Politycy Platformy Obywatelskiej - poseł Krystyna Sibińska i radny Robert Surowiec pytają o przyczyny osuwania się skarpy przy skrzyżowaniu ulic Władysława IV i Batorego. Sugerują, że ktoś nie dopełnił swoich obowiązków i dlatego mamy powtórkę z ulicy Wyszyńskiego.
Dwójka polityków PO zorganizowała dziś rano konferencję prasową tuż obok zniszczonej skarpy, by unaocznić problem gorzowskim dziennikarzom. - Wygląda na to, że coś jak zwykle w naszym mieście zostało niedopilnowane. Inwestycja została oddana kilka miesięcy temu i kosztowała ponad 1,5 miliona złotych. Okazało się, że po pierwszej ulewie szwankuje kanalizacja deszczowa, podmyty jest chodnik, urwane są balustrady. To powtórka z Wyszyńskiego, gdzie zawaliła się część ronda. Chodzą tu ludzie, działkowcy, nie ma żadnego zabezpieczenia ze strony miasta, dlatego zgłosiłam interwencję do inspektora nadzoru budowlanego. Pytanie kto za to zapłaci - czy zostaną wyegzekwowane pieniądze za zły projekt, za złe wykonanie czy za zły nadzór - mówiła posłanka Krystyna Sibińska.
Radnemu Robertowi Surowcowi nie spodobały się z kolei rosnące przy zmodernizowanej ulicy kępy lebiody: - Od czasu oddania inwestycji do użytku nikt nie kosił tu roślinności. Byłoby normalnie, a jest problem, bo teraz zwykła kosiarka nie wystarczy. Pytanie co z zasadzonymi tu drzewami, ile z nich uda się uratować. Drzewa wyschły przez zaniedbanie Urzędu Miasta - grzmiał radny i wskazywał na cieniutkie drzewka, które powoli znikają wśród chwastów.
Na konferencji pojawił się również działkowiec Janusz Chmielewski, który od czasu remontu ulicy Władysława IV, Batorego i Saskiej zmaga się z zalewaniem działki: - W tym roku po zrobieniu nowej drogi zalało mnie trzy razy. Budowlańcy mówili, że zrobią zabezpieczenia, ale nie zrobili nic. Kolejna sprawa to studzienki odpływowe. Są całkowicie źle zrobione. Cała kanalizacja jest źle zrobiona, dlatego nie ma odpływu. Lekki deszcz i wszystko leci na moją działkę. Rośliny są do wyrzucenia, to kilkusetzłotowe straty - mówił mężczyzna.
Magistrat szybko zareagował i już po południu zajął stanowisko w tej sprawie. - Prawdopodobną przyczyną problemów jest fakt, że roboty związane z kształtowaniem skarpy były prowadzone w marcu i kwietniu i zieleń nie zdążyła się zakorzenić, a niszczące działanie wody w przypadku wystąpienia intensywnych opadów spowodowało częściowe i miejscowe wypłukanie gruntu spod nawierzchni - mówi Ewa Sadowska z gabinetu prezydenta.
Według zapewnień magistratu skarpa została już zabezpieczona przed dalszą degradacją wody. Urzędnicy zaznaczają, że sprawa ogródka pana Janusza Chmielewskiego nie została zgłoszona do wydziału inwestycji, z kolei za opiekę nad drzewkami odpowiada wykonawca robót, który został już wezwany do dopełnienia swoich obowiązków.
katarzyna Przy nowo wyremontowanej ul kobylogórskiej przy mostku też obsunęła się skarpa były naprawy gwarancyjne ale tego pewnie nie zauważono