Reklama

Deszczowy Brązowy Kask - relacja z Zielonej Góry

27/08/2005 10:34
W deszczu, który towarzyszył nielicznie zgromadzonej publiczności w Zielonej Górze, demonstrował swoją radość Patryk Pawlaszczyk.To właśnie zaledwie siedemnastoletni żużlowiec z Rybnika pokonał całą stawkę finału Brązowego Kasku. Niestety nie udało się poprawić zeszłorocznego drugiego miejsca Pawłowi Hlibowi. Przez defekt w pierwszym swoim wyścigu gorzowianin znów stanął na drugim stopniu podium.

Zielonogórski finał był jednocześnie memoriałem Andrzeja Zarzeckiego i Artura Pawlaka. Tak więc czołówka zawodów otrzymała po dwie nagrody. Zwycięstwo Artura Pawlaszczyka było dużą niespodzianką, ale młodzieżowiec w pełni zasłużył na triumf, gdyż na swoim koncie zanotował aż 14 punktów. Jedno stracono „oczko” to efekt przegranej z Pawłem Hlibem...

Popularny „Hlipek” po raz ostatni startuje w tych rozgrywkach, gdyż w przyszłym roku skończy 20 lat. Gorzowianin jechał do Zielonej Góry po zwycięstwo, lecz plany te zostały pokrzyżowane w gonitwie czwartej. Tam do boju stanęli obaj „Marsjanie”, czyli również Kamil Brzozowski. Paweł popisał się atomowym startem, lecz dość niespodziewanie na czoło stawki wysunął się Adam Kulczyński. Zarówno „Hlipek”, jak i „Brzózka” trzymali się blisko i po jednym z odważnych ataków na drugą pozycję awansował Kamil. Następnie motor Hliba zaczął słabnąć i po tym, gdy jeszcze gorzowianin został wyprzedzony przez Piaszczyńskiego, motor całkowicie odmówił posłuszeństwa i Paweł zjechał do boksu na zdefektowanej maszynie. Jak się później okazało pech ten pozbawił go szans na triumf w zawodach.

W następnych biegach Hlib nie miał już sobie równych i z wielką przewagą dojeżdżał do mety. Na uwagę i brawa zasługuje natomiast gest Krzysztofa Buczkowskiego. Tuż przed trzynastym wyścigiem w boksie Pawła powstało zamieszanie spowodowane problemami z motocyklem. Czas leciał nieubłaganie, a Hliba nadal nie było na torze. W tym momencie z pomocą pospieszył „Buczek” i tenże wyścig Hliba wygrał na motorze kolegi z Bydgoszczy.

Buczkowski, tak samo jak Marcinkowski, upatrywani byli w gronie faworytów. Zielonogórzanin rozpoczął zawody wyśmienicie, wygrywając dwa pierwsze biegi. W trzeciej serii został jednak wykluczony, gdyż na pierwszym łuku z ogromnym impetem uderza w bandę. Na szczęście kraksa ta nie miała poważnych skutków, gdyż zawodnik kontynuował jazdę w następnych wyścigach. Jak się jednak okazało – nieefektywnie. Buczkowski natomiast w przeciwieństwie do Marcinkowskiego słabo i pechowo zaczął zawody. Trzecie pozycja w pierwszym biegu, wykluczenie oraz defekt pozbawiły go szans na pozycję w czołówce. Dopiero deszczowe serie czwarta i piąta przyniosły mu upragnione zwycięstwa.


Z niewesołą miną wracał z zawodów drugi gorzowianin – Kamil Brzozowski. Po dwóch punktach, które wywalczył na początku zawodów, jeszcze tylko w wyścigu 16 przyjechał do mety na drugim miejscu. Gołym okiem widać było, że motocykl zawodnika nie ma „siły”, a sam Kamil robił wszystko, aby wyprzedzić swoich rywali. Niewiele brakowało, aby tak się stało w biegu dziesiątym. Tam jednak „Brzózka” przegrał minimalnie na mecie z Brucheiserem.

Deszcz, który siąpił nad stadion od trzeciej serii spowodował, że wielu zawodników nie radziło sobie z trudną nawierzchnią. Dlatego też bardzo nielicznie zgromadzona publiczność oglądała wiele upadków, które na szczęście nie skończyły się groźnie. Na torze leżeli Zengota, Zieliński i Brucheiser. Szczególnie niebezpiecznie wyglądał upadek tego pierwszego, który kilka metrów jechał po bandzie.


Tym samym kolejny finał Brązowego Kasku kończy się dla gorzowskich kibiców z pewnym niedosytem. Z pewnością wszyscy sympatycy Stali liczyli na dwa miejsca na podium. Jednak o ile, Hlib nie polepszy już swego miejsce, o tyle Brzozowski o trofeum do lat 19 walczyć będzie jeszcze w kolejnym sezonie...
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo eGorzow.pl




Reklama
Wróć do