami zza linii 6,75m. Najpierw Joens, a po chwili Jenniger Digbeu. Nasze koszykarki dostały jednak ogromną szansę na odrobienie straty. Sędziowie odgwizdali faul Ilony Burgrovej i podyktowali dwa rzuty osobiste. Czeszka postanowiła podyskutować z arbitrem, co poskutkowało przewinieniem technicznym i kolejnymi dwoma rzutami dla naszego zespołu. Egzekutorem była Kalana Greene, która zagrało bardzo słaby mecz. Potwierdziła to fatalnym wykorzystaniem rzutów wolnych, z których wykorzystała tylko jeden. Końcówka należała już do akademiczek. Świetnie spisywała się Richards. Dzięki Australijce i świetnej postawie obrony udało nam się odskoczyć rywalkom. Basket przez dwie i pół minuty nie był w stanie zdobyć punktów. Dopiero na koniec kwarty rzuty osobiste wykorzystała Joens. Po pierwszej połowie było 39:32.
Kolejne dwie kwarty pokazały nam zupełnie nowy układ sił. Zespół AZS-u zamienił się w pięć zawodniczek, które rozpaczliwie chciały coś zdziałać. Dwa celne rzuty z dystansu i goście już byli bliscy remisu. Bourges wręcz zasypało nas trójkami. Dzielnie się broniliśmy, odzyskując jeszcze prowadzenie. Wyraźnie jednak zeszło powietrze z podopiecznych Dariusza Maciejewskiego. Największym zawód sprawiła Richards, która po 13 punktach w pierwszej połowie nie wzbogaciła swojego dorobku. Z kolei Yelena Leuczanka wiele ryzykowała, wchodząc między zwarte szeregi przeciwnika, co najczęściej kończyło się stratą. Sytuacja pogarszała się z minuty na minutę. W jednej z akcji błysnęła Agnieszka Skobel. Powalczyła o piłkę z poświęceniem, co się opłaciło. Zdołała ominąć trzy Francuzki i zdobyć swoje jedyne punkty w tym spotkaniu. Nasz zespół grał coraz bardziej nerwowo. Tuż przed końcem trzeciej partii z boiska za piąte przewinienie wyleciała Burgrova. Równo z syreną do kosza trafiła Leuchanka i na tablicy widniał wynik 52:58. Zaledwie 10 minut wystarczyło, by wszystko odmieniło się, jak w kalejdoskopie.
Niestety ostatnia część gry nie przyniosła zmian. Trener Maciejewski szybko wykorzystał przerwy na żądanie, które nie pomagały. Koszykarki Bourges skutecznie zatrzymywały nasze ataki, zaś same wspaniale rzucały z dalszej odległości. Natomiast AZS odnotowywał słabą skuteczność, chociaż dużo bardziej bolesna była zbiórka. W tym elemencie podopieczne Pierre"a Vincent"a spisywały się znakomicie pod oboma koszami. Przewaga Francuzek skrupulatnie się powiększała, a akademiczki zdawały się być coraz bardziej bezradne. Próbowały różnych zagrań, ale nic nie działało. Na twarzy Leuchanki dostrzegalna była nawet rezygnacja. Spotkanie zakończyło się wynikiem 65:86. Ostatni cios zadała Anael Lardy, która trafiła za trzy punkty.
Przez pierwsze 20 minut mecz mógł się podobać. Oglądaliśmy bardzo wyrównane, ciekawe i pełne walki widowisko. Decydująca była trzecia kwarta, w której chwila przestoju sprawiła, że to Bourges Basket przejęło inicjatywę i rządziło na boisku do ostatniej syreny. Straciliśmy koncepcję gry po wcześniej solidnej postawie w obronie. Wiele sytuacji nie zostało również wykorzystanych. Warto dodać, że pojedynek tych dwóch drużyn był też potyczką trenerów reprezentacji Francji i Polski. Zwycięzcą został Francuz. Ta porażka nie eliminuje nas jednak z dalszej gry. Pozostały jeszcze cztery kolejki i cały czas mamy szanse na awans. Za tydzień w czwartek czeka nas mecz z Beretta-Famila Schio.
Komentarze opinie